Powikłania po grypie. Lekarze z opolskiego WCM uratowali pacjenta

Redakcja
- Byłem bardzo chory, teraz nabieram coraz więcej siły - mówi Tadeusz Płóciennik. Obok  stoją lekarze z Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii: Maciej Gawor, Ryszard Gawda i Ewa Trejnowska.
- Byłem bardzo chory, teraz nabieram coraz więcej siły - mówi Tadeusz Płóciennik. Obok stoją lekarze z Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii: Maciej Gawor, Ryszard Gawda i Ewa Trejnowska. Krzysztof Świderski
U 48-letniego mieszkańca Leśnicy na skutek infekcji nastąpiło zapalenie nerwów, w efekcie czego doszło u niego do tzw. autoagresji organizmu. Mężczyzna w ciągu dwóch dni stał się bezwładny, groziła mu śmierć.

Uratowali go lekarze z Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii WCM w Opolu.

- Ostry atak choroby u pana Tadeusza poprzedziło złe samopoczucie i bóle stawów z powodu infekcji, prawdopodobnie była to grypa - tłumaczy dr Ewa Trejnowska, zastępca ordynatora oddziału. - Potem wszystko potoczyło się już szybko, po 48 godzinach pacjent nie potrafił już samodzielnie wstać ani poruszać rękami. Miał zaburzenia oddychania.

Rozpoznanie postawiono na opolskiej neurologii, po czym przewieziono go do nas. Dwanaście godzin później wymagał już podłączenia do respiratora.

Chory został przyjęty na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii 22 stycznia. Przez trzy tygodnie trwała walka o jego życie. Był zaintubowany, ale świadomy. Uwięziony we własnym ciele.

- Wykonaliśmy u tego pacjenta pięć zabiegów plazmaferezy, które polegały na usunięcie z jego krwi chorego osocza, razem z zawartymi w nim białkami, odpowiedzialnymi za wywołanie choroby - opowiada dr Trejnowska. - To nie pomogło, więc powtórzyliśmy jeszcze raz ten sam cykl zabiegów. Każdy z nich trwał około 4 godzin. Dopiero to przyniosło efekt.

Chory dostawał też preparaty z krwi, które kosztowały 30 tys. zł. Przez cały czas terapii przebywał w oddzielnej sali, żeby nie ulec zakażeniom, gdyż całkowicie stracił odporność.

Kilka dni temu Tadeusz Płóciennik zaczął wracać do zdrowia. Przedwczoraj potrafił unieść jedną, potem drugą rękę. Może już samodzielnie oddychać. Zjadł zupę.

- Dzięki wspaniałym lekarzom, pielęgniarkom znowu jestem na tym świecie - mówi Tadeusz Płóciennik. - Byłem bardzo chory, w tak krótkim czasie o mało nie pożegnałem się z życiem. To był dla mnie i dla rodziny szok. Teraz czuję, że nabieram coraz więcej siły, energii, chęci do życia. Zupa pomidorowa, którą dwa dni temu zjadłem, była najlepsza na świecie.

- Nasz pacjent przeszedł bardzo agresywną terapię, był nieraz na granicy życia i śmierci, ale warto było ją podjąć - mówi dr Maciej Gawor, ordynator OAIT. - Takie zabiegi zarezerwowane są tylko dla intensywnej terapii. Pacjent trafi teraz na neurologię, a potem na rehabilitację do Korfantowa.

Do zapalenia nerwów w 75 proc. przypadków dochodzi na skutek infekcji wirusowych np. górnych dróg oddechowych, zapalenia gardła, jak też infekcji przewodu pokarmowego. Powody tego nie są znane. Nie wiadomo też, dlaczego organizm niektórych ludzi reaguje w ten sposób. Czasem dochodzi do zapalenia nerwów, ale przebiega ono lżej, wystarczy leczenie na neurologii. Natomiast do zagrożenia życia, jak u mieszkańca Leśnicy, dochodzi raz na 50 tysięcy zachorowań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska