Strzelecki ZUS uśmiercił emerytkę

Redakcja
- Żeby przetrwać do końca miesiąca, wykupić leki, musiałam zastawić w lombardzie swój telefon komórkowy - żali się Teresa Chomicka.
- Żeby przetrwać do końca miesiąca, wykupić leki, musiałam zastawić w lombardzie swój telefon komórkowy - żali się Teresa Chomicka. Sławomir Mielnik
- Przecież pani nie żyje - usłyszała Teresa Chomicka z Opola, kiedy zadzwoniła do strzeleckiego oddziału ZUS i zapytała, dlaczego na jej koncie jeszcze nie ma emerytury.

Dotąd 63-letnia Teresa Chomicka dostawała emeryturę zawsze w terminie, czyli 20. każdego miesiąca. Aż do września. Kiedy 23. pieniędzy na koncie ciągle nie było, postanowiła sprawdzić, co się stało.

- Zakręciło mi się w głowie, gdy pracownica działu płatności oznajmiła wyraźnie zaskoczona: "Trzy razy był zwrot korespondencji, więc uznaliśmy, że pani nie żyje" - opowiada emerytka.

Pani Teresa zapytała, czy urzędniczka uważa, że w tej chwili rozmawia z duchem...

- A ona odpowiedziała, że skoro żyję, powinnam to potwierdzić, stawiając się osobiście w strzeleckim ZUS-ie z dowodem osobistym i legitymacją emeryta - Teresa Chomicka nie kryje wzburzenia.

Dwie godziny później była już w Strzelcach. I została potraktowana jak intruz. - Myślałam, że będą chcieli wyjaśnić tę pomyłkę, że po prostu ktoś mnie przeprosi - mówi dziś. - A usłyszałam, że przysparzam im tylko kłopotów i że emeryturę przeleją mi na konto dopiero 30 września. Boże, jak tak można, przecież przez nich to ja mam problemy!
Żeby przetrwać do końca miesiąca bez emerytury, pani Chomicka musiała zastawić w lombardzie swój telefon komórkowy. Dostała za niego 150 złotych. - Dzięki temu mogłam kupić leki, bo jestem po zawale i pod opieką onkologa - żali się kobieta.
Tymczasem według Zakładu Ubezpieczeń Społecznych emerytka sama jest sobie winna, bo nie powiadomiła o zmianie miejsca zamieszkania. Rzeczywiście, Teresa Chomicka na stałe zameldowana jest w Opolu, a czasowo w Dąbrówce Górnej k. Krapkowic. Tyle że w kwietniu przeszła zawał i na czas rekonwalescencji przeniosła się z Dąbrówki do córki w Opolu.

- Przez pięć miesięcy nikomu to nie przeszkadzało, pieniądze regularnie trafiały na konto. Dopiero we wrześniu zrobił się problem? - nie może zrozumieć pani Teresa. - Pewnie by tak chcieli, żeby po 40 latach mojej pracy i płaceniu składek nie musieli mi już płacić emerytury - dodaje.

- Zgodnie z przepisami, jeśli następuje kilkakrotny zwrot korespondencji, do tego strona zainteresowana nie zgłasza się do ZUS, możemy wstrzymać wypłacanie świadczenia - tłumaczy Agnieszka Granatowska, rzecznik opolskiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. - Wykorzystaliśmy wszystkie możliwości, żeby się z tą panią skontaktować. Wysłaliśmy trzy razy korespondencję - w czerwcu i w lipcu.

Rzeczniczka dodaje, że emerytka powinna powiadomić najbliższą placówkę ZUS-u, w tym przypadku w Opolu, o zmianie miejsca zamieszkania. Przyznaje jednak, że na jednej zwrotnej korespondencji kierowanej do pani Chomickiej był dopisek "adresat nie podjął w terminie", a na kolejnej - "adresat wyprowadził się".

A zdaniem rozżalonej emerytki wstrzymanie wypłaty to jedno, zaś uśmiercenie to już zupełnie inna sprawa. O tym żadne przepisy nie mówią. Dlatego postanowiła się poskarżyć dyrektorowi ZUS w Opolu. Wczoraj doszło do spotkania.

- Miał pełną informację na mój temat, wiedział nawet, że przed zawałem dorabiałam w hipermarkecie - mówi pani Teresa. - To sprawdzili, ale tego, czy żyję, już nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska