Prószkowski skarb odnalazł się w czeskim Brnie

Mariusz Jarzombek
Dla tego miasta odnalezione archiwum ma nieocenione znaczenie.
Dla tego miasta odnalezione archiwum ma nieocenione znaczenie. Mariusz Jarzombek
Prof. Anna Pobóg-Lenartowicz, dyrektor Instytutu Historii UO, odnalazła archiwum Prószkowskich. Bezcenny zbiór dokumentów opuścił Śląsk Opolski w XVIII w. i uchodził za zaginiony.

Najcenniejsze dobra Prószkowskich - bibliotekę, skarbiec i archiwum - wywiózł z Prószkowa Karol Dietrichstein, którego matka, Karolina Maksymiliana, pochodziła z rodu Prószkowskich. Był rok 1782. Franz Idzikowski w swojej XIX-wiecznej biografii Opola pisze, że dobra te trafiły do Austrii.

- Aż do XX wieku pewnie nikt na serio tych dokumentów nie szukał - przyznaje prof. Anna Pobóg-Lenartowicz. - A po 1945 roku przyjęto, że archiwum i biblioteka zostały zniszczone albo rozproszone w czasie którejś z dwóch wojen światowych. Pojawiła się nawet hipoteza, że trafiły one do Ameryki Południowej, gdzie osiadła część potomków Dietrichsteinów.
Pani profesor kilka lat temu zainteresowała się archiwum Prószkowskich, ponieważ bada dzieje opolskich dominikanów i ich klasztoru. W jedym z XVIII-wiecznych źródeł wyczytała, iż zakonnicy już w okresie wojny trzydziestoletniej (1618-1648) przekazali swą bibliotekę oraz archiwum na zamek do Prószkowa. Bojąc się szwedzkiego ataku, sądzili, że posiadłość Jana Prószkowskiego, starosty księstwa opolskiego i gorliwego katolika, zapewni ich dokumentom bezpieczeństwo. Nie przewidywali, że te papiery już nigdy "na górkę", gdzie mieścił się klasztor, nie wrócą.

Poszukiwania dokumentów po Prószkowskich profesor Lenartowicz rozpoczęła w Wiedniu. Ślad wydawał się znakomity, bo jeden z oddziałów austriackiego archiwum państwowego mieści się w ciągu budynków należących niegdyś do Dietrichsteinów.

Tymczasem okazało się, że znajdują się tam wprawdzie dwie teczki - jedna z napisem Oppeln, druga Rattibor - dotyczące naszego regionu, ale pierwsza okazała się pusta, a w drugiej była zaledwie informacja o trzech dokumentach związanych z kolegiatami w Opolu i w Raciborzu. O Prószkowskich i o dominikanach nie było tam ani słowa.

W końcu na ślad archiwum Dietrichsteinów i Prószkowskich opolska badaczka trafiła w Bibliotece Narodowej w Wiedniu. Przeczytała tu, że archiwum znajduje się w Morawskim Archiwum Ziemskim w Brnie, a biblioteka na zamku w Mikulovie (w dawnej siedzibie rodowej Dietrichsteinów), tuż przy granicy Czech z Austrią. Dla Idzikowskiego piszącego w XIX w. o zaginionym archiwum była to, oczywiście, Austria. Więc na ponad 100 lat wprowadził badaczy w błąd.

- Po przyjeździe do Brna okazało się, że sam inwentarz, czyli spis treści archiwum, liczy trzy spore tomy - mówi prof. Lenartowicz. - Trzeci dotyczy Prószkowskich i wymienia 176 dokumentów (całe archiwum to 196 teczek). Jest to na pewno materiał na kilka habilitacji i doktoratów. Tym bardziej, że większość tych dokumentów nie była dotychczas znana.
W archiwum można znaleźć m.in. testamenty członków rodu żyjących od XVI do XVIII wieku, dokumenty opisujące sprawy majątkowe, np. potwierdzenie sprzedaży wsi Prószków przez braci Borzywoja i Sobiesława ich stryjowi Beldowi z 1319 r., kilka genealogii rodziny, obszerną korespondencję Prószkowskich z dworem cesarskim, wreszcie dokumenty fundacyjne, np. o przeniesieniu franciszkanów do opolskiego klasztoru i kościoła Minorytów w roku 1532.

- Gdyby znaleźć podobne archiwum Radziwiłłów czy Potockich, mielibyśmy sensację na skalę ogólnopolską - dodaje prof. Lenartowicz - a przecież Prószkowscy byli w perspektywie Śląska rodem o porównywalnym znaczeniu.

Druga część skarbu - biblioteka Prószkowskich - znajdująca się na zamku w Mikulovie uległa częściowemu rozproszeniu. Ubożejący po I wojnie światowej Dietrichsteinowie wyprzedawali białe kruki. W połowie XVII w. inwentarz ksiąg z ex-librisem Prószkowskich liczył 306 pozycji. Dziś w Mikulovie można oglądać i przeczytać 59 rękopisów i 20 ksiąg drukowanych z tego zbioru.

- I jeszcze ciekawostka ortograficzna - dodaje pani profesor - oglądałam wiele dokumentów po czesku, po niemiecku i po łacinie, i w każdym z nich Prószkowscy piszą się przez "u" zwykłe. Może dlatego, że w żadnym z tych alfabetów nie ma "ó".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska