Kiedyś wołała: Sędzia kalosz! Dziś sama sędziuje mecze

fot.
Karolina Radzik z Opola odnosi w świecie kolejne sukcesy jako piłkarska sędzina

Życie toczy się wokół piłki. Życie nie tylko panów, którzy siedzą obecnie przed telewizorami, najchętniej w piłkarskich pubach i daleko od domowych obowiązków śledzą mundialowe rozgrywki, wypełniając skrzętnie kolejne tabele awansów i spadków. Piłka zdominowała także życie Karoliny Radzik.

Opolanka właśnie wróciła z Mistrzostw Europy Kobiet rozgrywanych w Macedonii. Była jedyną tam sędziującą Polką. To sukces porównywalny do tego, jaki odniósł inny sędzia piłkarski z Opolszczyzny Ryszard Wójcik, który gwizdał mecze Ligii światowej.

Być zauważonym przez obserwatora UEFA i zakwalifikowanym nie tylko do półfinału, ale i do gwizdania meczu finałowego - to osiągnięcie, z którego jestem niezwykle dumna. W tym miejscu składam podziękowanie mojemu dyrektorowi, panu Piotrowi Szforsowi - za wyrozumiałość.

Karolina była skazana na piłkarskie emocje już od najmłodszych lat. Jej tato był znanym opolskim sędzią, i na mecze bardzo często woził z sobą córeczkę. Ta stała obok boiska i starała się wiernie naśladować reakcje kibiców. Skubała słonecznik, a - gdy trzeba było - krzyczała na swego tatę: Sędzia kalosz! Sędzia kalosz!

Mucha kopnie piłkę
To, że zaczęła uczyć się rzemiosła: studiować tajniki przepisów piłkarskich, meczowych scenariuszy, sędziowskich dylematów, było naturalne. A czasami są to dylematy niezwykłe, w jednym z testów sędziowskich znajdowało się na przykład pytanie, co zrobić, jeśli na torze piłki, lecącej praktycznie do pustej bramki, pojawiła się przeszkoda zupełnie niezwiązana z meczem - na przykład ptak, a nawet… mucha.

- Na szczęście takich "szczegółowych" pytań już w testach nie ma - mówi opolanka. Od dwóch lat jest sędziną międzynarodową futbolu kobiecego, ale prowadzi też męskie spotkania drużyn naszego regionu. Nie każda sędzina tak może. - Faktem jest, że mężczyźni i kobiety mają inną wydolność i kondycję.

Dlatego testy sprawnościowe wymagają innych minimalnych wyników. Ale jeśli, któraś z nas podczas testów osiągnie wyniki "męskie" - może gwizdać na meczach piłkarzy, nie tylko piłkarek - wyjaśnia. Podczas testu interwałowego (na przykład część dystansu trzeba przebiec, część przemaszerować) czas wykonania każdego etapu testu jest - w przypadku mężczyzn - o minimum 5 sekund krótszy. A to w biegu na 150 m bardzo długo. Ale Karolina osiąga takie męskie wyniki. Więc sędziuje także facetom.

Sędzia - kalosz, sędzia - Bóg
- Bywa, że dla facetów, szczególnie tych na widowni, fakt, że spotkanie prowadzi kobieta, jest powodem do różnych przycinków. Po każdej mojej decyzji, która nie jest korzystna dla ich drużyny krzyczą ""Do garów!", "Blondynka!"- mówi wtedy - Niech tam! Im głośniej będą krzyczeć, tym mocniejszej farby blond będę używać. A do garów i tak mnie nie ciągnie . Bywa też, że wobec sędziny stosowane są typowe sztuczki zmiękczające jej serce.

Raz dostała przed meczem od kibiców jednej z drużyn trzy bukiety kwiatów. I tak gwizdała sprawiedliwie, Nie przymykała oka na przewinienia ich zawodników. Innym razem - piłkarz ukarany żółta kartką - zaproponował, aby zasadność tej decyzji przedyskutować po meczu, w kawiarni…

- Na meczach międzynarodowych, a już szczególnie na Mistrzostwach Europy, sędziego traktuje się o wiele lepiej, niż w Polsce. Tam arbiter to świętość. Potwierdziły to także spotkania w Macedonii - mówi opolanka. Karolina miała szczęście gwizdać na stadionie narodowym mecz otwarcia Macedonia - Hiszpania: - To było święto, na trybunach było czuć podniosłą atmosferę. Kibice nie siedzieli podzieleni na narodowe sektory. Wręcz przeciwnie: obok Macedończyków, widziałam Hiszpanów.

Różnili się kolorami strojów oraz tym, że każdy z nich wiwatował po akcji innej drużyny. Poza tym razem świetnie się bawili. Na mecze przychodziły całe rodziny, nawet po dwadzieścia osób: dziadkowie, ciotki, dzieci. Jako mama 7-letniego syna, z którym też chcę bezpiecznie chodzić w Polsce na mecze piłki nożnej - patrzyłam na to z ogromną zazdrością - wspomina opolska sędzina.

A u nas plują
Zna polskie piłkarskie zwyczaje od podszewki. Jak mówi - najgorsze jest to, że także wśród trenerów, którzy powinni być przykładem dla swych zawodników - dominują zachowania bliższe kibolom idącym na ustawki. - Niedawno sędziowałam mecz, gdzie piłkarze pluli na siebie, za co oczywiście ich ukarałam. To jeszcze nic, słyszałam o trenerze, którzy wpuszczając na boisko zawodnika, niepełnoletniego zresztą, wbija mu do łba: - Zabij go! Połam mu nogi!

Oczywiście piłkarki też nie są święte. Widziałam już akcję, kiedy jedna drugiej dała z bańki… Na meczach, które sędziowała w Macedonii, nie musiała użyć ani jednej kartki. Dlaczego? - Bo trenerzy drużyn naprawdę wysokiej klasy uczą walki, techniki i taktyki piłkarskiej. Nie uczą chuligaństwa - wyjaśnia - zawodniczki grały czysto. Faule, po których należy odgwizdać karnego, na przykład uderzenie w głowę, nie zdarzały się.

Sędzia pod obserwacją
Nie tylko piłkarki były w Macedonii poddawane ostrym ocenom. Sędziny także były obserwowane przez przedstawicieli UEFA, którzy wystawiali im noty i decydowali, czy przejdą do kolejnych etapów Mistrzostw. Mistrzostwa zaczęły się z obsadą 6 sędzin głównych. Na finałowe mecze pozostały dwie, w tym dziewczyna z Opola. - To kolejny sukces. Tym bardziej, że byłam oceniana przez wielki sędziowski autorytet, pana Bo Karlssona ze Szwecji - mówi Karolina Radzik. - Cały świat zobaczył, że polskie sędziny potrafią poprowadzić mecze na wysokim, międzynarodowym poziomie.

Pomiędzy meczami arbitrowie mieli zajęty czas. Organizatorzy zadbali, abyśmy poznali okolicę. Ale my przede wszystkim musiałyśmy trenować. Trening po meczu był podporządkowany odnowie biologicznej: basen, siłownia, trochę rozbiegania. Trening drugiego dnia po meczu miał już charakter szybkościowy - wyjaśnia opolanka.

Były łzy
Tam, gdzie są kobiety, zwykle są też wielkie wzruszenia. Leją się łzy. Chociażby dlatego, że sędziny stanowiły bardzo zgrany zespół i z żalem przyjmowały wyjazd z mistrzostw kolejnych z nich. We znaki dawała się także rozłąka z domem.
- Nie było mnie przy synku w Dniu Dziecka, ani parę dni później, w jego urodziny - wspomina Karolina Radzik.

- Codziennie rozmawialiśmy przez skyp-a. Gdy składałam mu życzenia i przepraszałam, że jestem daleko, odpowiadał: - Nie martwię się tym, zostań jak najdłużej, chcę Cię oglądać w telewizji, wtedy jestem taki dumny!
No i mama została do ostatniego dnia Mistrzostw. Teraz już razem będziemy oglądać mundialowe rozgrywki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska