Gradobicie pod Brzegiem. Źle oszacowano szkody?

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Za szkody na tym dachu dostałem zaledwie 931 złotych - mówi Stanisław Pociecha z Kościerzyc.
- Za szkody na tym dachu dostałem zaledwie 931 złotych - mówi Stanisław Pociecha z Kościerzyc. Jarosław Staśkiewicz
Do Samorządowego Kolegium Odwoławczego trafiło już prawie 80 odwołań mieszkańców gminy Lubsza od decyzji gminnej komisji po wrześniowym gradobiciu.

Szkody, jakie grad wyrządził w gospodarstwie Stanisława Pociechy z Kościerzyc, widać jak na dłoni. - Dziury łatałem pianką albo dachówką w innym kolorze, bo taką miałem pod ręką - pokazuje na czerwony dach, cały w kolorowe łaty. - Nad częścią mieszkalną jest około 90 metrów dachu i szacuję, że połowa była uszkodzona.

Gminna komisja dotarła do niego - kilkakrotnie ponaglana - dopiero trzy tygodnie po gradobiciu.

- Przyszli, popatrzyli z podwórka, coś zapisali i kazali czekać - opowiada gospodarz. Potem pocztą przychodziły tylko pisma z Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubszy, przedłużające termin rozpatrzenia wniosku o wypłatę odszkodowania.

Wreszcie 6 grudnia nadszedł przekaz na... 931 zł. - Pojechałem do OPS-u i dopiero wtedy dostałem decyzję, mogłem przeczytać protokół - żali się Stanisław Pociecha. - Okazało się, że policzyli mi tylko 60 metrów dachu i uznali, że był zniszczony zaledwie w 10 procentach! Pokazałem zdjęcia, ale nikt się tym w gminie nie zajął, a moje odwołanie przesłali prosto do Opola.

Będzie je rozpatrywać Samorządowe Kolegium Odwoławcze, na rozstrzygnięcie trzeba będzie czekać nawet dwa miesiące.

Nawałnica pod Brzegiem. Zniszczone dachy, mieszkania, samochody [zdjęcia]

Liczby

Liczby

600 to szacunkowa liczba gospodarstw w gminie Lubsza, które 5 września br. zostały dotknięte gradobiciem

2,2 miliona złotych pomocy trafiło do poszkodowanych w formie zasiłków od wojewody, samorządu województwa, z budżetu gminnej pomocy społecznej, a także z gmin i powiatów, które pospieszyły z pomocą

150 tysięcy złotych zwróciła gmina do kasy urzędu marszałkowskiego - powodem był fakt, że zasiłki od wojewody i marszałka dublowały się, a nikomu nie można było wypłacić więcej pieniędzy niż suma, na jaką oszacowano straty.

Dlaczego poszkodowani nie dostali protokołów z szacowania szkód wcześniej, by mieli czas na wniesienie swoich uwag?

- Na spotkaniach z przedstawicielami urzędu wojewódzkiego mieszkańcy byli informowani, że mają możliwość wglądu w dokumentację dotyczącą ich posesji - tłumaczy wójt Lubszy Bogusław Gąsiorowski i jednocześnie przyznaje: - Prosiłem mieszkańców, żeby jednak dali czas paniom z opieki społecznej na sporządzenie dokumentacji. Chodziło o to, by mogły one jak najszybciej zacząć wydawanie decyzji, tak żeby można było w miarę szybko wypłacać pierwsze zasiłki.

Wójt nie chce rozmawiać o konkretnym przypadku, tłumacząc, że nie może ujawniać danych dotyczących poszczególnych osób. Informuje jedynie, że do Samorządowego Kolegium Odwoławczego trafiło już prawie 80 odwołań.

- Każdy ma prawo nie zgadzać się z decyzją. W większości wypadków odwołania dotyczą jednak budynków nie zamieszkanych - mówi wójt. - Ich właścicielom trudno zrozumieć, że ponieśli szkodę w majątku, płacą podatek od nieruchomości, a nie mogą dostać odszkodowania. Jednak bezwzględnym warunkiem wypłacenia zasiłków było właśnie zamieszkiwanie w domu, który został zniszczony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska