Biskup Andrzej Czaja w oleskim ogólniaku: - Studenci nazwali mnie Rzeźnikiem Roku

fot. Mirosław Dragon
Biskup Andrzej Czaja w ogólniaku w Oleśnie.
Biskup Andrzej Czaja w ogólniaku w Oleśnie. fot. Mirosław Dragon
Biskup opolski Andrzej Czaja odwiedził swój ogólniak w Oleśnie, w którym w 1982 roku zdawał maturę. Licealiści spodziewali się wyniosłego Jego Ekscelencji, a spotkali się z uśmiechniętym, dowcipkującym biskupem.
Biskup opolski Andrzej Czaja odwiedzil Liceum Ogólnoksztalcące im. Lotników Polskich w Oleśnie, w którym w 1982 roku zdawal mature.

Biskup Andrzej Czaja odwiedził swój ogólniak w Oleśnie

Spotkanie zaczęło się oficjalnie.

- Z radością witamy Jego Ekscelencję, który w naszej szkole dokonał swojej edukacji - recytowali licealiści z Olesna.

Biskup Andrzej Czaja już w pierwszych słowach rozładował sztywną atmosferę.
- Ta szkoła, na którą my mówiliśmy wtedy "ta buda", nieźle dała nam w kość - wspominał z uśmiechem biskup Andrzej Czaja, który wychował się w podoleskiej Wysokiej. - Nigdy z takim mozołem nie musiałem przygotowywać się do zdawania egzaminów, studia to potem szły już jak z płatka.

- Najgorzej szło mi z fizyki, pod koniec jednego z semestrów byłem nawet zagrożony - mówił biskup Czaja.

Na spotkaniu w ogólniaku w Oleśnie obecny był też Jan Chmielewski, wuefista i wychowawca ks. Andrzeja Czai.

- Na wuefie też dostawaliśmy mocny wycisk - powiedział biskup Czaja. - Pamiętam, jak pan profesor Chmielewski w furii mówił do mojego klasowego kolegi Jacka Kuczmy, który teraz też jest księdzem, proboszczem w Bodzanowicach: "Kuczma, nazwisko!!!". A Kuczma taki przestraszony wstaje i mówi: "J-J-Jacek jestem!". Pan profesor Chmielewski miał taki kajecik, w którym było mnóstwo dwój, ale one nie szły chyba do dziennika.

- Mam ten kajecik do dzisiaj! - odpowiedział Jan Chmielewski.

- W podstawówce to nie pamiętam, żebym dostał jakąś dwóję, a tutaj w liceum wiele razy - wspominał biskup Czaja. - To był taki poligon, który trzeba było przejść, taki Sajgon!

- Ja zresztą sam, będąc wykładowcą na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, miałem ksywę Sajgon, czyli "Wietnam! Wietnam pali się!" - śmiał się ks. Andrzej Czaja. - Nawet w tym roku na KUL-u zostałem Rzeźnikiem Roku.
- Ja jestem tej szkole bardzo wdzięczny, nie było łatwo, ale dużo się tutaj nauczyłem - mówił już na poważnie biskup Andrzej Czaja. Wspomniał też kolejne dwie anegdoty:

- Pani profesor Brodacka na języku polskim była bardzo wymagająca. Dyktowała nam 4-6 stron na lekcji, po czym na drugi dzień odpytywała - opowiadał biskup. - Zaraz na początku pierwszej klasy byłem pytany, jakąś tam czwórkę dostałem i pomyślałem sobie, że w tym tygodniu już nie będę pytany, więc odpuściłem sobie.

- A pani profesor nazajutrz mówi: "No, pozwól tutaj, Andrzeju, ty nam wczoraj tak pięknie opowiadałeś. Co przygotowałeś dzisiaj? A ja siedem gwiazdek nad głową zobaczyłem.

- Z klasy ktoś podpowiada: "Prometeusz w okowach". A ja zrozumiałem: "Prometeusz w okopach!". Kiedy to powiedziałem, pani profesor Brodacka skwitowała: "Ty chyba nieprzytomny jesteś, siadaj, dwója! W ciągu dwóch tygodni byłem wtedy pytany 7 razy! - opowiadał biskup Czaja.

- Czasem słyszeliśmy od pani profesor Brodackiej: "No wiecie, wy jesteście jak te żaby w zabłoconej sadzawce!" albo najwyższy stopień uniesienia: "O święty Jacku z pierogami, co oni wygadują?"

- Ale dlaczego wspominam panią profesor Brodacką - puentował biskup Andrzej Czaja. - Dzięki niej wyrobiłem sobie pamięć. Na kazania nigdy nie wychodzę z kartką. To jest wielki komfort.

Druga anegdota dotyczyła matematyki z panią profesor Szychowską.

- Kiedyś na lekcji pani profesor wzywa: "Numer ósmy do tablicy!". Numer 8 w dzienniku to byłem ja - opowiadał pochodzący z Wysokiej biskup. - Dostałem zadanie z trygonometrii. Zaczynam pisać, widzę dziwny uśmieszek na ustach pani profesor Szychowskiej, ale ona mówi "Czaja, licz, licz".

- Zapisałem jedną tablicę, nic nie wychodzi, zapisałem drugą tablicę, dalej nic nie wychodzi, a pani profesor na to: "Jest jeszcze tablica magnetyczna, proszę bardzo", no to ja piszę na trzeciej tablicy.

- W końcu dzwonek. Pani profesor mówi: "Oj Czaja, Czaja, błąd w założeniach, nie może wyjść, ale za wytrwałość dostajesz trzy z dmowa minusami!"

- Po co to mówię - kończył biskup Czaja. - Ważne w życiu, żeby nie zrobić błędu w założeniach, żeby mieć jasne zasady, bo potem nic nie wyjdzie.

- Chcę wam powiedziec, jak mówił św. Augustyn: "Dla Was jestem biskupem, ale z wami jestem chrześcijaninem" - mówił biskup Andrzej Czaja do uczniów Liceum Ogólnokształcącego im. Lotników Polskich w Oleśnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska