Na Opolszczyźnie na kontraktach, oprócz kardiologów inwazyjnych wykonujących zabiegi u pacjentów z zawałami serca, pracują głównie neurochirurdzy, kardiochirurdzy oraz radiolodzy. Tak jest przynajmniej w WCM w Opolu. Zarabiają porządnie, ale się naharują. Muszą być dyspozycyjni praktycznie przez całą dobę.
- Na pewno wiadomość o naszych zarobkach może się wielu ludziom nie spodobać - mówi anonimowo kardiolog, który uratował niejednego zawałowca.
- Ale my spędzamy w pracy nawet po 400 godzin w miesiącu. Np. kilka dni temu wróciłem do domu o 22, a już po północy wezwano mnie z powrotem do szpitala, bo przyjęto mężczyznę z ostrym zawałem. Musiałem stanąć do zabiegu.
Dyrektor WCM o wysokości zarobków lekarzy kontraktowych nie chce rozmawiać.
- Jeśli oni nawet odpowiednio dużo zarabiają - odpowiada wymijająco dr Marek Piskozub - to trzeba pamiętać, że ci lekarze muszą sami sobie opłacać ZUS, nie mają urlopu, ani nie należy im się chorobowe. Sami muszą o to wszystko zadbać. Ponoszą też indywidualną odpowiedzialność za każdy wykonany zabieg.
Jeszcze 5 lat temu zarobki medyków w całej Polsce, w tym na Opolszczyźnie, były o wiele niższe. Co i raz grozili odejściem od łóżek pacjentów. Ale to się radykalnie zmieniło. Kiedyś najniżej w hierarchii szpitala stali rezydenci, czyli lekarze, którzy tuż po odbyciu stażu rozpoczynali specjalizację. Ich pensja podstawowa ustalona przez Ministerstwo Zdrowia, długi czas wynosiła 1400 zł brutto.
- A obecnie ich wypłata waha się od 3.100 do 3.600 zł, w zależności od wyboru specjalizacji - mówi dyrektor Piskozub. - Do tego należy jeszcze wliczyć dyżury i premie.
W Wojewódzkim Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym w Opolu rezydent potrafi zarobić co miesiąc nawet 7 tys. zł. A ginekolog-położnik zatrudniony w tej samej placówce na etacie dostaje co miesiąc (po wliczeniu dyżurów, stażu pracy itp.) od 8 do 12 tys. zł.
W dużych szpitalach na Opolszczyźnie lekarz, który dyżuruje w niedzielę lub święto dostaje 1500 zł, a w dzień powszedni - połowę tej stawki.
Kiedyś dyżury weekendowe nie cieszyły się wzięciem. Ordynatorzy w ogóle nie byli nimi zainteresowani. A teraz niektórzy sami się o nie upominają.
- Ja nie pozwalam moim ordynatorom na branie dyżurów, taką przyjęłam zasadę - zaznacza Aleksandra Kozok, dyrektor Szpitala Ginekologiczno-Położniczego.
Ale ordynatorzy i tak zarabiają nieźle, średnio po 9642 zł. A lekarze z już ukończoną specjalizacją po 7-8 tys. Często pensje tych ostatnich są porównywalne do rezydenckich, co wywołało duży ferment w środowisku.
Za zrobienie doktoratu niektóre szpitale przyznają lekarzom stały dodatek w wysokości 150-200 zł. - To akurat niewiele, bo samo otwarcie przewodu doktorskiego kosztuje 6 tys. zł - podkreśla dr Stanisław Kowarzyk, specjalista endokrynolog z Nysy. - Może więc za kilka lat wkład własny im się zwróci.
Najmniej zarabiają lekarze pierwszego kontaktu - 2-3 tys. zł. Kierownicy przychodni ok. 4-5 tys.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?