Odnalezieni w sieci

Redakcja
Karina z matką. Chciała być odnaleziona. Sama nie miała w sobie tyle siły, by wrócić do domu.
Karina z matką. Chciała być odnaleziona. Sama nie miała w sobie tyle siły, by wrócić do domu.
Piętnastoletnia Karina z Niemodlina uciekła na niemal rok. Na trop dziewczyny trafiła Marta z portalu Szukamywas.pl. I w ciągu kilku dni ściągnęła dziewczynę do domu.

Niemodlin. Małe, zawilgocone, biedne mieszkanie. Karina przytula rocznego berbecia, mówi, że tęskniła za domem i rodzeństwem. - Mama ma nas sześcioro, nie wszyscy jesteśmy od tych samych ojców - wyjaśnia. - Ale to nie jest ważne, ja chcę być w domu z rodzeństwem i mamą.
Wedle sądu rodzinnego - mamie Kariny, pani Zuzannie, należało ograniczyć prawa rodzicielskie. - Córkę też chcą mi odebrać, wywieźć do domu dziecka - mówi mama Kariny, pani Zuzanna.

- Wróciłam do domu i tu chcę zostać - przerywa jej Karina.

Ucieczek było kilka

To nie była jej pierwsza ucieczka. Jest ładna, zgrabna, inteligentna. Ale też sprawiała kłopoty wychowawcze. Nie potrafiła zagrzać miejsca ani w domu, ani w szkołach. W styczniu - po jednej z ucieczek - wylądowała w ośrodku szkolno-wychowawczym w Grodkowie. I co rusz miała kłopoty. Więc znów uciekła.

Znaleziono u mnie reklamówkę pełną filmów pornograficznych. Opiekun chciała wzywać policję, nikt mi nie wierzył, że to nie moja torba. A ja nie chciałam mieć nic wspólnego z policją, więc spakowałam się i poszłam w dal - mówi Karina.

Zadzwoniła jeszcze do mamy, że ma wszystkiego dość, że boi się policji. Mama - jak mówi - zgłosiła zaginięcie na policję. Kurator rodziny kazała jeszcze kontaktować się z Itaką - organizacją, która także szuka zaginionych, przyniosła do domu Kariny odpowiednie namiary. Ale Kariny nikt znaleźć nie umiał.

Karina czasami dzwoniła. - Żyję - mówiła.

Zaczęła się wiosna, sezon na obwoźne wesołe miasteczka. - Jeździłam z karuzelami - mówi dziewczyna.

Bywało, że jednego dnia była na Śląsku, a drugiego - nad Bałtykiem. Kiedyś na kilka dni zajechała z karuzelami do Kątów Wrocławskim. - Zadzwoniła do mamy: - Niedaleko jestem - mówiła i głos się jej łamał.

- Policjantom powiedziałam wtedy, żeby sprawdzili karuzele w Kątach Wrocławskich, bo moja córka na pewno tam jest! Mówili, że sprawdzili, ale nie znaleźli - mówi pani Zuzanna.
- Policja mnie nie szukała - twierdzi Karina.

- Dziewczynę dość szybko znaleziono po pierwszej ucieczce, o kolejnej nic mi nie wiadomo - mówi Maciej Milewski, rzecznik KW Policji w Opolu.

Jaka jest prawda - trudno teraz dociec. Gdy dziewczynie znudziły się karuzele - pojechała do Czech, jak mówi - do swego chłopaka, którego poznała wcześniej. Zamieszkała z nim, pracowała na czarno, i logowała się w internecie, często odwiedzała Naszą-Klasę, wchodziła tam na swój profil.

Marta Jeziółkowska z portalu Szukamywas.pl na co dzień pracuje jako rehabilitantka. Mieszka w Warszawie. Nie tak dawno zaginął chłopak jej siostry. Jak kamień w wodę. Nikt nie potrafił go znaleźć, aż ciało wypłynęło z Wisły. To zdarzenie uświadomiło Marcie, jak łatwo można w życiu stracić bliskich i jak trudno przetrwać związany z tym czas niepokoju i rozterek.
Dziś Marta po powrocie z pracy siada w domu przed komputerem, najpierw zagląda na policyjne ogólnodostępne dane osób zaginionych. Potem przegląda portale społecznościowe, takie jak Facebook czy Nasza-Klasa. W sieci szuka tych, którzy zaginęli w realu. Działa tak w ramach portalu Szukamywas.pl.

- Na Naszej-Klasie weszłam na profil Kariny, zaczęłam czytać jej wpisy - mówi Marta. - Jeden z ostatnich brzmiał jak wołanie o pomoc:
"Tęsknię za wami wszystkimi, chciałabym cofnąć czas, żałuję tego wszystkiego".
Już wiedziałam, że ta ucieczka to była głupota. Tylko że jak się raz ucieknie, to ciężko zawrócić - mówi Karina.

Marta jej wtedy odpisała: "Może czasu nie cofniesz, ale do domu możesz wrócić, uścisnąć swych krewnych".

Te parę słów wklepanych w komputer wystarczyło, aby Karina podjęła decyzję - wracam,
- Mnie pozostało więc tylko zorganizować wyjazd do Czech - mówi Marta Jeziółkowska.
Karina jest w domu: cieszy się rodzeństwem, smuci perspektywą domu dziecka. - Uciekniesz, zamiast iść do placówki? - pytam.
Karina nie chce odpowiadać. Po raz kolejny powtarza: - Proszę podziękować Marcie, że mnie znalazła.

Mróweczki w sieci

Marta Jeziółkowska - tak jak pozostali członkowie portalu Szukamywas.pl - pracuje społecznie.
- Zajmuje mi to około 4 godzin dziennie. Szukają też inne osoby z naszej organizacji, nazywamy ich mróweczkami, bo robią dużą i mozolną robotę. Przynoszą mi namiary na zaginionych, których odnaleźli w sieci, a ja nawiązuję z nimi kontakt. Robię wszystko, aby namówić te osoby do powrotu - mówi Marta.

Trochę myszkowania w internecie, parę kliknięć myszką, kilka zdań wpisanych na profilu osoby uznanej za zaginioną... Czy zawsze tak łatwo odnaleźć kogoś, kto przepadł?
Marta kręci głową: - Bywa różnie - mówi. Są osoby, po których wszelki ślad zaginął. Możemy miesiącami przeczesywać sieć w ich poszukiwaniu - ale bez efektu. Niektórzy - już namierzeni - nie chcą reagować na moje anonsy, likwidują profile, odcinają się od korespondencji. Inni dziwią się, że są na policyjnych listach osób poszukiwanych, zaskoczeni zamieszaniem wokół ich osoby. Czasem dają znak bliskim: "Żyję, wszystko jest OK, ale potrzebuję być sam". Są też tacy, którzy tylko czekają na sygnał do powrotu... Jak Karina.

Wyszła, by się zabić

Bywa, że członkowie Szukamywas.pl robią coś więcej niż sprowadzanie zaginionych do domów. Tak było w przypadku pani Marii Wesołowskiej (imię i nazwisko zmienione na życzenie bohaterki) z Gliwic. Maria 2 listopada wyszła z domu i nie wróciła..
- Wyszłam z domu, aby się zabić. Tylko że tiry na jezdni mnie omijały - mówi. - Pomyślałam sobie, że jak mnie tir tylko potrąci, a nie przejedzie, to zostanę inwalidką na całe życie. A ja przecież nie chciałam żyć. Więc skoro mi to samobójstwo nie wyszło, to się błąkałam. I pogrążałam w depresji.

Nałożyło się: utrata pracy, nakaz eksmisji z mieszkania, komornik na karku, długi... Jednej córki nie widziała od lat, druga nie mogła jej pomóc.

- Doszłam do Katowic, tam bezdomni powiedzieli mi, jak żyć: obiady w jadłodajni, noclegi w dworcowej poczekalni, papieroski z koszy na śmieci... - mówi Maria Wesołowska. Córka zgłosiła jej zaginięcie policji. - Ale żaden patrol mnie nie legitymował na dworcu - mówi Maria Wesołowska.

Policyjna lista zaginionych jednak się przydała. Na zdjęcie pani Marii zwróciła uwagę jedna z osób działających w Szukamywas.pl. - Udało nam się dodzwonić do córki zaginionej. Ona podała nam numer telefonu mamy.

I od tego czasu Marta dzwoniła. Ciągle i uparcie. Zwykle jej połączenie było odrzucane. Więc zaczęła pisać SMS-y. Na jeden z nich dostała odpowiedź.
- Najpierw esemesowałyśmy o śmierci i samobójstwie - mówi Marta. - Potem o możliwości powrotu. Wreszcie pani Maria odebrała jeden z moich telefonów.
- Odebrałam, bo chciałam, aby Marta odnalazła córkę, tę, z którą straciłam kontakt - mówi pani Maria.

I Marta pomogła. Dzięki temu namówiła też panią Marię do powrotu do Gliwic.
- Teraz staram się jej załatwić mieszkanie w jakimś ośrodku - mówi. - Pani Maria dostała też od działaczy Szukamywas.pl namiary na psychologów, którzy zajmują się podobnymi do jej przypadkami.

- Chodzę na terapię - mówi Maria Wesołowska. - Chcę żyć.

To jest hołd

Strona Szukamywas.pl powstała po zniknięciu 19-letniej gdańszczanki Iwony Wieczorek w lipcu 2010 roku. W komentarzach pod artykułami dotyczącym Iwony znalazło się wiele wpisów osób, które spotkał podobny los: straciły kontakt z bliską osobą, nie wiedzą, jakie są losy ukochanych, szaleją z rozpaczy. Marta i paru jej znajomych wpadli na pomysł założenia strony Szukamywas.pl, aby zjednoczyć wszystkich tych ludzi, wzajemnie sobie pomagać. To był strzał w dziesiątkę, już kilka godzin po uruchomieniu strony pojawiły się apele o pomoc, oferty współpracy. Każdy, kto chce pomóc, wciąż może się zarejestrować. Użytkownicy strony postanowili zorganizować wkrótce marsz ku pamięci Joanny Surowieckiej, która jako 19-latka zniknęła w czerwcu 2006 roku. Szła na uczelnię, miała w tym dniu zdawać egzamin. W listopadzie 2010 roku udało się ustalić okrutną prawdę - Asia została zamordowana.
- Nasza działalność jest także po to, by uczcić pamięć Asi i wielu innych, którym nie dane było wrócić do domu - mówi Marta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska