Alimenty na tatusia

sxc.hu
sxc.hu
Za utrzymanie wychowanków domów dziecka płaci państwo. Jeśli wyrodny rodzic trafia na starość do domu opieki, ściga ono niegdyś porzucone, dorosłe już dzieci.

Roman Zandecki nie chce pamiętać swojego dzieciństwa. Mieszkał wraz z dwiema siostrami na wsi, a raczej w przysiółku. Ich dom przypominał starą ruderę. Ojciec nie dbał o niego, więc wyglądał z roku na rok gorzej. Matka najmowała się do pomocy u okolicznych gospodarzy - obrabiała ich buraki i kukurydzę, pomagała w ogrodach. Do domu przynosiła za to zawsze trochę jedzenia i tyle pieniędzy, że starczało na kupno nowych butów na zimę i to nie każdemu dziecku. Swoje pole odziedziczone po dziadkach wydzierżawiła, ale zapłatę za to pobierał ojciec i zamieniał na wódkę. Gdy się porządnie upił, było pół biedy. Coś tam bełkotał, ale nie był w stanie utrzymać się na nogach, więc walił się na swój barłóg. Najgorzej, gdy wracał do domu niedopity. Z wściekłości bił tym, co mu podeszło pod rękę. Tłukł i chłopca, i dziewczęta. Nawet tę najmłodszą. Uciekali do pobliskiego lasu i bywało tak, że siedzieli pod wielkim świerkiem po pół nocy. Wracali, gdy widzieli, że on idzie do domu na chwiejnych nogach.

- Potem mama ciężko zachorowała i trafiła do hospicjum, a my do domu dziecka - wspomina Roman. Najmłodszą siostrzyczkę bardzo szybko adoptowano i spotkaliśmy się z nią już jako dorośli ludzie. Ja skończyłem zawodową szkołę budowlaną. Miałem smykałkę do drewna i zacząłem pracować w prywatnej stolarni. Nauczyłem się robić meble. Kupiłem dębinę, szef pozwolił mi ją u siebie przetrzymać i zrobiłem meble siostrze, która wyszła za mąż za chłopaka też z domu dziecka, a potem sobie. Wszyscy powoli zaczęliśmy wychodzić na prostą. Ja też. Ożeniłem się. Urodziła nam się dwójka dzieci. Wzięliśmy kredyt na małe mieszkanie. I wtedy okazało się, że Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie wystosował pismo, żebym zapłacił za pobyt mojego ojca w domu pomocy społecznej, bo on nie wypracował emerytury. To jest dopiero ironia losu! To jest dopiero sprawiedliwość państwa, które straszy mnie komornikiem, jeśli nie zapłacę. Nie widziałem ojca kilkanaście lat, podobnie jak moje siostry. I nie chcemy go widzieć, bo wzbudza w nas wspomnienia, które bolą tak mocno, jakby całe zło, którego od niego doświadczyliśmy, zdarzyło się wczoraj. Jeśli zapłacimy za niego, sami nie będziemy mogli spłacać kredytów mieszkaniowych, wyrzucą nas z mieszkań. Co się stanie z nami i naszymi dziećmi? Czy mają one powielić nasz los i też pójść do domów dziecka?

Trzeba spełniać marzenia

Ojciec czterdziestoletniej dziś Agaty nie pił ani jej nie bił. Z wczesnego dzieciństwa zapamiętała tylko, że ciągle coś w domu pisał, a mama utyskiwała: mógłbyś znaleźć jakąś pracę, mogłbyś coś zarobić... I ojciec przez parę miesięcy tę pracę miał. Przecież były to czasy, kiedy była zaszczytnym obowiązkiem. Skończył historię, lubił czytać, dyskutować o przeszłości. Wśród znajomych rodziców uchodził za duszę towarzystwa, człowieka kulturalnego, obytego, tyle że lekkoducha.

Agata miała 13 lat, kiedy ojciec opuścił mamę. Powiedział tylko do żony: jakoś sobie poradzisz. Ja jadę spełniać marzenia. Jego marzenie miało o 10 lat mniej niż mama. Młoda dziewczyna była zauroczona starszym od niej bawidamkiem. Roztoczył przed nią wizję pensjonatu w Bieszczadach, gdzie wśród pięknych widoków będą przyjmować turystów we własnym siedlisku. Agata nawet pojechała raz do ojca. Odnalazła jego dom - porzuconą chatę, która w wyobraźni nowych lokatorów miała być w przyszłości ciepłym, uroczym schroniskiem. Na razie wiatr wdzierał się do niej przez nieszczelne drzwi i okna.

Pewnego dnia wywiał młodą partnerkę ojca, który bezradnie rozkładając ręce, przepraszał, że nie ma dla Agaty pieniędzy, bo i skąd. Przez całe życie była dzieckiem samotnej matki. Niełatwe to było życie. A ojciec czasem oprowadzał turystów po okolicy, czasem miewał po kilka godzin lekcyjnych w miejscowej szkole, ale na stałe nie był zatrudniony nigdzie. Utrzymywały go kolejne kobiety - zakochane nauczycielki i bibliotekarki. Kiedy stuknęła mu sześćdziesiątka, nie było koło ojca nikogo. Po zawale, z chorymi nerkami trafił do domu pomocy społecznej, a Agata, która właśnie urodziła drugie dziecko i załatwiała kredyt na większe mieszkanie, teraz ma płacić za utrzymanie ojca, bo nie wypracował emerytury.

Płacz i płać

Nawet człowiek, który całe życie nie robił nic, nie ma rodziny ani żadnych środków utrzymania, musi przecież na starość gdzieś zamieszkać i coś jeść. Państwo daje mu więc 444 zł zasiłku i miejsce w domu pomocy społecznej. Taki dochód jest jednak daleko niewystarczający na utrzymanie pensjonariusza DPS, gdzie ma on swoje miejsce do życia, wikt, opierunek i pomoc lekarską. Więc państwo stara się znaleźć sponsora. Mają nim być dzieci starego człowieka, niezależnie od tego, czy pensjonariusz był dla nich dobrym ojcem czy krzywdził je w dzieciństwie, porzucił, nie utrzymywał kontaktów.

- Od kiedy weszliśmy do Unii, Polska musiała dostosować standard wyposażenia domów pomocy społecznej do tych, jakie obowiązują w innych krajach Europy. Warunki pobytu starych ludzi zmieniły się na korzyść, ale wzrosły też koszty utrzymania DPS-ów - tłumaczy Małgorzata Kozak, z-ca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Opolu. Obecnie wynosi on ok. 3,8 tys. zł miesięcznie. Zgodnie z przepisami człowiek, który tam trafia, płaci za pobyt 70 proc. swoich dochodów, a resztę musi dopłacić osoba, która ma w stosunku do niego obowiązek alimentacyjny, czyli dziecko. Tylko w przypadku samotnych osób brakującą kwotę uzupełnia samorząd gminy. MOPR zobowiązany jest przepisami do tego, by ściągnąć należne pieniądze od dzieci. Średnio dopłata do kosztów utrzymania kształtuje się na poziomie 1600 zł. I tyle miesięcznie powinno dopłacić dziecko lub dzieci.

Wychowywane przez samotne matki albo w domach dziecka potomkowie wyrodnych tatusiów (bo to głównie dotyczy mężczyzn) najczęściej znajdują się w niełatwej sytuacji materialnej. Ogromnym wysiłkiem udało im się wyrwać z patologicznych rodzin, z biedy i zbudować przyzwoite życie. Konieczność pokrywania kosztów utrzymania tatusia, który zrujnował im dzieciństwo, wpędził w skrają biedę, spada na tych młodych ludzi jak grom z jasnego nieba i - przynajmniej początkowo - wydaje im się koszmarnym snem. Nie wierzą, że ktoś przy zdrowych zmysłach mógłby uchwalić takie przepisy. A jednak!

- MOPR jest zobowiązany do odnalezienia dzieci pensjonariuszy (bo rodzic często nie utrzymywał z nimi kontaktów), poinformowania ich o nowym obowiązku i zgłoszenia do komornika, jeśli odmówią zapłaty - mówi Małgorzata Kozak. - Zawsze w takich sytuacjach wysyłamy naszych ludzi na wywiad środowiskowy, z którego najczęściej wynika, że istotnie "sponsorzy" nie mają z czego płacić takich wysokich miesięcznych opłat za ojca. Wtedy idziemy na ugodę. Nie zlecamy windykacji komornikowi, ale umawiamy się na jakąś kwotę możliwą przez nich do systematycznego płacenia. Może to być np. kilkaset zł. Jeśli sytuacja jest trudna, ktoś choruje, to może płacić np. po 300 zł. I ludzie płacą. W 2011 opolski MOPR dopłacił do kosztów utrzymania pensjonariuszy DPS 3 mln zł. A odzyskał w omawiany sposób 10 proc. tej kwoty. Mało, ale zawsze to coś.

- Mimo to ludzie czują się skrzywdzeni. Czasem dochodzą przekazy z dopiskiem: opłata za wyrodnego ojca. Albo: pieniądze za nieroba -przypomina sobie Małgorzata Kozak.
Jedyną drogą uniknięcia tego typu zobowiązania jest wyrok sądu. Ludzie jednak rzadko wchodzą na drogę sądową.

- Takich spraw jest niewiele - informuje Beata Bożek-Serafin, szefowa wydziału rodzinnego Sądu Rejonowego w Opolu. - Ja pamiętam tylko jedną, która zresztą zakończyła się ugodą. Przy tego typu rozstrzygnięciach każdy, kto zdecyduje się, by sąd orzekł, czy rodzicowi należą się alimenty od dorosłego dziecka, może liczyć na indywidualne potraktowanie i dogłębne zbadanie sprawy, niezależnie od tego, czy rodzic łożył na dziecko i interesował się nim czy nie.

Można przypuszczać natomiast, że więcej będzie w przyszłości spraw o pozbawienie praw rodzicielskich. Dotąd matki, którym udało się ochronić dzieci przed ojcem pijakiem, eksmitować go lub w inny sposób doprowadzić do separacji, nie dbały o prawne uregulowanie spraw. Teraz okazuje się to błędem nie do naprawienia. Tylko pozbawienie praw rodzicielskich może je uchronić od ponoszenia konsekwencji finansowych za ojca już w dorosłym życiu.

Można przypuszczać, że spraw tego typu będzie z czasem coraz więcej. W pokoleniu, które starzeje się teraz, nie było tak wielu osób, które na starość nie wypracowują sobie emerytury. Ale liczba takich osób będzie rosła, bo setki tysięcy pracują na umowach śmieciowych lub wręcz na czarno.

Zanim sprawdzi się ta prognoza, warto się zastanowić, jak doszło do tego, co jest. A jest tak, że DPS-y są takie drogie, bo obowiązuje je europejski standard. W pobliskich Niemczech emerytura obywatela pokrywa z naddatkiem koszt pobytu pensjonariusza. U nas nawet nie sięga połowy. Co więcej: średnia płaca jest niższa niż koszt pobytu. Czy ustawodawca sądził, że złożą się na niego dzieci i jeszcze ich sąsiedzi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska