Czerwonohorskie Sedlo - raj dla wybrednych narciarzy

fot. Klaudia Bochenek
Na więcej miejsca na stoku można liczyć pod warunkiem, że na CHS wyruszymy skoro świt i nie będzie to weekend. Ale ostatecznie i w innych porach da się przeżyć, wszak Polaków tu zdecydowanie mniej niż w położonej bliżej granicy Ramzovej lub Ostrużnej.
Na więcej miejsca na stoku można liczyć pod warunkiem, że na CHS wyruszymy skoro świt i nie będzie to weekend. Ale ostatecznie i w innych porach da się przeżyć, wszak Polaków tu zdecydowanie mniej niż w położonej bliżej granicy Ramzovej lub Ostrużnej. fot. Klaudia Bochenek
Urozmaicone trasy, cudne widoki, dobre warunki śniegowe i duża przepustowość wyciągów to tylko niektóre z zalet Czerwonohorskiego Sedla. A jak kupimy całodniowy karnet, to jeszcze parkujemy za darmo!

Jeśli już dotrzemy do granicy w czeskich Mikulovicach, czeka nas jeszcze jakaś godzina jazdy samochodem. Rzecz jasna w zależności od panujących na drogach warunków oraz ilości wlokących się przed nami aut. Czesi, jeżdżąc po bożemu, wiedzą, co robią - wszak za przekroczenie prędkości można pozbyć się kilku tysięcy ciężko zarobionych koron. Za letnie bądź łyse opony grozi mniej więcej to samo.
Zatem ryzykować nie warto, bo na Czerwonohorskim z pustym portfelem to sobie ewentualnie możemy popatrzeć na śmigających po stokach narciarzy.

No, ale widoki - trzeba przyznać - przecudnej urody. CHS położone jest na przełęczy, a prowadzi nań najwyżej położona szosa w całych Czechach (1013 m n.p.m.). Dzięki temu też na brak śniegu nie można tutaj narzekać - świetne warunki panują od grudnia nawet do kwietnia. I to bez sztucznego naśnieżania, bo CHS to jedno z dwóch miejsc w czeskich Jesenikach, gdzie pośmigać można tylko i wyłącznie na naturalnym śniegu (drugim jest Pradziad - tam dośnieżać nie można, bo to rezerwat przyrody). Zatem nawet jeśli mamy w kieszeni mandat za szybką jazdę zamiast skipassa, to możemy sobie chociaż pooglądać otulony śniegiem krajobraz CHS.

Jednak Sedlo smakuje zdecydowanie lepiej w towarzystwie dwóch desek. Względnie jednej. Tutaj nawet ci bardziej wybredni narciarze znajdą coś dla siebie.

Do wyboru jest dziesięć tras (1 czarna, 2 czerwone, 7 niebieskich) o łącznej długości 4640 metrów. Nie zapomniano również o amatorach snowboardu oraz uprawiających narciarstwo biegowe.
Większość zjazdówek wytyczona jest po drugiej stronie szosy i to właśnie tam warto się poślizgać. Na początek może po niebieskiej, tej drugiej na prawo po zejściu z orczyka.

Tak dla rozpoznania terenu. Najpierw suniemy sobie na krechę przez całkiem przyjemną polankę, bacząc jedynie, coby nie nadziać się na kijki tych, co przed nami. Dalej całkiem przyzwoita górka, ale też chyba najbardziej eksploatowana, w związku z powyższym przetarcia na stoku są wprost proporcjonalne do gęstości szusujących narciarzy. Po sąsiedzku trochę lepiej, no i bardziej stromo. Bardziej zaawansowani mogą poszaleć na dwóch czerwonych trasach, a wariaci - na czarnej.

Na odpoczynek między jednym zjazdem a drugim nie ma co liczyć. Na osiem wyciągów, żadnej kanapy, same orczyki. Ale za to jaka przepustowość! Zabójcze przyspieszenie powoduje, że ci nieświadomi mało z butów nie wyskoczą. No, ale za to zero tracenia nerwów i czasu na stanie w kolejkach.
Dzięki temu na Czerwonohorskie wcale nie trzeba jechać na cały dzień. Kilka godzin niczym nie zmąconego szusowania w zupełności wystarczy.

Zatem około południa przy odrobinie szczęścia można komuś sprzedać karnet za połowę ceny i z poczuciem dobrze spełnionego narciarskiego obowiązku udać się do domu. Względnie na piwo.
Całodniowe jeżdżenie na CHS kosztuje 400 KC, a za pół dnia trzeba dać tylko o 100 mniej. Dla zmotoryzowanych dobra wiadomość - od tego roku na przełęczy można parkować za darmo, o ile wykupi się całodniowy skipass. Warto jednak jeszcze pamiętać, że o ile się chce skorzystać z owego parkingu, na przełęczy trzeba zameldować się nie później niż po 9.00. Potem o miejscach parkingowych można zapomnieć i nie pozostanie nic innego, jak zjechać w dół do wioski i wrócić skibusem.

Na zmęczonych i wygłodzonych narciarzy czeka na terenie skiareału kilka przyzwoitych knajpek, a na sennych - noclegi w pobliskim Jeseniku, znajdzie się też kilka łóżek w miejscowej Chacie (około 300 KC) lub w zdecydowanie droższym - Hotelu.

Na miejscu jest też wypożyczalnia sprzętu i skiserwis. A skoro wszystko jest włącznie ze śniegiem, to nie pozostaje nic innego, jak brać narty pod pachę i z oszałamiającą prędkością 50 km/h pędzić na Czerwonohorskie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska