Czasy nie były łatwe i dla Polaków, i dla Rosjan: epoka Breżniewa, kryzys, stan wojenny i trzęsące domami odrzutowce. Ale dla absolwentów działającej przy ul. 1 Maja Szkoły nr 28 Północnej Grupy Wojsk Radzieckich to były najpiękniejsze lata życia.
- Kiedy przyjechałem do Brzegu, nie znałem ani słowa po polsku. Od sąsiadów dostaliśmy pieniądze na pierwsze zakupy i w sklepie przeżyłem szok: u nas takich towarów nie widziałem - wspomina Jurij Pietrow z Petersburga, który mieszkał w Brzegu przy ul. Kochanowskiego w latach 1978-83.
Jego ojciec major Leonid Pietrow odpowiadał w radzieckiej jednostce za sport. - W czerwonych koszarach i na lotnisku urządzał sportowe kompleksy, a na osiedlu w Skarbimierzu wyczyścił i doprowadził do użytku poniemiecki basen, z którego potem wszyscy korzystaliśmy. To smutne, że dziś niewiele z tego zostało - mówi Jurij. Choć od ostatniej wizyty minęło ponad 20 lat, Pietrow pięknie mówi po polsku i doskonale pamięta budynki, miejsca i ludzi.
Uczestnicy zjazdu chętnie robili sobie zdjęcia pod herbem Brzegu.
(fot. fot. Jarosław Staśkiewicz)
- Znalazłem bliskich znajomych - panią Renię i jej córki - opowiada Jurij. - Przed laty nasze rodziny przyjaźniły się. A kiedy w Polsce przyszedł kryzys i z półek zniknęły towary, pomagaliśmy im jak mogliśmy. Przyjęli mnie bardzo ciepło.
Pietrow był jednym z kilkunastu uczniów radzieckiej szkoły, którzy w ubiegłym tygodniu przyjechali do Brzegu na spotkanie po latach. To już drugi taki szkolny zjazd - na pierwszym pojawiło się ponad 30 osób z całej Europy.
- Teraz kilka osób nie dojechało, bo z powodu tragedii w Smoleńsku polskie konsulaty przez kilka dni nie działały i nie wszyscy zdążyli otrzymać wizy - mówi Siergiej Kifiak, twórca strony internetowej i forum "wypustnikow", czyli absolwentów szkoły.
To dzięki niemu i Arinie - szkolnej koleżance z Brzegu, a dziś żonie Siergieja - absolwenci mają miejsce do spotkań. Z pomocą internetu udało się też odnaleźć utracone na przełomie lat 80. i 90. kontakty między uczniami i znajomymi.
I, co szczególnie ważne, okazało się, że brzeżanie z dużym sentymentem wspominają radzieckich sąsiadów.
- Spory między władzami Rosji i Polski są dla mnie niezrozumiałe, między zwykłymi ludźmi jest zupełnie inaczej - mówi Kifiak. - Kiedy na ulicy brzeżanie słyszą rosyjski język to podchodzą, pytają, wspominają. Równie przyjaźnie podchodzą do nas pracownicy hoteli - podkreśla Siergiej.
- Bo przyjaźń znaczy dużo więcej niż polityka - potwierdza Grażyna Garbe z ul. Liliowej, która za sąsiadów miała właśnie Rosjan. Po latach przyjechała do niej pani Ania i jej córka Irina, wówczas uczennica radzieckiej szkoły. - Wszyscy sympatycznie wspominamy tamto sąsiedztwo, bo to byli mili, ciepli ludzie. I tacy zostali do dziś - dodaje.
Anatolij Dubrowskij z Moskwy podczas kilku dni pobytu w Brzegu był na lotnisku, w czerwonych i szarych koszarach, w Ambrozji, za kanałem (gdzie młodzi Rosjanie chodzili na pikniki), w parku Wolności i dziesiątkach innych miejsc.
- Były momenty, kiedy płakałem przypominając sobie dawne czasy. Chciałem wszystko zobaczyć i spałem po trzy godziny na dobę - opowiadał na zakończenie pobytu. - To w końcu był najpiękniejszy okres w moim życiu.
- Bo jedyny, kiedy nie mieliśmy żadnych problemów - dodawała Olga, która przyjechała z Białorusi. Jewgienij Bogomiakow przypominał, jak co sobotę biegł do kiosku po Dziennik Ludowy. - W środku były postery z gwiazdami. I jak jeździłem na wakacje "w Sajuz", to sprzedawałem te plakaty po 10 rubli - przypomina ze śmiechem. - To był najlepszy biznes w moim życiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?