60 złotych rocznie mieliby płacić od stycznia posiadacze czworonogów w Opolu. Uchwałę w sprawie wprowadzenia opłaty prezydent usiłuje forsować co roku, a radni konsekwentnie, od czterech lat, odmawiają jej podjęcia.
- Mamy obowiązek szukania dodatkowych źródeł dochodu, w tym przedkładania takiej uchwały - tłumaczy Tomasz Filipkowski, naczelnik wydziału budżetu w urzędzie miasta. - Tego typu opłata funkcjonuje w wielu miastach. Nam również by się przydała, bo szacujemy, że rocznie do budżetu miasta mogłoby wpłynąć dodatkowe pół miliona złotych. To tym bardziej ważne, że miastu stale rosną wydatki, a dochody już niekoniecznie - przyznaje naczelnik.
Jak dodaje Filipkowski, egzekwowanie takiej opłaty z roku na rok staje się prostsze. W Opolu przybywa bowiem zachipowanych psów, których dziś jest około 12 tysięcy.
- Ile faktycznie jest czworonogów? Pewnie jeszcze więcej - ocenia Filipkowski. - Ale nawet jeśli od tej liczby odliczy się jakąś grupę osób powyżej 65. roku życia, które są ustawowo zwolnione z opłaty, to mamy pokaźną grupę ludzi, od których moglibyśmy pobrać podatek lub wyegzekwować go administracyjnie.
Tymczasem radni nie ukrywają, że pomysł powrotu do opłaty, którą poprzednia rada zlikwidowała w 2007 roku, im też się nie podoba.
- Wątpliwe, aby opłata przyniosła taki dochód, jaki jest planowany, poza tym nieprzypadkowo prawo daje nam możliwość jej niewprowadzenia - ocenia Adrian Wesołowski, radny PO i szef komisji infrastruktury. - Prezydent ma obowiązek proponować takie rozwiązanie, ale wątpię, aby opłata przeszła. Nasza komisja była w tej sprawie niemal jednomyślnie na "nie".
Innego zdania są opolanie, których pytaliśmy o opinię. Okazuje się, że niektórzy deklarują płacenie podatku, ale tylko jeśli pieniądze z opłaty byłyby przeznaczane bezpośrednio np. na sprzątanie po czworonogach czy na nowe psie toalety.
- W innym przypadku nie rozumiem, dlaczego mam płacić za psa, a ktoś, kto ma kota, już nie - zżyma się pani Krystyna.
- Sugestie co do oznaczenia tych pieniędzy w budżecie mieli także radni, ale ze względów prawnych jest to niemożliwe - przekonuje naczelnik Filipkowski. - Pieniądze z podatków trafiają bezpośrednio do budżetu i stamtąd są dzielone. Nie możemy robić odstępstw od tej reguły.
- Poza tym na porządkowanie miasta i tak wydajemy już sporo, a tak naprawdę sprzątaniem po psach powinni zajmować się ich właściciele - przypomina Wesołowski.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?