Kuny podgryzają nam auta

Franco Atirador/Wikipedia
Kuna domowa
Kuna domowa Franco Atirador/Wikipedia
Małe i sympatyczne z wyglądu zwierzęta stały się utrapieniem kierowców. Kuny gustują w samochodowych kablach i przewodach hamulcowych. Co najgorsze, trudno pozbyć się szkodników.

Wsiadasz rano do samochodu, przekręcasz kluczyk i... nic. W myślach klniesz na mechanika, który znów nie doprowadził ci auta do porządku albo narzekasz na chińskich producentów akumulatorów. Tymczasem sprawcą awarii może być małe stworzonko, które po maską twojego auta urządziło sobie nocną ucztę.

- Byłem przekonany, że rozładował się akumulator, więc naładowałem go, ale wóz znów nie chciał odpalić - opowiada Tadeusz Wolański z Kędzierzyna-Koźla, który dwa razy w ostatnim czasie zauważył uszkodzone kable w swojej toyocie. - Sąsiad powiedział mi, że sprawcami mogą być kuny, które przychodzą na osiedle z pobliskiego lasu. Popukałem się w głowę. Dopiero mechanik powiedział mi, że najprawdopodobniej to właśnie one przegryzły przewody.

Prawdziwą delicją dla tych futerkowych szabrowników jest silikon z kabli zasilania. Nie gardzą też osłonami przewodów hamulcowych, a także matami wyciszającymi silnik. Mechanicy przyznają, że zgłasza się do nich coraz więcej kierowców, którzy padli ofiarą żarłoczności kun. - Zdarzało się, że w tych matach wyciszających urządzały sobie nawet gniazda - mówi jeden z pracowników opolskiego serwisu samochodowego Autodelic.

Problem mają też właściciele komisów samochodowych. - Kuny przychodzą do nas z pobliskich działek - przyznaje Tomasz Wilski z komisu Kamil w Opolu. - Dlatego stosujemy specjalne urządzenia emitujące sygnały dźwiękowe, które mają odstraszać te zwierzęta

Z kolei Tomasz Skoczeń, kierowca z Kędzierzyna-Koźla zawsze dba o to, aby nad pokrywą jego silnika wisiała kostka toaletowa - Jej zapach odstrasza te wstrętne futrzaki - przekonuje pan Tomasz.

Skąd ta inwazja kun na samochody? Jak tłumaczy Grzegorz Skrobek z Nadleśnictwa Kędzierzyn-Koźle, człowiek budując osiedla na byłych terenach leśnych zaburzył równowagę w przyrodzie. A teraz wręcz zaprasza do siebie dzikie zwierzęta, zostawiając m. in. niezabezpieczone śmietniki, będące źródłem pożywienia. Przy okazji zasmakowały im części samochodowe.

Kuny wchodzą pod maski aut przez podwozie. Te gibkie zwierzęta bez problemy przeciskają się pomiędzy kolejnymi częściami samochodu aż wreszcie dotrą do kabli zapłonowych albo przewodów hamulcowych.

W internecie aż roi się od ofert różnych produktów, które - zdaniem ich sprzedawców - uchronią nasze auta przed gryzoniami. - Samochodowy odstraszacz kun to niewielkie metalowe urządzenie, które emituje sygnały ultradźwiękowe. Żaden gryzoń nie podejdzie do niego na 10 metrów - zachwala Paweł Jóźwik, który w internecie sprzedaje te cacka za 80 złotych plus koszty wysyłki.

W ofercie są też płyny zapachowe (50 ml za 25 zł) przeznaczone właśnie do tego celu. Mechanicy nie są jednak przekonani do takich gadżetów.

- Tak naprawdę najlepszym sposobem uchronienia naszego auta przed pogryzieniem jest umieszczenie tradycyjnej toaletowej kostki zapachowej na komorze silnika - mówi jedne z pracowników opolskiego serwisu samochodowego Autodelis. - Ważne, aby była jak najtańsza, miała wręcz "ordynarny" zapach.

Część kierowców używa jeszcze innego sposobu. - Wyczesane włosy psa wsadzam po maskę i nigdy nie miałem problemu z kunami - zapewnia Daniel Witosławski z Kędzierzyna-Koźla. - Chyba wolą nie zadzierać z psami.

W grę nie wchodzi wystawianie trucizny. Kuny są pod ochroną, dlatego nie wolno łapać tych zwierząt do klatek, ani tym bardziej zabijać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska