Funkcjonariusze zakładów karnych przyznają otwarcie: więźniowie są coraz bardziej rozkapryszeni i roszczeniowi. Z roku na rok piszą coraz więcej skarg i coraz częściej ślą je prosto do trybunału w Strasburgu.
Najwięcej zażaleń dotyczy więziennego wiktu. Tymczasem zgodnie z przepisami osadzonym nie można zaserwować tego samego samego dania w ciągu 10 dni.
Mogą też wybierać sobie menu według różnych diet - wegetariańskiej, lekkostrawnej, mięsnej, dla pracujących itd. Mimo to wybrzydzają na potęgę: "w fasolowej było za mało fasoli", "ziemniaki były obrane z oczkami", "w surówkach brakuje witaminy C" - punktują więźniowie ze strzeleckiego Zakładu Karnego nr 1 w skargach do dyrekcji.
Ba, przed rokiem jeden ze skazanych miał pretensje, że na wigilię zamiast karpia dostał... inną rybę, a więzień z Kluczborka informował, że "kurczak to w rzeczywistości jest pałka od nogi" i nie można się nim najeść.
- Jesteśmy zalewani takimi bezzasadnymi skargami - mówi Tomasz Fijałkowski z ZK nr 1 w Strzelcach Opolskich. - Nie możemy ich jednak ignorować. Każda musi być rozpatrzona indywidualnie, a my musimy udowodnić, że skazany nie ma racji.
Zażalenia skazanych angażują całe działy więziennej administracji. Osadzeni zasypują nimi też sądy i prokuratury, a te muszą na ich pisma odpowiadać. W dodatku cała korespondencja skazanych z różnymi instytucjami odbywa się na koszt podatników. Zakład karny ma bowiem obowiązek dostarczyć im za darmo papier, przybory do pisania, koperty i znaczki.
Zdaniem Katarzyny Idziorek, rzecznika dyrektora okręgowego służby więziennej w Opolu, roszczeniowa postawa skazanych bierze się z dużej ilości wolnego czasu.
- Pisanie skarg to dla niektórych sposób na nudę w celi - uważa Katarzyna Idziorek.
Równie często jak na jedzenie skazani narzekają na panujące w więzieniach warunki. Niektórzy potrafią w jednym piśmie prosić dyrektora o postawienie w celi telewizora i konsoli do gier, a w drugim - skarżyć się temu samemu adresatowi na ciasnotę.
Więźniom przeszkadza też, że wieczorem w celach gaśnie światło. "W nocy jest tak ciemno, że do sikania trzeba wymacać muszlę i usiąść na niej, żeby nie osikać ścian" (pisownia oryginalna). Jeszcze inni mają zastrzeżenia do jakości pracy więziennej pralni.
"Niezwykłem chodzić w ubraniach śmierdzących i wyglądających jak ze śmietnika", "Ręczniki są zbyt szorstkie i nie pachną płynem do płukania" - w listach do dyrektora zakładu karnego w Kluczborku wylewają swoje żale osadzeni.
Służba więzienna opowiada też o przypadkach łapania pająków przez skazanych i przesyłania ich jako dowodu, że w celach pełno jest insektów. A to niedopuszczalne.
- Rekordzista ze Strzelec Opolskich wysłał od początku tego roku już 107 zażaleń - przyznaje Katarzyna Idziorek, rzecznik dyrektora okręgowego służby więziennej. - Oczywiście część tych skarg zawierała po kilka zarzutów. Administracja musiała się do każdego odnieść osobno. Pracy przy odpowiadaniu na pisma skazanych już teraz jest mnóstwo, a będzie jeszcze więcej, bo więźniowie mają coraz większą świadomość prawną i interpretują przepisy po swojemu, żeby zyskać jak najwięcej.
Na ostrzu krytyki osadzonych jest także służba medyczna, choć więźniowie mają zapewnioną całodobową opiekę lekarską. Mają też nieograniczony dostęp do dentysty i wszystkich specjalistów. Nie muszą czekać na wizyty w kolejkach.
W razie potrzeby (np. konieczności przeprowadzenia specjalistycznego badania) są przywożeni na koszt zakładu karnego do szpitala.
- W praktyce wygląda to tak, że podjeżdżamy w konwoju pod szpital, mijamy kolejkę pacjentów i wchodzimy prosto do gabinetu - opowiada jeden z konwojentów (woli zachować anonimowość). - Słyszymy wtedy komentarze, że państwo lepiej traktuje bandytów niż uczciwych obywateli.
Zdaniem Pawła Moczydłowskiego, socjologa i kryminologa, pisanie skarg to najczęściej metoda więźniów na odegranie się na funkcjonariuszach i administracji zakładu karnego.
- Wiedzą, że ich pisma przysparzają dodatkowej pracy - tłumaczy Moczydłowski. - Osadzeni mogą też w ten sposób zwracać na siebie uwagę, a wielu z nich lubi być w centrum uwagi. Dla innych to natomiast forma protestu, bo nie zgadzają się z... prawem karnym i polityką państwa.
W skrajnych przypadkach skazani decydują się na drogę sądową i domagają odszkodowań. Np. Adam W., jeden z członków opolskiego gangu "Paska", który zajmował się handlem narkotykami, haraczami i sutenerstwem, skarżył organy ścigania za to, że pobyt w więzieniu doprowadził go do depresji. Wystąpił z wnioskiem o odszkodowanie w wysokości 2,5 mln zł.
- Pełnomocnik skarżącego ostatecznie wycofał pozew - informuje Ewa Kosowska-Korniak z Sądu Okręgowego w Opolu.
Adam W. prawdopodobnie uznał, że na wygraną nie ma szans. Jak pokazuje bowiem praktyka, sądy niezwykle rzadko przyznają więźniom rację.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?