ACTA, czyli Anti-Counterfeiting Trade Agreement, to w tłumaczeniu porozumienie przeciwko obrotowi podróbkami. Nie jest to prawo, ale międzynarodowe zobowiązanie, w którym państwa podpisujące umowę deklarują, że nawiążą współpracę, aby ułatwić egzekwowanie prawa własności intelektualnej, które w tej chwili jest nagminnie łamane zwłaszcza w sieci.
Chodzi m.in. o udostępnianie pirackiej muzyki, gier komputerowych czy filmów (teraz również jest to karalne), na których koncerny, zajmujące się ich legalną dystrybucją, tracą rocznie miliardy dolarów. Ale ACTA dotyczy nie tylko piractwa w sieci. Państwa podpisujące zobowiązanie chcą również walczyć z osobami handlującymi podróbkami markowych ubrań (co i bez podpisywania umowy jest ścigane).
- Porozumienie zawiera mnóstwo ogólnikowych i nieprecyzyjnych sformułowań, dlatego trudno ocenić, jakie konsekwencje dla wolności słowa miałoby jego podpisanie - uważa Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Podpisanie umowy było negocjowane w sposób tajny, rząd nie zapytał o zdanie społeczeństwa, a to natychmiast nasuwa podejrzenie, że być może jednak chciał coś w ten sposób ukrycia - dodaje.
Umowę, która ma być biczem na piratów, podpisały już m.in. Australia, Japonia, i Stany Zjednoczone, a teraz przymierzają się do tego kraje Unii Europejskiej (Rada UE podjęła decyzję o podpisaniu ACTA w grudniu ubiegłego roku, czyli za polskiej prezydencji). Zdaniem przeciwników takiego rozwiązania, umowa ta, w imię walki z piractwem, może stać się furtką, która będzie prowadziła do szpiegowania użytkowników sieci. Chodzi m.in. o zapis, który mówi, że dostawca internetu będzie musiał udostępnić dane osoby podejrzewanej o popełnienie przestępstwa.
- Pojawiły się głosy, że żądać ich udostępnienia będzie mógł np. sam autor, który twierdzi, że prawo autorskie zostało złamane. Nieprecyzyjna umowa może rodzić takie niebezpieczeństwo - mówi Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - To droga na skróty. Nie będzie domniemania niewinności, bo każdy będzie potencjalnie podejrzanym i bez zgody sądu będzie można zmusić dostawę do wydania jego danych - uważa Tomasz, specjalista ds. informatycznych w jednej z opolskich firm.
Jak podpisanie umowy może wpłynąć na wolność internetu oraz jak opolscy internauci zamierzają protestować przeciwko jej podpisaniu - czytaj we wtorkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?