- W przypadku zatrzymania krążenia od reakcji świadków zależy to, w jakim stanie dostaniemy pacjenta i czy w ogóle będzie kogo ratować - mówi Marek Dryja, ordynator oddziału ratunkowego w Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu.
Obumarcie komórek mózgowych, a tym samym śmierć pacjenta następuje po upływie około 3-5 minut. W tak krótkim czasie karetka zwykle nie zdąży nawet dojechać na miejsce zdarzenia.
- O życiu pacjenta oraz ewentualnie o tym jak ono będzie wyglądało decydują pierwsze minuty. Czasami, nawet jeśli zespołowi uda się przywrócić akcję serca, zmiany, które dokonały się w mózgu są nieodwracalne i pacjent do końca życia będzie przykuty do łóżka. Wiele osób nie ma świadomości, że wystarczyłoby kilka prostych ruchów, aby ten człowiek nadal mógł cieszyć się życiem - mówi ordynator i dodaje, że nawet nieudolna reanimacja jest lepsza niż niepodejmowanie żadnych działań.
Przekonała się o tym mama 4-letniego chłopca z Białegostoku, która w piątek wieczorem roztrzęsiona zadzwoniła do tamtejszej straży pożarnej. Błagała o pomoc, mówiąc, że jej dziecko umiera. Strażak, który odebrał zgłoszenie powiadomił pogotowie i przez telefon tłumaczył matce, w jaki sposób ma prowadzić reanimację, która prawdopodobnie uratowała dziecku życie.
- Moim zdaniem nie stało się nic nadzwyczajnego - mówi Ireneusz Sołek, dyrektor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego. - Tak samo powinien zachować się dyspozytor pogotowia, policjant czy właśnie strażak, bo oni są do tego szkoleni, a wbrew pozorom takie sytuacje wcale nie należą do rzadkości - przekonuje.
Wie coś o tym Paweł Orzechowski, wieloletni dyspozytor medyczny. - Ludzie w sytuacjach stresowych reagują różnie. Część z nich panikuje, mówi chaotycznie, co utrudnia nam działanie. Inni z kolei wpadają w słowotok i nie dają nam nawet dojść do słowa - mówi. - Sytuacje, kiedy trzeba przez telefon instruować kogoś jak udzielić pomocy zdarzają się często, dlatego jesteśmy na nie przygotowani. Zwykle dyżuruje dwóch dyspozytorów, więc jeśli wymaga tego sytuacja, jeden z nas mówi zgłaszającemu co dokładnie ma robić do przyjazdu ratowników, a drugi dyspozytor wysyła w tym czasie zespół - tłumaczy Orzechowski.
Więcej na ten temat we wtorkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?