Patryk Jaki czyli o takim, co jedzie po bandzie

Artur  Janowski
Artur Janowski
Zdobył mandat posła z listy PiS, bo walczył o życie. Wprawdzie tylko polityczne, ale gdyby nie ono - dziś o najmłodszym pośle z Opolszczyzny nikt by u nas nie słyszał.

Patryk Jaki ze swoją dziewczyną

Patryk Jaki czyli o takim, co jedzie po bandzie

Wynik Patryka Jakiego z wyborów parlamentarnych - 8911 głosów - był dla wielu zaskoczeniem. Radny Opola startował bowiem ze słabego, ósmego, miejsca na liście, a realnie do wzięcia z listy PiS były maksymalnie trzy mandaty. Tymczasem ósme miejsce daje się raczej tylko po to, aby co najwyżej zaspokoić ambicje startującego, ale na pewno nie po to, aby ktoś mógł z tego miejsca zdobyć mandat i zagrozić liderom listy.

- Uparłem się. Spałem po kilka godzin dziennie, a czasem też w samochodzie, i zrobiłem wynik na przekór wielu ludziom. Tyle że ja nie pracowałem na ten sukces jedną kampanię wyborczą. W opolskiej polityce jestem od wielu lat - przekonuje 26-letni Jaki.

Ola, nie kłam!

Listopad 2003 w Opolu. "Ola nie kłam!" - niesie się pod opolskim biurem poselskim Aleksandry Jakubowskiej (SLD). Happening organizuje młodzieżówka Prawa i Sprawiedliwości, której członkiem jest 18-letni Patryk Jaki. Podobnie jak inni przyczepia na drzwiach budynku oraz na tablicy informacyjnej kilkanaście kartek z rysunkiem Pinokia.

Happening nawiązuje do zeznań szefowej gabinetu politycznego premiera, która wówczas tłumaczyła się przed sejmową komisją śledczą badającą tzw. aferę Rywina.

- Pamiętam to jak dziś, wtedy po raz pierwszy załapałem się na zdjęcie w którejś z gazet i mam je nawet zachowane - opowiada Jaki. - Kierowani przez Roberta Pietryszyna (dziś eksdziałacz PiS zajmuje się komercjalizacją stadionu na Euro 2012 we Wrocławiu - red.) organizowaliśmy wówczas wiele takich akcji. Imponował mi Jan Maria Rokita. Jego dociekliwość, inteligencja i radykalizm w sądach. Zawsze miałem poglądy prawicowe, a wyniosłem je z rodzinnego domu. Wkurzało mnie, że krajem rządzi SLD. Chcieliśmy to zmienić!

O tym, jak mocno potrafi się wkurzać Jaki, przekonał się niecały rok później opolski kurator. W maju 2004 roku doszło do słynnego unieważnienia matur z powodu wycieku tematów. Jaki świętował wówczas zdaną maturę w jednym z pubów.

- Postanowiliśmy zaprotestować, skrzyknęliśmy się, mimo że wówczas nie było jeszcze Facebooka - śmieje się poseł elekt.

Przyszły radny i jego koledzy doprowadzili do tego, że aż pięć tysięcy maturzystów blokowało urząd wojewódzki i główne ulice Opola. Takiego protestu nie było w mieście od lat.
- Minister Beck powiedział w 1939 r., że bezcenną rzeczą w życiu ludzi, narodów i państw jest honor - krzyczał Jaki do manifestantów, wtedy jako uczeń VI LO. - Jeśli pójdziemy na maturę, to pozbawimy się honoru!

Mimo tych haseł przyszły radny i jego koledzy do powtórkowej matury jednak przystąpili.
- Patryk wówczas "wypłynął" publicznie, pokazał, że mimo tej happeningowej otoczki i ciągłego grania na emocjach, potrafi być pragmatykiem, a dla polityka to cecha bardzo ważna - ocenia Marcin Ociepa, wiceprzewodniczący opolskiej rady miasta.

Pilny uczeń Kowalskiego
W Opolu mówią, że Jaki nigdy nie podjął "normalnej" pracy. Poseł elekt znany jest z bycia radnym, etatów w biurach poselskich, a także u wojewody w czasach rządów PiS.

- Nie wypieram się tego, ale proszę napisać, że dorabiałem już od czasów szkoły średniej, m.in. jako dziennikarz sportowy, a od 16. roku życia mieszkam sam - mówi Jaki. - To nie wzięło się z niczego. Kiedyś chciałem być zawodowym piłkarzem. Jeszcze w podstawówce wypatrzyli mnie skauci znanej szkółki piłkarskiej w Szamotułach i tam pojechałem w 7. klasie podstawówki. Nie powiodło mi się, wróciłem do Opola, ale to było doświadczenie, które nauczyło mnie, że w życiu trzeba być strasznie upartym i cały czas się uczyć. Inaczej niczego się nie osiągnie.

Ale w podstawówce Jaki aż taki chętny do nauki nie był. Dziś wspomina, że tata był wzywany do szkoły podstawowej nr 3 na ulicy Lelewela w Opolu dosyć często. Przyszły poseł uczył się tak sobie, a na dodatek miał problemy z zachowaniem.

- W liceum się poprawiłem, ale pokorny to ja nigdy nie byłem - przyznaje. - Za to uwielbiałem historię, wiedzę o społeczeństwie oraz język polski polski, choć już z przedmiotów ścisłych byłem gamoń. Maturę zdałem jednak na piątki, a z polskiego miałem nawet szóstkę. Zawsze dużo czytałem. Znacznie więcej niż rówieśnicy.

Po zdaniu po raz drugi matury Jaki wyjeżdża do Wrocławia. Tam zaczepia się w Międzynarodowej Wyższej Szkole Logistyki i Transportu, a także studiuje zaocznie na wydziale nauk społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego.

- W szkole zaczynałem jako roznosiciel listów, a skończyłem na prowadzeniu biura karier, potem przeniosłem się do jednej ze Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo Kredytowych i jej filię organizowałem w Opolu w Rynku - wspomina poseł elekt. - Tam w 2005 roku przyszedł do mnie radny Platformy Janusz Kowalski, który pomagał mi już podczas protestu maturalnego. To on namówił mnie na powrót do aktywnej polityki i obiecał, że zrobi ze mnie radnego. Ja miałem za to rozruszać Młodych Konserwatystów (prawicowe stowarzyszenie).

O Jakim - który walczył m.in. o powieszenie godła na terenie Uniwersytetu Opolskiego czy o większą frekwencję w wyborach - znów zrobiło się w Opolu głośno.

- Spotykaliśmy się co kilka dni i głównym tematem było, co tu zrobić, żeby... zaistnieć w mediach. Ja z tego pociągu jadącego po stołki w radzie wysiadłem, bo nie widziałem tam już żadnej idei - wspomina jeden z ówczesnych działaczy MK.

Jaki nie ukrywa dziś, że wówczas wielki wpływ miał na niego Kowalski, który przed wyborami samorządowymi w 2006 roku odszedł z Platformy. Nie miał wielkiego wyboru. Kowalski rzucił rękawicę samemu posłowi Leszkowi Korzeniowskiemu (szef regionalny PO), ale przegrał sromotnie starcie i wycofał się z polityki. Tyle że na listach PO pozostali Jaki oraz wielu jego kolegów.
- Wahałem się, ale wówczas PO była bardziej konserwatywna niż dziś. Gdy do niej wstępowałem, był w niej Kowalski oraz Rokita. I to mnie przekonało - tłumaczy dziś Jaki.

Pitbull się zakochuje
W 2006 r. Jaki wszedł do rady miasta jako członek PO. Niebawem w klubie Platformy zaczęły się jednak problemy, bo Kowalski, choć był już poza partią, chciał nadal sterować kolegami. Doszło do podziałów w klubie, a w pewnym momencie działały nawet... dwa kluby Platformy. Po kilku miesiącach przepychanek jeden z nich staje się klubem PiS. Jego szefem zostaje Jaki, staje się najaktywniejszym radnym Opola i dzięki polityce poznaje miłość swojego życia.

Ania była wówczas licealistką i członkiem młodzieżowej rady miasta, a Jaki - jako najmłodszy radny dorosłej rady - jest jej "opiekunem". Wówczas wielu ludzi dziwnie patrzyło na taki związek.
- Ja miałem 21 lat, a ona 18, więc tak naprawdę różnica wieku żadna - wspomina Jaki. - Jesteśmy ze sobą do dziś. To chyba pokazuje, że łączy nas coś poważnego.

Kiełkująca miłość nie przeszkadza Jakiemu być politycznym pitbullem. Przez 4 lata jego głównym celem jest ciągła krytyka Platformy i obecnego prezydenta miasta Ryszarda Zembaczyńskiego, który najpierw wpuścił go na listy wyborcze, a potem, gdy Jaki już go ostro atakował, zwolnił mu ojca z ratusza.

- Gdy Patryk odszedł z PO, wyciągnąłem do niego rękę, chociaż wiedziałem, że trudno się z nim współpracuje i raz już był związany z naszą partią - opowiada Sławomir Kłosowski, poseł i lider PiS na Opolszczyźnie. - Został moim asystentem, potem promowałem go w Warszawie i to dzięki mnie stał się asystentem europosła Ryszarda Legutki.
Czy poseł jest niemile zaskoczony tym, że Jaki z "przegranej" pozycji na liście PiS wskoczył jednak do poselskich ław?

- Będziemy współpracować i cieszę się z jego mandatu, ale proszę pamiętać, że na jego szczęście pracowali także inni, którzy mieli dobre wyniki i to one dały nam trzeci mandat - stwierdza Kłosowski.
Ale wbrew temu, co poseł mówi, w PiS już nikt nie ma wątpliwości, że duże ambicje obu panów nie pozwolą im współpracować. Bezpośrednią przyczyną konfliktu był fakt, że Kłosowski najpierw miał obiecać Jakiemu trzecie miejsce na liście wyborczej PiS, a skończyło się na 12.

- Początkowo Patryk nie potrafił w to uwierzyć - opowiada jeden z kolegów Jakiego. - Był blady jak ściana, a w przypływie szczerości, na jednej z komisji w radzie miasta, powiedział nawet do nas, że to jego koniec. I wtedy zaczął interweniować w Warszawie, m.in. u Zbigniewa Ziobry, za plecami Kłosowskiego. Wskórał tyle, że z 12. przesunął się na 8. Poseł się wściekł...

W kampanii obaj panowie grali tylko na siebie. Doszło do tego, że kiedyś zorganizowali konferencje o tym samym czasie. Jaki był wszędzie. Obiecał Opolanom rzeczy niemożliwe, np. bezpłatne autostrady. Zalepił swoimi plakatami całe Opole, a na Opolszczyznę ściągnął polityków PiS związanych z frakcją Zbigniewa Ziobry.

- Szedł po bandzie, plakaty kleił w niedozwolonych miejscach, a hasło "odbierzemy Mniejszości Niemieckiej przywileje" to tylko podgrzewanie zupełnie niepotrzebnych emocji - ocenia Marcin Ociepa, wiceprzewodniczący Rady Miasta Opola, któremu nie udało się dostać do Sejmu z listy PJN. - Mam wrażenie, że Patryk wyznaje taką zasadę, że jak się kandyduje, to niemal wszystko wolno, ale z tym zastrzeżeniem, że już po zdobyciu mandatu przepisy na pewno nabiorą większego znaczenia. To droga donikąd, bo tę granicę wciąż można przesuwać. Tym bardziej, że mandat posła to dla Patryka tylko środek do osiągnięcia kolejnego celu, jakim jest prezydentura w Opolu.

Jeszcze będę prezydentem
Jaki nie ukrywa, że kampania kosztowała go dużo zdrowia i około 15 tysięcy złotych. Tak duża suma była możliwa tylko dlatego, że Sławomir Brzeziński - kandydat PiS na senatora - zrzekł się na rzecz radnego wyznaczonego limitu wydatków, otrzymanego od partii na kampanię.
Znajomi Jakiego mówią, że mandat posła zdobył, bo walczył o polityczne życie, gdyż jako poseł może bronić się przed Kłosowskim, który na pewno chce jego usunięcia z partii. Paradoksalnie z mandatu Jakiego cieszy się też wiele osób w opolskiej Platformie. Po pierwsze ubywa im groźny przeciwnik w radzie miasta, po drugie wszyscy spodziewają się konfliktu pomiędzy Jakim a Kłosowskim, co na pewno osłabi PiS. Jaki ma bowiem inny pomysł na PiS na Opolszczyźnie i w przyszłości chciałby zluzować posła na stanowisku szefa regionalnej struktury.

- Najważniejszy jest jednak dla mnie fotel prezydenta Opola. Trzy lata do wyborów samorządowych to szmat czasu, ale w kolejnej kadencji chcę rządzić miastem. Takie marzenie - przyznaje Jaki.
Marzenie najmłodszego posła z Opolszczyzny może być jednak realne tylko wówczas, gdy po pierwsze powściągnie emocje. Tymczasem na ostatniej sesji rady miasta, gdy żegnał się z radnymi, niemal popłakał się ze wzruszenia, a potem swój mandat zadedykował ojcu.

Drugi warunek to wygrana z Kłosowskim walka o wewnętrzne wpływy. A poseł, który przez lata rządów wysłał już na polityczną emeryturę bardzo wielu przeciwników w PiS, wcale nie zamierza ustępować. Dlatego w najbliższych miesiącach w partii będzie się wiele działo. "Jest Jaki, jest impreza" - takie hasło wymyślili niedawno dziennikarze polityczni Radia Opole. I jest w nim sporo racji.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska