Morderstwo w Dobrej. Zabili w obronie własnej

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Halina z małym Aleksandrem. - Rafał przyjeżdżał do Dobrej urządzać awantury. Spał w hotelu albo w szopie pod domem.
Halina z małym Aleksandrem. - Rafał przyjeżdżał do Dobrej urządzać awantury. Spał w hotelu albo w szopie pod domem. Radosław Dimitrow
W marcu znaleźli w szopie przygotowane przez Rafała butelki z rozpuszczalnikiem. - Szykujcie się na najgorsze - uprzedził ich. Gdy przyszedł, czekali na niego z siekierami. Brat Haliny zadał dwa ciosy, szwagier dobił go, gdy już leżał na ziemi. Nie wytrzymali tych ciągłych najazdów, pogróżek, tego nękania.

Zdaniem Haliny, Rafał wiedział, jak się dobrze maskować. Gdy dzwoniła na policję, a mundurowi z Krapkowic zatrzymywali go na ulicach Dobrej ledwo stojącego na nogach, tłumaczył, że pije, bo odeszła od niego kobieta. Mówił, że nie może żyć bez syna, którego ona mu zabrała. Nękanie? Przekonywał, że chciał się tylko dostać do domu, w którym jego kobieta ukryła przed nim małego Aleksandra. Groźby i awantury? Twierdził, że jest spokojnym człowiekiem.

Kończyło się najczęściej na tym, że policjanci karali go mandatem, np. za zakłócanie porządku albo miru domowego.

Mundurowi nie mieli na niego paragrafu do czasu, aż w furii 28-latek zagroził, że spali całą rodzinę żywcem. Ale wtedy było już za późno, żeby wsadzić go za kratki. 21-letni brat Haliny i 35-letni szwagier Marcin sami załatwili problem.

Jedziesz ze mną!

Gdy 28-letnia dziś Halina z Dobrej poznała kilka lat temu Rafała, wydawał jej się całkiem sympatycznym chłopakiem. Pochodził z Dąbrowy Górniczej. Pewny siebie, wysoki, ciemne włosy. Jakoś radził sobie w życiu. Do pracy jeździł do Holandii, podobnie jak i ona. Tam też zaczął się ich związek.

- Ale gdybym wiedziała, jaki był naprawdę, nawet bym na niego nie spojrzała - przyznaje dzisiaj. - On był potworem. Chciał zabić mnie i nasze dziecko... Tak nie zachowuje się normalny człowiek.

Rafał miał jedną wadę, którą początkowo ukrywał. Lubił zaglądać do kieliszka, a gdy pił stawał się nieobliczalny.

Halina nigdy nie zapomni pierwszego spotkania Rafała z jej rodziną. To było jakieś półtora roku temu. Jej mężczyzna wrócił właśnie z Holandii i wtoczył się pijany do domu w Dobrej. Pewny siebie oznajmił matce Haliny:
- Pani córka wiesza sobie firany jak gdyby nigdy nic, a pewnie się nie przyznała, że jest w ciąży!
Matka nie widziała, co powiedzieć. W pokoju zapanowała cisza.

- Pamiętam tę chwilę tak, jakby to było wczoraj - dodaje siostra Agnieszka. - Wszystkim zrobiło się głupio, bo kto normalny na dzień dobry, mówi takie rzeczy?

Po tym wszystko potoczyło się błyskawicznie. Rafał zdecydował, że Halina wyjedzie z nim do Dąbrowy Górniczej. Tam na jednym z osiedli wynajął dla nich dwupokojowe mieszkanie. Halina nie protestowała. Zrobiła jak kazał. Wtedy nie przypuszczała jeszcze, jak to się skończy.

Ty suko!

Dramat Haliny zaczął się w mieszkaniu rok temu, zaraz po tym, jak urodziła dziecko. Rafał ani myślał opiekować się synem. Zamiast tego chodził nerwowy po mieszkaniu i miał pretensje do całego świata.
- Dlaczego on tak wrzeszczy! Ja przez niego nie mogę spać! - awanturował się, gdy dziecko płakało. Dla "uspokojenia" sięgał wtedy po butelkę wódki. Pił aż się przewrócił. Wtedy płacz dziecka, mu nie przeszkadzał.

Dziś Halina uważa, że Rafał specjalnie szukał powodów, żeby tylko się napić. Drażnili go sąsiedzi, przeszkadzały mu dźwięki dobiegające z podwórka. Każdy powód był dobry, żeby znieczulić się alkoholem. Gdy Halina zwracała mu uwagę, urządzał jej awantury.

- Ty suko, nie będziesz mi mówiła, co mam robić! - krzyczał tak, że słyszeli go wszyscy sąsiedzi.
Po narodzinach syna Rafał sam odebrał becikowe. Halina nie dostała z tego ani grosza, choć prosiła go, żeby chociaż kupił pampersy.

Pierwszy raz pobił ją, gdy postawiła mu ultimatum: albo ona, albo alkohol. Rafał wpadł w furię. Stwierdził, że od dziś Halina będzie robić tylko to, na co on jej pozwoli. Dostała zakaz wychodzenia na dwór i jedzenia. Z siniakami na twarzy zrozpaczona kobieta zadzwoniła na policję. Mundurowi wzięli awanturnika na dołek.

Wypuścili go już następnego dnia. A gdy wrócił do mieszkania, rozpętało się piekło. Rafał chwycił swoją kobietę za gardło, posadził ją na parapecie i groził, że wyrzuci ją przez okno.

- Chyba ci się coś w głowie poprzewracało, żeby dzwonić na policję! - darł się na cały głos.

Halina zdecydowała się uciec. Zabrała dziecko i wyjechała do domu w Dobrej. Zamieszkała tam z matką, bratem, siostrą i jej mężem. Liczyła, że koszmar się skończy.

Rzucę dzieckiem o ziemię!

Rafał jeszcze tego samego dnia dzwonił do niej i przepraszał za to, co się stało. Mówił, że popełnił największy błąd swojego życia i to się więcej nie powtórzy. Prosił, żeby przyjechała z powrotem, ale Halina mu nie uwierzyła, powiedziała "nie". Wtedy ją zwyzywał.

Rafał postawił sobie za cel, że sprowadzi Halinę z dzieckiem z powrotem do Dąbrowy Górniczej - choćby na siłę. Od tego czasu zaczął nachodzić domowników w Dobrej.

Ilekroć 28-latek stawał pijany w drzwiach, szwagier Marcin i brat Haliny musieli toczyć z nim dyskusję i prosić go, żeby odszedł. Rodzina wzywała policję.

- Było kilka interwencji z udziałem 28-letniego Rafała B. - potwierdza Jarosław Waligóra, oficer prasowy krapkowickiej policji. - Prowadziliśmy także postępowanie w związku z używaniem gróźb karalnych przez tego mężczyznę.

- On mówił, że bratu rozwali łeb, a mnie chciał skopać po brzuchu, bo widział, że byłam wtedy w ciąży - wspomina siostra Agnieszka.

Ostatni raz Halina zaufała Rafałowi w lutym tego roku. Wyszła z synem na dwór, żeby mógł się z nim zobaczyć. Ten wziął go na ręce i ryknął.

- Teraz się pakuj i wyjeżdżamy do Dąbrowy albo rzucę dzieckiem o ziemię!

Halina musiała go błagać, żeby nie zrobił synowi nic złego. Udawała nawet, że z nim pojedzie. Gdy myślał, że dopiął swego, Halina wzięła dziecko na ręce i uciekła z nim z powrotem do domu.
Wcześniej w napadzie szału Rafał wybił szyby w domu.

- Był wtedy kilkunastostopniowy mróz - wspomina Agnieszka. - To miał być sposób na wypędzenie Haliny z domu. Stwierdził, że jeżeli przemarznie z dzieckiem do kości, zdecyduje się wrócić do Dąbrowy Górniczej.

Sam awanturnik nocował wtedy w hotelu w Krapkowicach albo w szopie pod domem. Nękał Halinę telefonami.

- Ty jeb*** szmato, kur***! Spalę was wszystkich żywcem! - krzyczał do słuchawki. Kilka z tych rozmów Halina nagrała na komórkę.

Nie wytrzymali

Rodzina z Dobrej przez kilka miesięcy żyła w strachu przed oprawcą. Najbardziej bali się tego, że Rafał podpali w nocy dom. - Dziś koczujesz w oknie ty, jutro ja. Tak wyglądały noce w naszym domu. Baliśmy się, że ten człowiek może w każdej chwili przyjść i nas podpalić - przyznaje Agnieszka.

W marcu szwagier i brat znaleźli w szopie butelki z rozpuszczalnikiem. Zdaniem rodziny to był znak od Rafała: "szykujcie się na najgorsze". Wtedy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Gdy Rafał pojawił się pod domem chwycili za siekiery.

Podczas wizji lokalnej 21-letni brat przyznał, że wymierzył mu dwa ciosy w głowę. 35-letni szwagier uderzył Rafała, gdy ten osunął się na ziemię. Rozbitą głowę zawinęli w reklamówkę, tak, żeby krew nie tryskała. Ciało zakopali w drewutni, przykrywając je gałęziami i starymi drzwiami.

- Nawet jeżeli zastraszał i nękał rodzinę, to oskarżeni postąpili zbyt radykalnie, pozbawiając go życia - mówi Henryk Wilusz, ze strzeleckiej prokuratury.

Ciało mężczyzny przez dwa miesiące leżało pod ziemią. W tym czasie policjanci z Krapkowic poszukiwali go, żeby wyjaśnić sprawę gróźb wobec rodziny. Rafała szukali także funkcjonariusze z Dąbrowy Górniczej, bo matka Rafała zgłosiła zaginięcie syna.

- Najpierw myślałam, że wyjechał do Holandii - mówi przez łzy Krystyna B. - Ale martwiło mnie to, że on się nie odzywał. Zazwyczaj telefonował do mnie kilka razy w tygodniu.

Pani Krystyna mówi, że nigdy nie wybaczy Halinie i jej rodzinie tego, co się stało.
- Jak mogli oni mogli zabić, a później normalnie żyć w domu, gdzie obok leżał zamordowany człowiek...

Rafał nie był złą osobą, on tylko chciał się widywać z synem. A to, że czasami coś wypił albo komuś dokuczał, nie znaczy, że trzeba go było zabić.

Brat Haliny i szwagier przebywają obecnie w areszcie. Za morderstwo grozi im dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska