Synagogi w ogniu. Jak wyglądała w Opolu noc kryształowa?

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Rozmowa z dr. Maciejem Borkowskim, historykiem z Instytutu Śląskiego, autorem książki "Gmina żydowska w Opolu w latach 1812-1944".

- Jak wyglądała w Opolu "noc kryształowa", której 72. rocznica przypadła przed dwoma dniami?
- Bardzo podobnie jak w innych miastach należących do Rzeszy. Była to starannie zaplanowana, absolutnie niespontaniczna akcja. 9 listopada w ramach obchodów 15. rocznicy puczu monachijskiego z 1923 roku około 23.30 na opolskim rynku zebrali się na uroczystym apelu członkowie SS, SA i Hitlerjugend, by - jak pisano wtedy - w dumnym smutku uczcić poległych za faszystowskie Niemcy. Nieco wcześniej, bo o 22.00, transmitowano przez radio przemówienie ministra propagandy Josepha Goebbelsa, w którym wezwał on do pogromu Żydów.

- Szczytem i symbolem owego pogromu było podpalenie tzw. nowej synagogi opolskiej.
- Ono przebiegło w naszym mieście specyficznie. Do podpalenia świątyni zmuszono bowiem samego rabina, Hansa Hirschberga. Dla porównania, we Wrocławiu, naziści nie pozwolili wprawdzie rabinowi wynieść z synagogi zwojów Tory, ale ogień podłożyli sami. W Opolu rabina wleczono wśród urągań, wrogich okrzyków i rękoczynów w nocnej koszuli, mimo listopadowego zimna, z Rosenbergerstrasse 10, czyli z dzisiejszej ulicy Oleskiej, mniej więcej na wysokości "Szarej Willi", do synagogi przy Hafenstrasse (dzisiejszej ul. Piastowskiej). Tu wręczono mu kanistry z benzyną, kazano ją rozlać wewnątrz świątyni i własnymi rękami podpalić.

- Straży pożarnej, jak się domyślam, nie wzywano?
- Wprost przeciwnie. Straż pożarna była na miejscu. Tyle że pilnowała raczej, by budynek doszczętnie spłonął, a jednocześnie by ogień nie przeniósł się na inne gmachy, szczególnie na nieodległą rejencję opolską, czyli dzisiejszy budynek urzędu wojewódzkiego. Pożar był ogromny, bo gmach był wielki, z mnóstwem elementów drewnianych wewnątrz i sporymi oknami. Pożarowi przyglądali się z bliska zastępca prezydenta policji i nadburmistrz miasta. Ale było go widać także z daleka.

- Mamy jakieś relacje świadków pożaru?
- W 1997 roku były mieszkaniec Opola, pan Johannes Huppa - w 1938 roku bodaj 13-letni chłopiec mieszkający w okolicach kompleksu koszar przy ul. Plebiscytowej - relacjonował, że z ich domu można było zobaczyć łunę nad synagogą. Jest to o tyle zrozumiałe, że tamta część miasta jest położona wyraźnie wyżej od rynku, a bloków, które mogłyby przesłaniać widok, wówczas w mieście nie było. Pan Huppa opowiadał, że rano pobiegli z kolegami zobaczyć zgliszcza świątyni. Po powrocie dostał w skórę od matki, która bała się, że mogło mu się stać coś złego.

- Czy cokolwiek z synagogi ocalało?
- W niektórych miastach naziści zadbali, by przed pożarem wynieść cenny księgozbiór. W Opolu o tym nie pomyślano, toteż biblioteka i archiwum gminy żydowskiej spłonęły. Kiedy tylko zgliszcza wystygły, zaczęła się rozbiórka synagogi i trwała do kwietnia 1939 roku. Wtedy po świątyni został już tylko pusty plac.

- Przypomnijmy, jakim budynkiem była synagoga…
- Duży i bardzo okazały, utrzymany w stylu mauretańskim gmach ozdobiony wielką kopułą zaprojektował architekt Felix Henry. Nazywano ją ozdobą miasta. Wewnątrz miała ona 600 miejsc siedzących w dużej sali modlitewnej, ale była jeszcze mała sala modlitewna, wspomniane archiwum, miejsce spotkań zarządu gminy żydowskiej. Całość warta aż 200 tysięcy marek była dowodem, że społeczność żydowska w Opolu odznaczała się sporą zamożnością i znaczeniem. To był pokaz siły ekonomicznej. Bo też inaczej niż na wschodzie, w Opolu proletariatu żydowskiego nie było. Żydzi stanowili grupę niezbyt liczną, ale dobrze wykształconą, wykonującą prestiżowe zawody i tym samym bogatą. A synagoga, przypomnijmy, była budowlą stosunkowo nową. W 1897 roku konsekrował ją i zapalił w jej wnętrzu wieczne światło rabin Leo Baeck.

- Co działo się w czasie "nocy kryształowej" w Opolu poza spaleniem synagogi?
- Jak wszędzie, nazistowskie bojówki rozeszły się po mieście wznosząc antysemickie okrzyki i śpiewając pod adresem Żydów wulgarne piosenki. Zniszczono i splądrowano 13 dużych żydowskich sklepów, przede wszystkim w Rynku i przy ul. Krakowskiej, a właścicieli i ich rodziny pobito. Jak wszędzie nałożono na Żydów karną kontrybucję. Według relacji Pawła Kwoczka, członkowie SA zaciągnęli warty przed zniszczonymi sklepami. Ich właściciele na własny koszt musieli natychmiast zabić wybite okna deskami, a w ciągu dwóch dni oszklić je na nowo. Po dokonaniu remontu zostali zaś zmuszeni do sprzedaży sklepów w cenie ustalonej przez państwo.

- Przy okazji pogromu ucierpieli także mieszkający w Opolu Żydzi, obywatele polscy...
- Pisał o tym polski konsul w Opolu, Jan Małęczyński, który interweniował, gdy doszło do zniszczenia sklepu Maxa Pfiffera, Żyda i obywatela polskiego. Dwóch esesmanów przy biernej asyście policji zdemolowało siekierami i młotkami okno wystawowe i urządzenie sklepu. Konsul złożył oficjalny protest w rejencji opolskiej. Pół godziny po tej interwencji zadzwonił do niego wiceprezydent policji, wyrażając ubolewanie i zapewniając, że użyje wszystkich środków, by w przyszłości zabezpieczyć obywateli polskich przed ekscesami.
- Jak reagowali na pogrom Żydów pozostali mieszkańcy Opola?
- Nie ma żadnych informacji źródłowych wskazujących, by ktokolwiek protestował przeciw temu gwałtowi. Część opolan, która uwierzyła Hitlerowi i której działo się dobrze pod rządami narodowych socjalistów, pewnie identyfikowała się z władzą i dla nich niszczenie żydowskiego mienia i bicie Żydów nie było niczym złym. Jad faszyzmu zrobił swoje. Innym było to obojętne, a pozostali zwyczajnie bali się, że za jakikolwiek sprzeciw sami zapłacą prześladowaniami.

- Na ile przebieg "nocy kryształowej" przyczynił się do emigracji Żydów z Opola?
- W dużym stopniu. Po niej nie było już wątpliwości, że społeczności żydowskiej nic nie chroni przed działaniem ustaw rasistowskich, które już wcześniej spowodowały m.in. tzw. aryzację niektórych zawodów - lekarzy, aptekarzy, prawników - i wiele innych szykan. Skoro posunięto się do palenia świątyń, wielu Żydów, domyślało się pewnie, że zabijanie ludzi może być tylko kwestią czasu. Wśród emigrantów znaleźli się m.in. Friedlaenderowie, najbogatsza rodzina żydowska w Opolu, i rabin Hans Hirschberg. Aresztowany - jak wszyscy mężczyźni - prewencyjnie po "nocy kryształowej", został jednak wypuszczony na wolność i wyjechał na przełomie stycznia i lutego 1939 roku w dużej fali emigrantów najpierw na Kubę, a potem do USA, gdzie pracował jako rabin do 1980 roku. Na marginesie, przed wyjazdem emigranci musieli jeszcze uiścić podatek od ucieczki z Rzeszy (Reichsfluchtsteuer). Skalę emigracji ilustrują liczby. W 1932 roku Opole zamieszkiwało 607 Żydów, rok później 525, a według ostatniego przedwojennego spisu ludności, w maju 1939, już tylko 299 osób, czyli 0,6 procent wszystkich opolan.

- W innych miastach na Śląsku Opolskim też doszło do pogromów?
- Tak, była to przecież akcja ogólnoniemiecka, prowadzona według jednego szablonu. Do pogromów i niszczenia synagog doszło m.in. w Głubczycach, Głogówku, Wołczynie, Oleśnie, Kietrzu, Prudniku, Nysie, Strzelcach Opolskich, Kluczborku i Lewinie Brzeskim. W Głogówku podpalono synagogę, ale potem ją ugaszono, bo z powodu zwartej zabudowy pożar mógł rozprzestrzenić się na miasto.

- Dlaczego do "kryształowej nocy" w ogóle doszło?
- Akcja była starannie zaplanowana. Szukano tylko pretekstu i tym pretekstem stał się zamach na zupełnie zresztą nieznanego i podrzędnego urzędnika ambasady niemieckiej w Paryżu Ernsta vom Ratha. Postrzelił go Żyd, Herszel Grynszpan, gdy dowiedział się od siostry, że została ona wraz z rodzicami i dużą grupą Żydów mających polskie paszporty wysiedlona z Niemiec do Zbąszynia w Polsce. Vom Rath po dwóch dniach zmarł, a Goebbels już miał pretekst, by niszczyć synagogi i plądrować własność żydowską. Z takiego przebiegu "nocy kryształowej" bardzo niezadowolony był lubiący bogactwo i luksusy Hermann Goering. Uważał, że można było zabić ludzi, ale ich mienie należało przejąć, a nie niszczyć. Ostateczną odpowiedzialność za "noc kryształową" ponosi jednak sam Adolf Hitler. Kto wie, jak funkcjonowała Trzecia Rzesza, nie ma wątpliwości, że akcja musiała nastąpić za jego zgodą, a może i z jego inicjatywy. Dotyczy to i "nocy kryształowej", i konferencji w Wannsee, gdzie podjęto decyzję o dokonaniu Holokaustu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska