Ufrankowieni. Żeby przeżyć sprzedają auto, ciuchy

Redakcja
Mówili o nich frankowcy, ale od niedawna na forach internetowych pojawiło się nowe określenie - frankensztajni - które lepiej oddaje grozę sytuacji, w jakiej się znaleźli.

"Cześć frankensztajni. Kurs znów w górę, a ja właśnie straciłem pracę" - pisze jeden z nich. Jest ich w Polsce ponad 700 tysięcy. Rezygnują z kupna nawet tych przecenionych ciuchów, drogi schab zamieniają na tani drób, odkładają na potem kupno podręczników dla dzieci. A jeszcze kilka miesięcy temu byli królami życia, taki symbol sukcesu: młodzi, wykształceni, ambitni i... zadłużeni. By zrealizować ambitne plany, zaciągali kredyty. Najtaniej było we frankach.

Kurs 3,7: ciuchy na Allegro

Ósmego sierpnia w wiadomościach radiowych Tomasz usłyszał: "Za franka szwajcarskiego ok. godz. 16 trzeba było zapłacić 3,74 zł. Szwajcarska waluta nieco staniała po porannym kolejnym rekordzie, gdy ok. godz. 8.20 trzeba było płacić 3,76 zł za franka".
To go nie uspokoiło.

- I miałem rację, wieczorem "franek" był już po 3,83 zł - mówi mężczyzna. Wiek - 37 lat, zawód - przedstawiciel handlowy. Żona Urszula pracuje w urzędzie. Syn w wieku przedszkolnym. Taka rodzina miała trzy lata temu - wedle bankowców - doskonałą zdolność kredytową, nawet przy pożyczce rzędu 400 tysięcy złotych. W bankach mówili o ich dochodach i wydatkach: "doskonały profil finansowy". A kurs franka oscylował wokół 2 złotych.

- Nie miałem żadnego kłopotu z dostaniem kredytu we frankach. Przyznał go nasz bank, gdzie mieliśmy z żoną od lat konto z debetem, karty kredytowe, lokatę - mówi Tomasz. - Projekt już mieliśmy, ziemię też. Znajomi się budowali, więc też nabraliśmy ochoty. Gdy spytałem w naszym banku o możliwość kredytu hipotecznego na budowę domu, na drugi dzień rzeczoznawca bankowy był na działce, na trzeci pani przygotowała mi ofertę, a po tygodniu można było kopać doły pod fundamenty.

Tomasz był dumny z siebie, projektu i "profilu finansowego" rodziny. O budowie potrafił codziennie opowiadać w pracy. Krewnym wysyłał mailami kopie rzutów poszczególnych pomieszczeń a MMS-ami foty z postępów na budowie. Nic dziwnego, w końcu każdy facet chce - poza spłodzeniem potomka i zasadzeniem drzewa - postawić dla siebie i rodziny solidny dom.

Ten dom pod Opolem wart jest teraz jakiś milion: duży, nowy, wykończony wedle nowoczesnych technologii. Wokół domu trzeba jeszcze wykonać kilka prac: wybrukować podjazd do garażu, ogrodzić się, roślinki posadzić. Na to pieniędzy z kredytu nie starczyło. Nawet myśleli, żeby dobrać kredytu, ale się wycofali. Na szczęście.

- Stwierdziliśmy, że tegoroczne wakacje poświęcimy właśnie na pracę wokół domu. Wakacyjnego wyjazdu nie było - mówi opolanin. - No, bo jak z takim kredytem we frankach wyjeżdżać na wakacje, nawet na Bieszczady nas nie stać.

Niedawno na pocztę elektroniczną Tomasza przyszła oferta z allegro: wczasy nad morzem warte 1200 złotych, mógł kupić za pół ceny. Ze złością wyłączył komputer: - A jeszcze wiosną od razu łapałbym okazję, teraz mnie nie stać! - mówi.

Zaczęli spłacać raty od 800 franków. Teraz zbliżają się do 700 franków.
- Wzięliśmy raty malejące, ale one w rzeczywistości wcale nie maleją - mówi Tomasz. - Termin spłaty raty to 3. dzień każdego miesiąca.

1 lipca średni kurs franka wynosił - w zaokrągleniu - 3,2 zł. Pierwszego sierpnia - 3,6 zł. Czyli w ciągu miesiąca rata wzrosła o jakieś 280 zł. A końca frankowego szaleństwa - nie widać. Czas spłaty kredytu: 25 lat.

- Dziecko daliśmy do przedszkola, na szczęście, publicznego i nie musimy się martwić, skąd wziąć na wysokie czesne - mówi Tomasz. -Na razie oszczędzamy na sobie, na drobnych przyjemnościach. Papierosów nie palę - a szkoda, bo na rzuceniu tego nałogu dużo by się oszczędziło. Więc ograniczam inne drobne radości: nie wychodzimy do kina, do pubów, nawet spodni sobie ostatnio nie kupiłem, choć stare dżinsy nie prezentują się już najlepiej. Ale jeszcze parę miesięcy pewnie posłużą.

Pan Tomek ma tzw. finansową poduszkę bezpieczeństwa: lokatę na kilka tysięcy złotych. Jeśli będzie trzeba, to ją zerwie. I oby pieniędzy wystarczyło.

Niezależny doradca finansowy Jakub Górecki (też ma kredyt we frankach, tyle że stosunkowo niski, bo na samochód): - Biorąc pod uwagę dotychczasowe korzyści ze spłaty kredytów we frankach, ten kredyt wciąż się opłaca. Przez kilka lat płaciliśmy przecież niższe raty w porównaniu z kredytem złotowym. Rosnący kurs franka na razie zjada cały dotychczasowy zysk. Ten kryzys nauczy nas prawdziwej oszczędności, zaradności i skromności w życiu na co dzień. Moi znajomi jeszcze do niedawna mieli szafy pełne ciuchów. Teraz ubrania nieużywane od roku wystawiają na Allegro.

Kurs: 3,9 zł - sprzedajemy auto?

Anka, lat 40 - księgowa. Mąż - zawodowy kierowca. Córka - idzie do pierwszej klasy. Dom - 170 m kwadratowych, nowoczesna technologia ogrzewania geotermalnego, więc jest tani w utrzymaniu.
- Za ciepło płacę tyle, ile w Opolu w 40-metrowym mieszkaniu - mówi mąż Ani, Robert.

Za to kredyt hipoteczny - coraz droższy. Raty (aktualnie ok. 920 franków) muszą wpłynąć na konto 10. dnia miesiąca. Wieczorem 9 sierpnia Ankę coś tknęło i otworzyła serwis informacyjny onetu. A tu w oczy bije czerwona czcionka: Frank przez cały dzień kosztował 3,9 zł, a wieczorem - przekroczył magiczną cenę 4 złotych.

- Potem było coś jeszcze o psychologicznej granicy - mówi Ania. - A ja chyba faktycznie zaczynam psychicznie wysiadać. Szybko sprawdziłam, że frank w ciągu miesiąca podrożał średnio o 60 groszy.
Wiadomo, co to znaczy, jeśli idzie o wysokość raty, ja nawet nie chcę liczyć na kalkulatorze, boję się zobaczyć na własne oczy te cyferki.

Sierpniowy przelew zrobił mąż. Ania się bała:
Wcześniej ja robiłam - mówi. - Na początku lipca, po powrocie z wakacji ostatni dzień urlopu spędziłam w domu, prałam i prasowałam. W radiu usłyszałam, że frank bije kolejny rekord, z dnia na dzień skoczył o ponad 1 procent. Rzuciłam pranie i pobiegłam do internetu robić przelew, bo płacę raty po kursie z poprzedniego dnia. A potem pół nocy nie spałam.

Parę dni później frank z dnia na dzień skakał i po 3%. Ania nie kupuje już w sklepie schabu, zastąpiła go kurczakiem. I szczególnie uważnie czyta wszystkie reklamowe gazetki sklepów spożywczych.
Dlaczego brali kredyt we frankach?

- To było nasze marzenie: śniadania na tarasie, wokół domu zwierzęta, na deser ciasto z agrestem zerwanym z własnego krzaczka - mówi kobieta. - Marzenia są po to, by je realizować.

Po rodzicach odziedziczyła kawalerkę, którą zaraz po ślubie sprzedała, by wraz z mężem kupić na ZWM-ie w Opolu dwupokojowe mieszkanie (częściowo na kredyt). - W dwóch pokoikach, z raczkującym dzieckiem, wciąż potykaliśmy się o siebie - mówi. - Posiadanie psa byłoby totalną nieodpowiedzialnością, w mieszkaniu nie było nawet miejsca na klatkę z chomikiem. A marzenia wciąż dawały o sobie znać.

Sprzedali mieszkanie, spłacili kredyt i kupili działkę. Zostało im jeszcze 8 tysięcy. Resztę na dom wzięli z banku. Rok temu wymienili 10-letnie auto na nowiutkiego peugeota, też na kredyt. Mówią, że jeśli nic się nie zmieni w ciągu miesiąca, dwóch - peugeota będzie trzeba sprzedać.

- To nie jest tak, że założyliśmy, iż kurs franka nie wzrośnie więcej niż 30, 40 procent - mówi mąż Ani. - Wiedziałem, że waluta może być droższa nawet o 100 procent, ale sądziłem, że będzie to raczej pod koniec spłacania kredytu, a nie po trzech latach! - mówi mąż Ani.

Ekspert Jakub Górecki: - Jeszcze pięć, sześć lat temu banki prześcigały się w walce o klienta. Kusiły niskimi marżami, darmowymi ubezpieczeniami i usługami doradztwa finansowego czy ubezpieczeniowego.

A klient brał kredyt i przekonywał się do kolejnych: na auto, wakacje, meble, sprzęt RTV. Teraz trudno to wszystko udźwignąć. Niektórzy wpadają więc na pomysł wynajmowania choćby części mieszkania czy domu - na przykład studentom. Ale na realizacje takiego pomysłu mogą sobie pozwolić osoby młode, raczej bezdzietne i bardzo tolerancyjne.

Bo przecież nie po to brało się kredyt na własne M czy dom, aby teraz pozwolić mieszkać tam komuś obcemu.

Kurs 4,01 - na czym jeszcze oszczędzić?

Dziesiątego sierpnia informacjami o franku zaczynają się serwisy na wszystkich portalach (poza plotkarskimi). Mariola rano z ulgą usłyszała w TVN 24, że na skutek interwencji szwajcarskiego Banku Centralnego za franka płaci się "tylko" 3,88 zł.

Ale po 15.00, gdy jechała samochodem, z radia dopadł ją nowy news: frank kosztuje 4,01 zł. - Wyłączyłam radio, zanim głos spikera przebrzmiał - mówi.

Mariola jest kierowniczką markowego salonu obuwniczego w Opolu, studiuje ekonomię na płatnych studiach zaocznych. Mąż jest informatykiem w dużej firmie. Mają po 35 lat. Dwóch synów uczy się w szkole prywatnej. Dom położony na sporej 17-arowej działce ma prawie 200 metrów kwadratowych. Nieruchomość została kupiona i odnowiona za kredyt walutowy.

- Kredyt braliśmy jakieś 5 lat temu, wiosną. Obeszłam wszystkie banki w Opolu, w każdym wyliczano mi inną zdolność kredytową, a różnice były drastyczne - wspomina Mariola.

W jednym banku na Krakowskiej doradca finansowy poinformował ją, że z ich budżetem domowym dostaną 170 tysięcy złotych. W drugim banku - dosłownie 15 metrów obok - zdolność kredytowa oceniono na 215 tysięcy. - A w kolejnym, też na tej samej ulicy - mogłam dostać prawie 300 tysięcy złotych, tyle że był to kredyt frankowy, na dodatek przy promocyjnej stopie kredytowej i minimalnych marżach.

Jakub Górecki: - To były czasy, gdy niemal wszyscy brali kredyty we frankach. Drakońskie polskie stopy procentowe i bankowe marże, powodowały, że warto było skonsolidować parę kredytów złotowych (jeśli się je miało) i przenieść go do banku udzielającego pożyczek we frankach. A zdolności kredytowe tej samej osoby, oceniane przez różne banki mogły być faktycznie różne. Niezależnych doradców finansowych na rynku - brakowało, nie było ich w bankach.

Co rusz jakiś ekonomista powtarzał wprawdzie w mediach, że trzeba się zadłużać w walucie, w której się zarabia, ale…

- Wystarczyło w internecie sięgnąć po symulatory kredytów w walutach i w złotówkach - aby przekonać się, co dla domowego budżetu się bardziej opłaca. Przy tej samej kwocie kredytu płaciłam o 300 złotych co miesiąc mniej - mówi Mariola.

Więc wzięli kredyt we frankach, sprzedali mieszkanie, kupili dom na ogromnej działce. Praktycznie zbudowali go od nowa. Pensja Marioli - około 1700 zł na rękę - miała pokrywać raty kredytu hipotecznego (około 530 franków miesięcznie).

- W pierwszej połowie lipca pojechaliśmy autokarem na wakacje do Chorwacji. Odcięliśmy się od świata: żadnych telefonów, internetów, nawet telewizji - mówią.

Gdy po 10 dniach wracali, po przekroczeniu granicy polsko-czeskiej najpierw zobaczyli nowe ceny benzyny, a potem podsłuchali w radiu przy kierowcy informacje o franku bijącym rekordy. Spojrzeli po sobie znacząco.

No i do pensji Marioli idącej na ratę trzeba dokładać jeszcze trzysta złotych. Za miesiąc zacznie się rok szkolny, chłopcom trzeba kupić komplety podręczników (każdy po 193 złotych plus podręczniki do nauki angielskiego), trzeba wznowić opłatę czesnego. Za dwa miesiące Mariola powinna wpłacić czesne na uczelni. Rodzinę czeka też wizyta u dentysty.

- Boję się siąść i spisać wszystkie te przyszłe wydatki - mówi Mariola. -Jeśli sytuacja na rynku walutowym się nie zmieni, będę musiała coś z tej listy skreślić. Tylko co? Podręczniki dzieci, czesne czy wizytę u lekarza?

Ekspert: Szwajcarski Bank Centralny obniża stopy procentowe, to może kredytobiorcom przynieść ulgę, jednak tak naprawdę kredytową pętlę może rozluźnić tylko niższy kurs tej waluty. Czekanie wymaga cierpliwości.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska