Podwórkowe schronisko dla zwierząt

Redakcja
Od lewej: Monika, Mateusz, Asia, Patrycja, Bartek i Oliwia. Podwórkowy azyl dla zwierząt prowadzą od dwóch lat.
Od lewej: Monika, Mateusz, Asia, Patrycja, Bartek i Oliwia. Podwórkowy azyl dla zwierząt prowadzą od dwóch lat. Paweł Stauffer
Grupa nastolatków z Opola stworzyła azyl dla zwierząt. Sami go urządzili w osiedlowym pustostanie i sami utrzymują.

- W tej chwili mamy 3 kociaki. Maluchy apetyt mają ogromny, dlatego musimy się nieźle nakombinować, żeby je wykarmić - tłumaczy 11-letni Bartek, jeden z inicjatorów zorganizowania podwórkowego schroniska. - Gdy ktoś z naszej paczki dostaje od rodziców pieniądze, to zamiast wydawać je na słodycze, wrzuca je do wspólnej skarbonki, żebyśmy mieli za co karmę i żwirek do kuwety zwierzakom kupić. A czasami, gdy pieniędzy na karmę brakuje, to podkradamy szynkę i kiełbaski z domowych lodówek. No, ale czego się dla zwierząt nie robi - dodaje i prowadzi do “bazy", czyli pustostanu, który znajduje się na jednym z opolskich osiedli (młodzież prosi, żeby nie zdradzać gdzie dokładnie, żeby ktoś nie zrobił krzywdy ich podopiecznym).

Aby zrobić pokrzywdzonym przez los zwierzętom azyl, własnymi rękami wyrzucili z pustostanu tonę gruzu. Później ktoś przyniósł kanapę, ktoś inny szafki i fotele i zrobiło się niemal jak w mieszkaniu.

- Największym problemem są dla nas nieszczelne okna, bo zbliża się zima, a my nie chcemy, żeby nasi podopieczni marzli - tłumaczy 14-letnia Monika. - Udało nam się wyprosić u szklarza, żeby za 10 złotych wstawił nam choć jedną szybę, w tym pokoiku gdzie siedzą koty. Później kolega uszczelnił pozostałe okna styropianem i kartonem i zrobiło się całkiem znośnie - opowiada. - W pustostanie nie ma prądu, więc nie mogliśmy nawet grzejnika podłączyć, żeby choć trochę kociaki dogrzać. No ale ktoś wpadł na pomysł, że prąd można z mieszkania pociągnąć. Połączyliśmy 4 przedłużacze i się udało - cieszy się 16-letnia Patrycja.

Warunki może i mają partyzanckie, ale młodzież braki lokalowe nadrabia pomysłowością i sercem z jakim podchodzi do zwierząt. Pracy jest sporo, bo trzeba miski umyć, kuwety wyczyścić, pobawić się z maluchami...

- Ostatnio zamiast uczyć się do klasówki to spędziłem całe popołudnie z kociakami, no i dostałem tróję. Dobrze, że nie jedynkę, bo by mi chyba rodzice głowę urwali - śmieje się Bartek.

Azyl działa już 2 lata. A zaczęło się od tego, że Monika i Asia znalazły nad Odrą trzy szczeniaczki, które ktoś zostawił na pewną śmierć.

- Pieski były w koszyczku. Widać było, że są przerażone. - wspominają dziewczyny. - Do domu zabrać ich nie mogłyśmy, bo mamy już zwierzęta, więc trzeba było szukać innego rozwiązania. No i wtedy znaleźliśmy z kolegami ten pustostan - opowiadają.

Pimpek, Fiona i Misek zyskały nowy dom, ale radość nie trwała długo. - Ten pustostan należy do miasta, no i urzędnicy dowiedzieli się, że my pomagamy tu zwierzętom. Powiedzieli, że jeśli po dobroci nie oddamy psów do prawdziwego schroniska, to zabiorą nam je siłą - wspomina Asia. - Płakałyśmy za nimi strasznie, bo nie wiedziałyśmy, czy w schronisku będzie im dobrze, ale nie miałyśmy wyjścia. Teraz odwiedzamy tam nasze psiaki, bo na razie tylko dla jednego udało się znaleźć dom - tłumaczy.

Podwórkowe schronisko ma na oku również straż miejska. - Strażnicy sprawdzają, czy zwierzętom nie dzieje się krzywda, czy są najedzone, ale nigdy nie mieli żadnych zastrzeżeń - zapewnia młodzież. - Gdyby było inaczej, już dawno by nam je zabrali.

Na profesjonalne wyposażenie ich nie stać, dlatego kombinują jak mogą. - Kuwetę zrobiliśmy ze spodu klatki dla kanarka, który podarował nam mój dziadek. To, co udało nam się w ten sposób zaoszczędzić, przeznaczyliśmy na karmę - śmieje się Patrycja.

Utrzymanie zwierząt sporo kosztuje, dlatego młodzież szuka dorywczych zajęć, aby na nie zarobić. - Latem myliśmy na parkingach szyby w samochodach, ale teraz, kiedy pada deszcz nikt już tego nie potrzebuje. Zimą to się chyba za odśnieżanie weźmiemy. Zawsze parę groszy wpadnie - mówi Asia.

Dzisiaj Mikołajki, ale młodzież mówi, że nie chce prezentów. - Lepiej by było, żeby rodzice dali mi pieniądze. Kończy się karma i żwirek do kuwety, więc tu one naprawdę by się przydały - mówi Bartek. - Co mi po prezencie? Większą radochę mam wtedy, gdy mogę pomóc takim bezbronnym istotom - przekonuje.

Jeden z najmłodszych podopiecznych podwórkowego azylu to Szczęściarz, kilkumiesięczny kociak, który cudem uszedł z życiem.

- Znaleźliśmy go na środku ulicy, przerażonego pośród rozpędzonych samochodów. Nikt nawet nie zabrał go z jezdni, żeby nie stała mu się krzywda - opowiada Asia. - Skoro raz już uszedł z życiem, to nie pozwolimy mu zginąć - zapewnia.

- No bo jak tu takiego nieboraka wypuścić na mróz, żeby umarł z głodu? - wtórują jej koledzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska