Wielkanoc. Jak się zmieniał znak zbawienia

Ilustracje ze zbiorów ks. dr. hab. Piotra Maniurki
Krzyż jako kotwica, obok symbol ryb z rzymskich katakumb św. Sebastiana.
Krzyż jako kotwica, obok symbol ryb z rzymskich katakumb św. Sebastiana.
Każdy chrześcijanin wie, jak wygląda krzyż z cierpiącym Jezusem. Ale nie każdy wie, że przez wiele wieków przedstawiano ten znak inaczej niż dziś. A u początków Kościoła wcale nie był używany.
Dwie splecione ze sobą litery imienia Chrystusa oplecione wieńcem oznaczają zwycięstwo odniesione przez Jezusa na krzyżu.
Dwie splecione ze sobą litery imienia Chrystusa oplecione wieńcem oznaczają zwycięstwo odniesione przez Jezusa na krzyżu.

Dwie splecione ze sobą litery imienia Chrystusa oplecione wieńcem oznaczają zwycięstwo odniesione przez Jezusa na krzyżu.

Trudno sobie wyobrazić chrześcijaństwo bez znaku krzyża. Modląc się, robimy ten znak na sobie. Krzyż z tzw. pasyjką, czyli figurką umarłego za grzechy ludzi Jezusa, wisi w naszych domach, w szkołach, czasem w miejscach pracy. Gotowiśmy uwierzyć, że nigdy nie było inaczej. Tymczasem pierwsze znaki krzyża - i to bez wizerunku Chrystusa - pojawiły się dopiero w II wieku nowej ery, na sarkofagach. Zresztą trzeba się było nieźle naszukać, by znaleźć taki znak wyryty na grobie chrześcijanina. Skoro przed prześladowaniami ukrywali się sami chrześcijanie, to także ich symbol nie powinien rzucać się przesadnie w oczy. Narażałby grobowiec na zniszczenie, a współwyznawców zmarłego na zdemaskowanie, cierpienia, nierzadko na śmierć.

Jak tu czcić szubienicę
Zresztą przez kilka pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy wciąż wykonywana była kara śmierci przez ukrzyżowanie, niełatwo było znak hańby uczynić swoim znakiem rozpoznawczym. To było trochę tak, jakby ktoś dziś, tworząc jakiś ruch lub wspólnotę, za symbol wybrał sobie szubienicę.

- W dodatku szubienicę szczególnie okrutną i odrażającą - mówi ks. dr hab. Piotr Maniurka, historyk sztuki z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego i dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Opolu. - Śmierć na krzyżu była wyjątkowo hańbiąca, przeznaczona dla niewolników i najgorszych zbójów. Nie karano w ten sposób obywateli rzymskich (posiadający takie obywatelstwo św. Paweł został ścięty mieczem - przyp. red.). Dla nas dzisiaj krzyż jest znakiem świętym i godnym czci, ale wówczas budził przede wszystkim strach i odrazę.

Dla Żydów - a przecież głównie nimi byli pierwsi chrześcijanie - sama śmierć kogoś sprawiedliwego na krzyżu była trudna do zaakceptowania. W żydowskiej koncepcji Bożej sprawiedliwości nie mieściło się, by dopuścił On tak okrutną śmierć kogoś dobrego, świętego, nie mówiąc już o Synu Bożym. Nic dziwnego, że św. Paweł napisał, iż krzyż jest dla Żydów zgorszeniem, a dla pogan głupstwem.
Początkowo używano więc innych symboli Chrystusa. Kto czytał "Quo vadis", pamięta świetnie, że opisani przez Sienkiewicza pierwsi chrześcijanie używają jako znaku rozpoznawczego ryby. Właśnie ryba, a nie krzyż, pojawia się często jako symbol na grobach chrześcijan.

Krzyż jako kotwica, obok symbol ryb z rzymskich katakumb św. Sebastiana.
Krzyż jako kotwica, obok symbol ryb z rzymskich katakumb św. Sebastiana.

Krzyż jako kotwica, obok symbol ryb z rzymskich katakumb św. Sebastiana.

Świecka interpretacja wiąże ten fakt z tradycją spożywania ryb podczas stypy. Ale takie tłumaczenie jest co najmniej niewystarczające. W chrześcijańskiej tradycji przyjęło się wiązać rybę z kilkoma ważniejszymi znaczeniami.

Z jednej strony była ona znakiem chrztu i człowieka ochrzczonego. Skoro tego sakramentu udzielało się wówczas przez całkowite zanurzenie, nie przez polanie głowy jak dzisiaj, podobieństwo katechumena do pływajacej w wodzie ryby samo się narzucało.

Co ważniejsze, dla chrześcijan ryba była także symbolem samego Chrystusa. W tradycji utrwalił się akronim utworzony z pierwszych liter greckiego zwrotu: Jezus Chrystus Boży Syn Zbawiciel (Iesous Christos Theou Hyios Soter) tworzą słowo ICHTHYS, czyli ryba.

- Na grobie Abercjusza, biskupa Hierapolis z II wieku po Chrystusie umieszczono kosz ryb - wyjaśnia ks. prof. Kazimierz Dola, historyk Kościoła z Uniwersytetu Opolskiego. - Towarzyszący mu napis mówi o rybie jako o świętej uczcie ofiarnej. Ryba czy też ryby stają się tu symbolem Eucharystii. Jej zapowiedzią było opisane w Ewangelii cudowne rozmnożenie przez Jezusa chleba i ryb właśnie.

Obraz z jednego ze wczesnośredniowiecznych kodeksów - Chrystus na krzyżu ubrany w tunikę, atrybut władcy.
Obraz z jednego ze wczesnośredniowiecznych kodeksów - Chrystus na krzyżu ubrany w tunikę, atrybut władcy.

Obraz z jednego ze wczesnośredniowiecznych kodeksów - Chrystus na krzyżu ubrany w tunikę, atrybut władcy.

Krzyż zawarty w kotwicy
Znakiem używanym przez pierwszych chrześcijan w funkcji krzyża była kotwica - symbol nadziei na zbawienie. Znak ten można oglądać w katakumbach z II i III wieku. Na takich wyobrażeniach krzyż wpisywał się w kotwicę, a ta była symbolem życiowej postawy pierwszych chrześcijan - mocnego trwania w wierze i przy Chrystusie, oczekiwania na życie wieczne po śmierci, zaufania do Boga mimo prześladowań i burz atakujących Kościół oraz zakotwiczenia życia tu na ziemi w porcie nieba. Znakowi kotwicy bardzo często towarzyszą wypisane w jego sąsiedztwie słowa: nadzieja i pokój.

Warto przypomnieć, że właśnie krzyż - kotwicę umieścił w swoim biskupim herbie obecny ordynariusz opolski, bp Andrzej Czaja.

Sam znak krzyża utrwalał się coraz silniej w obyczajowości i sztuce chrześcijańskiej, odkąd na początku IV wieku cesarz Konstantyn Wielki zniósł karę śmierci przez ukrzyżowanie w rzymskim imperium. Ale i wtedy nie przedstawia się jeszcze powszechnie Chrystusa rozpiętego na krzyżu. Taki znak - zbliżony do współczesnych przedstawień męki Chrystusa utrwali się ostatecznie dopiero w V-VI wieku.

- Wcześniej wizerunek ukrzyżowania był zastępowany przez tzw. anasthasis, czyli wzniesienie, wystawienie, wskrzeszenie - mówi ks. prof. Piotr Maniurka. - Znak ten składa się z krzyża, ale bez ciała Jezusa, a nad nim wznosi się monogram Chrystusa złożony z liter X i P, czyli po grecku Chi i R. Otoczony jest wieńcem wawrzynu. U stóp krzyża - jak przy grobie Chrystusa - czuwają rzymscy żołnierze. Przy takim przedstawieniu krzyża znak hańby staje się znakiem zwycięstwa. Tak wyobrażony krzyż przedstawia nie tyle mękę Chrtystusa, co chwałę Jego zmartwychwstania - zwycięstwo Jezusa nad śmiercią. Zarówno monogram Jezusa, jak i otaczający go wieniec są znakiem tryumfu.

Zdaniem ks. prof. Doli, w owym anasthasis ważniejsze od realnego pokazania męki Pańskiej jest przedstawienie teologii Jego śmierci i zmartwychwstania.

Na próby realistycznego pokazywania, jak to się stało, że Jezus umarł na krzyżu, przyjdzie dopiero czas i to przede wszystkim na Zachodzie. Chrześcijański Wschód koncentruje się nie tyle na ilustrowaniu męki, co na jej teologicznej interpretacji. Można w pewnym uproszczeniu powiedzieć tak - Zachód w pewnym momencie zaczął się zastanawiać: jak to jest możliwe, że człowiek, ten który cierpi i umiera, jest Bogiem. Wschód pytał raczej: jak to jest możliwe, że Bóg stał się człowiekiem, cierpiał i umarł.
W potocznej świadomości współcześnie zwykliśmy raczej oddzielać śmierć Chrystusa od Jego zmartwychwstania, w dawnych wiekach te dwa wydarzenia stanowiły dla wierzących jedną całość. Szczególnym symbolem tej całości jest bazylika w Jerozolimie. Mieszczą się w niej zarówno miejsce śmierci, jak i grób Chrystusa.

Charakterystyczne jest, że tę samą świątynię chrześcijanie zachodni nazywają bazyliką Grobu Pańskiego, a wschodni bazyliką Zmartwychwstania.

Korona, ale nie cierniowa
Kolejnym krokiem w stronę realnego przedstawiania męki Chrystusa, do jakiego przywykliśmy współcześnie, było umieszczanie na przecięciu poziomej i pionowej belki krzyża popiersia Pana Jezusa, postaci baranka paschalnego albo otoczonej aureolą ręki Chrystusa. Postać Jezusa na krzyżu, tym bardziej obnażona, jest wtedy jeszcze absolutną rzadkością.

Zdaniem ks. prof. Maniurki, jednym z najstarszych przedstawień ukrzyżowania jest wizerunek na drewnianych cyprysowych drzwiach kościoła św. Sabiny w Rzymie z V wieku. Przedstawia on Chrystusa jako postać z rozłożonymi ramionami w centralnej kwaterze drzwi, a obok Niego dwóch złoczyńców. Chrystus ma otwarte oczy. Nie jest zatem umarłym, a żyjącym Bogiem, promieniującym godnością.
Inny ciekawy obraz krzyża widnieje na płytce z kości słoniowej z V wieku znajdującej się w British Museum. Obok Chrystusa przybitego do drzewa krzyża umieszczono - na zasadzie przeciwstawienia - Judasza wiszącego na drzewie śmierci.

Charakterystyczny dla tamtych czasów wizerunek Ukrzyżowanego można znaleźć na wielu wczesnośredniowiecznych miniaturach. Zwraca uwagę, że Pan Jezus nie jest na nich obnażony jak na późniejszych obrazach. Ubrany w tunikę, która oznacza władcę, nad głową ma aureolę, a na niektórych wyobrażeniach nawet koronę i to nie cierniową, ale królewską. Jezusowi wyraźnie zostają przeciwstawieni łotrzy - obnażeni, tylko w przepaskach biodrowych. W sąsiedztwie krzyża przedstawia się już Matkę Bożą i żołnierzy grających w kości o szatę skazańca, ale tryumf Jezusa nad śmiercią jest tu wyraźnie ważniejszy niż pokazanie Jego męki czy cierpienia.

- Trzeba pamiętać - uważa ks. Maniurka, że dla pierwszych chrześcijan, szczególnie w czasie, gdy żyli jeszcze świadkowie obecności Chrystusa na ziemi, Jego istnienie, także istnienie na ziemi, było czymś naturalnym. Byli przywiązani do żyjącego Boga, toteż malując czy rzeźbiąc postaci związane z tajemnicami Wielkiego Tygodnia, eksponują bardziej Zmartwychwstanie niż samą mękę na krzyżu. Wizerunek Ukrzyżowanego jako władcy, Zmartwychwstałego, przetrwa także w kolejnych wiekach, aż po sztukę romańską.

Jezus wiszący na krzyżu, drzewie życia, a obok Judasz na drzewie śmierci.
Jezus wiszący na krzyżu, drzewie życia, a obok Judasz na drzewie śmierci.

Jezus wiszący na krzyżu, drzewie życia, a obok Judasz na drzewie śmierci.

Chrystus umarły, z zamkniętymi oczami, pojawi się dopiero począwszy od IX-X wieku. Cierpienie Mesjasza upowszechni się ostatecznie w sztuce gotyku. A wyobrażenie Chrystusa obnażonego okazało się trudne do zaakceptowania nie tylko przez chrześcijan w Europie.

- Podobny problem napotkali ewangelizujący Chiny jezuici - mówi ks. prof. Kazimierz Dola. - Nagość, jakakolwiek, nie tylko nagość Syna Bożego była nie do zaakceptowania przez tamtejszą estetykę dworską. Więc misjonarze, by nie drażnić, mówili o Chrystusie, o etyce płynącej z Ewangelii, ale krzyża właściwie nie pokazywali.

Teologia na płótnie i desce
Wśród wyobrażeń męki Pańskiej wyróżnia się pochodząca z XII wieku wykonana w Landsbergu miniatura, przedstawiająca nie tylko Jezusa na krzyżu, ale próbująca pokazać niejako przy okazji możliwie pełną historię zbawienia.

Obok krzyża stoją dwaj żołnierze, jeden z włócznią, drugi z gąbką i wiadrem z octem w rękach. Między nimi a Maryją i św. Janem Ewangelistą umieszczone są: po prawej ręce postać kobieca symbolizująca Kościół, siedząca na zwierzęciu mającym 4 głowy symbolizujące 4 ewangelistów, po lewej personifikacja Synagogi. Ta ostatnia ma zasłonięte oczy, co uwidacznia, że nie poznała w Jezusie Zbawiciela. Przedstawiona jest więc na ośle, symbolu głupoty. Na znak utraty władzy opuściła w dół włócznię, zaś na kolanach trzyma kozła - symbol ofiar Starego Przymierza.

Jest to mało "ekumeniczne" obrazowanie, oparte na rozumowaniu, że skoro Chrystus umiera na krzyżu i otwiera swoją ofiarą bramy nieba, Synagoga razem ze Starym Testamentem przechodzą do historii. Postać wyobrażająca Kościół podsuwa kielich pod przebity żołnierską włócznią bok Jezusa, by zebrać krople cennej, przelanej za zbawienie ludzi krwi. Ma to przypominać wiernym, że odtąd będzie ona obecna na ołtarzach podczas mszy św.

Wizerunek Pana Jezusa na krzyżu pochodzący z drzwi kościoła św. Sabiny pochodzi z V wieku.
Wizerunek Pana Jezusa na krzyżu pochodzący z drzwi kościoła św. Sabiny pochodzi z V wieku.

Wizerunek Pana Jezusa na krzyżu pochodzący z drzwi kościoła św. Sabiny pochodzi z V wieku.

Na obu brzegach miniatury umieszczone są postaci dwóch łotrów. Pod krzyżem artysta namalował otwarty grób Adama, do którego spływa z krzyża krew Chrystusa i oczyszcza go. Całość dopełniają zapowiadające zmartwychwstanie postaci zmarłych wychodzące z grobów oraz rozdarta zasłona świątyni.

- Na tym przykładzie widać dobrze, jaką funkcję pełniła sztuka w średniowieczu - mówi ks. prof. Piotr Maniurka. - Przed wynalezieniem druku i upowszechnieniem się umiejętności czytania, prawdy wiary przekazywano właśnie za pomocą pędzla i farb. Malarze, często zakonnicy, edukując wiernych, starali się połączyć na jednym obrazie jak najwięcej teologicznych treści.

Chrystus nowym Adamem
Około XV wieku popularność zyskują tzw. żywe krzyże. Z ich belek wyrastają ręce. Umieszczona najwyżej otwiera kluczem bramy niebieskiej Jerozolimy, ta wychodząca z dolnej belki uderza młotem w piekło, szatana (przedstawionego jako Lewiatan), grzech (wąż z jabłkiem w pysku) i śmierć (szkielet). Prawa ręka koronuje personifikację Kościoła, lewa uderza mieczem w Synagogę.

Na wielu średniowiecznych wyobrażeniach ukrzyżowanie zostaje przeciwstawione scenie w raju.
- Ewa stoi pod drzewem rajskim - mówi ks. Piotr Maniurka. - Nowa Ewa, Maryja pod krzyżem Chrystusa. Ewa symbolizuje upadek i grzech, Maryja posłuszeństwo i zgodę z Bogiem. To, co Ewa utraciła, współdziałając z Adamem, to Maryja odzyskuje wraz z Jezusem. Wreszcie tak jak wiszący na rajskim drzewie wąż stał się symbolem grzechu pierworodnego, tak przybity do drzewa krzyża Chrystus otwiera bramy nieba odkupionym grzesznikom.

Ciekawym zabiegiem jest też połączenie w jedno Chrystusa umarłego i zmartwychwstałego. Jak na - przechowywanej w Londynie - ilustracji z XV-wiecznego modlitewnika Aleksandra Jagiellończyka. Chrystus na krzyżu i w cierniowej koronie stoi jednocześnie nad pustym grobem, pokazuje rany w nogach, rękach i boku. Umieszczone obok krzyża narzędzia krzyżowania już są niepotrzebne. Chrystus okazał się mocniejszy od szatana, życie silniejsze od śmierci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska