Dla opolskiej kultury nadchodzi chudy rok

Archiwum
Filharmonia jest w najtrudniejszej sytuacji, bo z powodu rozbudowy od czerwca pozbawiona jest własnej siedziby, a co się z tym wiąże - także dochodów.
Filharmonia jest w najtrudniejszej sytuacji, bo z powodu rozbudowy od czerwca pozbawiona jest własnej siedziby, a co się z tym wiąże - także dochodów. Archiwum
Teatr Kochanowskiego zwolnił już troje aktorów, a filharmonia zmniejszyła orkiestrę o 20 osób.

Instytucje finansowane przez samorząd województwa dostaną nieco ponad 29 mln zł, czyli 5,7 mln zł mniej niż w tym roku. Planuje się zmniejszyć wydatki o ok. 17 procent.

Największe oszczędności będą w ochronie i konserwacji zabytków - o 40 procent. Prawie 1,2 mln zł mniej dostanie Wojewódzka Biblioteka Publiczna, co oznacza, że wydatki trzeba będzie tam zmniejszyć o jedną piątą. Równie wysokie cięcia czekają Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach.

- Samorząd województwa może finansować kulturę tylko z dochodów własnych, a wpływy do budżetu z podatku od osób prawnych znacznie się zmniejszyły - wyjaśnia Barbara Kamińska, w Zarządzie Województwa Opolskiego odpowiedzialna za kulturę.

- Będzie trudniej, ale żadna z instytucji nie jest zagrożona. Dosyć dobrze da sobie radę Teatr Kochanowskiego oraz muzea. W przypadku muzeum łambinowickiego będziemy monitować ministerstwo kultury o dofinansowanie, bo skoro jest to placówka centralna, sprawa jej utrzymania nie może być tylko kłopotem samorządu województwa.

Biblioteka wojewódzka będzie musiała mocno zweryfikować swoje koszty stałe. W filharmonii, która jest w szczególnie trudnej sytuacji, muszą zrobić rewolucję i bardziej menedżersko popatrzeć na swoje działania.

Filharmonia jest w najtrudniejszej sytuacji, bo z powodu rozbudowy od czerwca pozbawiona jest własnej siedziby, a co się z tym wiąże - także dochodów.

Ponad 80 procent jej budżetu pochłaniają płace, więc tam się szuka oszczędności, przede wszystkim redukując orkiestrę. Zespół, który w najlepszym okresie liczył 104 muzyków, już został zmniejszony do 81, a planuje się zwolnienie kolejnych 6. Większości muzyków, z którymi filharmonia się rozstała, skończyły się umowy na czas określony i po prostu ich nie przedłużono, ale drastyczne topnienie orkiestry jest faktem.

- Nie stać nas na utrzymanie ponad stuosobowej orkiestry, takiej, jaką ma Filharmonia Narodowa - mówi Eliza Wyszomirska-Kurdej, wicedyrektor FO.

- Nie możemy się z tym pogodzić, zwłaszcza wobec nieprawdopodobnie rozbudowanej administracji - mówi Stanisław Stankiewicz, szef "Solidarności" w FO. Związkowcy od września są w sporze zbiorowym z dyrekcją filharmonii.

- Z administracji zwolnionych zostanie siedem osób - mówi Eliza Wyszomirska. - W sprawie muzyków zrobimy natomiast wszystko, co możliwe, by tych 6 osób uchronić przed utratą pracy. Szukamy innych źródeł finansowania, wysłaliśmy m.in. 40 pism do potencjalnych sponsorów.

Filharmonia, której tegoroczna działalność pochłonęła blisko 9 mln zł (to najwięcej ze wszystkich instytucji wojewódzkich), musiała zaciągnąć kredyt hipoteczny w wysokości 1,8 mln zł... na bieżącą działalność. Pieniędzy "na życie" zabrakło z powodu... amerykańskiego tournée na początku roku. Prestiżowy wyjazd, zakończony artystycznym sukcesem, ekonomicznie dał się filharmonii mocno we znaki. Odbija się teraz także czkawką w wewnętrznej wojnie, bo muzycy żądają dodatkowych honorariów za koncerty, których liczba znacznie przekroczyła ustaloną normę.

Trwająca rozbudowa filharmonii też rodzi paradoksy. Z jednej strony trzeba zwalniać muzyków, a z drugiej konieczne będzie zatrudnienie kilkunastu osób do obsługi powstałego po rozbudowie klubu muzycznego z kawiarenką.

Zobowiązuje do tego umowa w ramach unijnego projektu finansowania. Po rozbudowie w filharmonii oprócz koncertów symfonicznych i impresaryjnych codziennie ma być muzyka na żywo w klubie muzycznym. FO zobowiązała się do zatrudnienia w nim 18 osób - w tym barmanów, kelnerek, podkuchennych pracowników kuchni i specjalistów od akustyki i światła. Teraz filharmonia zabiega w ministerstwie rozwoju regionalnego i ministerstwie kultury o obniżenie tej liczby do 16 osób (można ją zmniejszyć zaledwie o 10 procent).

Symulacje ekonomiczne przewidują, że wpływy z działalności klubu muzycznego pokryją koszty płac zatrudnionych tam ludzi. Podobno wystarczy, by na każdą imprezę przyszło tam codziennie 100 osób i zamówiło coś do konsumpcji.

- W filharmonii powstaną nowe możliwości zarobkowania. Trzeba tylko umieć je wykorzystać - uważa Barbara Kamińska. - Samorządowi województwa zależy, by filharmonia bardziej zaistniała w regionie.
Opolscy muzycy na pewno od września będą mieli więcej okazji do grania (tygodniowa liczba koncertów ma wzrosnąć do 9-10), ale to także potencjalne źródło kolejnych konfliktów.
- Za sto złotych za koncert nie będziemy występować - mówią filharmonicy. Ich oczekiwania są co najmniej dwa razy większe.

Rozbudowa filharmonii zakończy się w czerwcu przyszłego roku. Od września stanie ona otworem dla melomanów. Do tego czasu na pewno nie zawitają tu gwiazdy (te największe biorą za występ nawet 150 tys. zł). Czy będzie na nie stać opolan w przyszłym sezonie, też jest wątpliwe. Władze FO liczą, że groszem sypnie ministerstwo kultury, bo filharmonia w przyszłym roku będzie świętować 60-lecie działalności.

Zaciskanie pasa zaczęło się już także w Teatrze Kochanowskiego. Przymiarka budżetowa wskazuje, że dostanie on 670 tysięcy zł mniej niż w tym roku. Na razie dyrekcja podjęła decyzję o zwolnieniu trojga aktorów i dwóch techników. - Wciąż prowadzimy negocjacje w tej sprawie - mówi Grzegorz Cwalina, szef teatralnej "Solidarności".

Zwolnieni aktorzy usłyszeli, że dyrekcja w najbliższych dwóch latach nie widzi ich w obsadzie. Mogą jednak na razie mieszkać w domu aktora i grać w swoich przedstawieniach, dopóki te są na afiszu. Afisz jednak się zmienia.

Na początku listopada w ostatniej chwili spadło z niego przestawienie "Wszystko jutro, czyli lalki wybawione" - bo okazało się kompletnie nierentowne, czyli - inaczej mówiąc - nie było chętnych do jego oglądania. Taka sama była przyczyna nagłej zmiany w ostatnim weekendowym repertuarze. Sprzedał się tylko jeden z dwóch zaplanowanych spektakli "Aktorów prowincjonalnych", w którym gra cały zespół, więc drugi odwołano i w jego miejsce wstawiono jeszcze nie ograną sztukę dwuosobową. Teatr będzie teraz grać 18-20 spektakli miesięcznie (o 10 mniej niż dotąd) i głównie rzeczy popularne.

O tym, że wszyscy w teatrze muszą oszczędzać, świadczy instrukcja, która przypomina, by nie gotować w czajniku więcej wody, niż potrzeba, i jak wietrzyć pomieszczenia, by zminimalizować straty ciepła.
Mimo powszechnego kryzysu nie najgorzej zapowiada się sytuacja miejskich instytucji kultury w Opolu.
- Prowizorium budżetowe przewiduje, że dostaną tyle samo pieniędzy co w kończącym się roku - mówi Dorota Michniewicz, naczelnik wydziału kultury w opolskim ratuszu. - Brakujących pieniędzy na imprezy, np. na trzeci dzień festiwalu piosenki, miasto będzie szukać w ministerstwie kultury.

Na lepsze czasy trzeba jednak było odłożyć plany inwestycyjne. Nie będzie na razie przebudowy teatru lalek (decyzję podjęto tuż przed ogłoszeniem przetargu), a rozbudowa Galerii Sztuki Współczesnej nawet nie została przez prezydenta miasta wpisana do wieloletniego planu finansowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska