Rewolucja przy urnach zachęci nas do głosowania?

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Nowy kodeks wyborczy został właśnie przyjęty przez Sejm i Senat. Jeszcze tylko podpis prezydenta – a Bronisław Komorowski nie zapowiada sprzeciwu – i mała rewolucja przy urnach stanie się faktem.
Nowy kodeks wyborczy został właśnie przyjęty przez Sejm i Senat. Jeszcze tylko podpis prezydenta – a Bronisław Komorowski nie zapowiada sprzeciwu – i mała rewolucja przy urnach stanie się faktem.
Senat i rady większości gmin wybierzemy w okręgach jednomandatowych. Głosowanie będzie się odbywać w dwa dni. Z zagranicy będzie można oddać głos pocztą - zdecydował parlament.

Wybory zawsze od 7.00 do 21.00

- Zasadniczą zmianą jest to, że kodeks wyborczy opisuje zasady dotyczące wyborów do Sejmu i Senatu, prezydenckich, do Parlamentu Europejskiego, do rad gmin, powiatów i do sejmików oraz wyboru wójtów, burmistrzów i prezydentów miast - mówi Rafał Tkacz, dyrektor opolskiej Delegatury Krajowego Biura Wyborczego. - Jedna ustawa zastępuje 5 dotychczasowych. Dzięki temu przepisy wyborcze staną się bardziej spójne.

Dotychczas nawet godziny głosowania były różne w różnych ordynacjach. Sejm i Senat wybieraliśmy od 6.00 do 20.00, a władze samorządowe od 8.00 do 22.00. Według nowego prawa wszystkie głosowania powinny się odbywać między 7.00 a 21.00. Organ ogłaszający wybory (jesienne głosowanie do Sejmu i do Senatu zarządza prezydent RP) zdecyduje, czy wybory mają się odbywać jak dotychczas w niedzielę czy w ciągu dwóch dni - także w poprzedzającą ją sobotę.

- Dwudniowe głosowanie ma zwiększyć frekwencję wyborczą - uważa dr Grzegorz Balawajder, politolog z Uniwersytetu Opolskiego - zobaczymy w praktyce, czy tak się stanie. Nadzieje są. Choćby dlatego, że zwykle wyborców ubywało przy urnach, jeśli w wyborczą niedzielę lało. Jest szansa, że przynajmniej jeden z dwóch wyborczych dni będzie pogodny.

Inną nowością będzie możliwość głosowania pocztą dla wyborców mieszkających za granicą, ale legitymujących się polskim paszportem lub dowodem osobistym. Niestety, ten sposób uczestnictwa w wyborach nie poprawi zaniżonej przez emigrację z Opolszczyzny frekwencji w naszym regionie.

- Aby oddać głos w ten sposób, wyborca musi powiadomić konsula o zamiarze głosowania nie później niż na 15 dni przed wyborami. Konsul wyśle mu obwieszczenie wyborcze, karty do głosowania i instrukcję - wyjaśnia Rafał Tkacz. - Wyborca po zaznaczeniu swojego głosu na własny koszt odeśle dokumentację konsulowi. Tak oddany głos trafi do urny w konsulacie. Wszyscy głosujący za granicą wybierają kandydatów z okręgu Warszawa Śródmieście. I ich głosy tam liczą się do frekwencji. W wyborach samorządowych nie ma w ogóle możliwości głosowania z pomocą poczty.

Jednomandatowe okręgi? Nareszcie!

Największą rewolucją nowego kodeksu wyborczego jest możliwość głosowania w okręgach jednomandatowych. Na razie tylko w wyborach do Senatu i do rad gmin (z wyjątkiem miast na prawach powiatu).

Eksperci są zgodni. Największe nadzieje na zmniejszenie wpływu partii na nasze codzienne życie dają wybory jednomandatowe do rad gmin. Jeśli w danej gminie rada liczy 15 osób, gmina zostanie podzielona na 15 okręgów wyborczych i w każdym z nich wyłoniony zostanie jeden radny.

- Uważam, że jest to krok w dobrym kierunku - uważa dr Danuta Berlińska, socjolog z Uniwersytetu Opolskiego i zwolenniczka jednomandatowych okręgów wyborczych. - Wielka polityka nie powinna bardzo ingerować w działania samorządu, który zajmuje się przecież sprawami związanymi ze zwykłym życiem zwykłych ludzi. Więc dzięki ordynacji większościowej albo rady gmin zostaną odpolitycznione, albo przynajmniej partie polityczne będą musiały szukać osób zaufania społecznego, bo tylko tacy ludzie mogą wygrać w okręgu jednomandatowym. Tu nikogo partyjna lista do rady nie wciągnie.

Jednomandatowe okręgi wyborcze do rad gmin popiera także Grzegorz Balawajder. Uważa on, że pomogą one wejść do lokalnej polityki nowym ludziom, działaczom i świetnym organizatorom nie związanym z partiami, za to dobrze znanym wyborcom.

Najbliższe wybory samorządowe czekają nas dopiero w 2014 roku, ale podział gmin na jednomandatowe okręgi powinien się dokonać jeszcze w tym roku. Zgodnie z kodeksem jest to zadanie rad gmin. Można się domyślać, że w wielu miejscach już ów podział będzie przedmiotem ostrych sporów.

W województwie opolskim w 70 gminach radni będą wybierani w jednomandatowych okręgach wyborczych. Tylko w Opolu, jedynym w regionie mieście na prawach powiatu, będziemy wybierać radnych po staremu, czyli wg ordynacji proporcjonalnej, głosując na listy partii i komitetów wyborczych.
W ten sam sposób głosować też będziemy do rad powiatów i do sejmiku województwa. Nie zmieni się też sposób wyłaniania wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Nadal będą wybierani w wyborach bezpośrednich.

Senat na próbę

W okręgach jednomandatowych będą natomiast - już podczas jesiennych wyborów parlamentarnych - wybierani senatorowie. Tu zasada jest prosta. Cała Polska została podzielona na 100 okręgów wyborczych i w każdym z nich zostanie wyłoniony jeden senator. Nasz region będzie miał jak dotąd trzech senatorów. Jeden zostanie wybrany w okręgu obejmującym Opole oraz powiat opolski ziemski, kolejny w okręgu złożonym z powiatów brzeskiego, kluczborskiego, namysłowskiego, nyskiego i prudnickiego. Trzeci okręg tworzą powiaty: strzelecki, oleski, krapkowicki, kędzierzyńsko-kozielski i głubczycki.
Gołym okiem widać, że właśnie w tym okręgu może odzyskać mandat senatorski mniejszość niemiecka.
Dr Balawajder uważa, że mniejszość istotnie nie jest w tych wyborach bez szans. Ale głosy samych opolskich Niemców mogą nie wystarczyć. Więc ich kandydat musi pozyskać poparcie także części polskiej większości.
Jedno jest pewne: w wyborach do Senatu nie będzie drugiej tury. Może się więc zdarzyć - jeśli kandydatów będzie np. dziesięciu - że głosy się podzielą i by być wybranym, wystarczy zdobyć 20 procent poparcia.
Teoretycznie taki kształt wyborów do Senatu powinien promować wybitne indywidualności, ludzi z dorobkiem, cieszących się uznaniem i popularnością, którzy wystartują z własnych komitetów wyborczych, nie oglądając się na poparcie wielkich partii. Ale ta teoria wcale nie musi iść w parze z praktyką. Przyznaje to nawet prof. Jerzy Przystawa, animator ruchu społecznego na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych.
- Wybory radnych w gminach to będzie wielka lekcja demokracji, bo wreszcie będą oni odpowiadali przed swoimi wyborcami, a nie przed partią, która ich wystawia - uważa profesor - ale w Senacie będzie o to znacznie trudniej. Okręgi wyborcze są duże. Kandydatom bez partyjnego zaplecza trudno będzie nawet zebrać wymaganą liczbę podpisów. Więc Senat będzie nadal zdany na partie.
Parcia do Senatu indywidualności startujących z własnych komitetów nie spodziewa się też dr Berlińska. Jej zdaniem, barierą mogą być choćby ogromne koszty kampanii wyborczej, które łatwiej będzie ponieść partii niż osobie fizycznej. Chyba że będzie to ktoś bardzo bogaty, w stylu Henryka Stokłosy, przedsiębiorcy, który przez pięć kadencji był senatorem.
- Szyldy partyjne ciągle się u nas liczą - uważa Danuta Berlińska - co najwyżej partie będą bardziej uważać, kogo wystawiają do Senatu. Ale przykład USA czy Wielkiej Brytanii, gdzie obowiązuje podobna ordynacja, pokazują, że senatorowie niezależni, spoza partii, są zdecydowaną mniejszością.
Przeciwnicy okręgów jednomandatowych chętnie podkreślają, że taki sposób wyboru może spowodować wielkie rozdrobnienie wyższej izby parlamentu. Zdaniem dra Balawajdera bardziej prawdopodobny jest proces odwrotny. W Polsce już teraz liczy się praktycznie 4-5 partii. Wybieranie senatorów w nowy sposób może z czasem doprowadzić do podziału miejsc w Senacie między dwa najsilniejsze ugrupowania lub bloki wyborcze.
Tam, gdzie nadal będziemy głosować na partyjne listy (przede wszystkim do Sejmu), nowa ordynacja zakłada parytet płci. Ani kobiety, ani mężczyźni nie mogą na żadnej liście kandydatów stanowić mniej niż 35 procent.
- Ale trudno zaprzeczyć, że w tych krajach, gdzie parytety obowiązują, kobiet jest w polityce więcej.
Ani na kobiety, ani na mężczyzn nie można - według nowego kodeksu wyborczego - głosować przez internet. Nie ma dziś w Polsce technicznych możliwości, by wyborcom zagwarantować, iż nie da się zidentyfikować, kogo wybrali. A przecież tajność jest jedną z podstawowych cech demokratycznego głosowania.
- Jeśli pan prezydent podpisze ustawę w najbliższych dniach i zostanie ona oficjalnie opublikowana - mówi Rafał Tkacz - to wejdzie w życie pół roku później, czyli najpóźniej w pierwszych dniach sierpnia. W samą porę, bo właśnie wtedy powinien zostać ogłoszony termin jesiennych wyborów parlamentarnych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska