Roman Chmielewski w trzech osobach

Beata Szczerbaniewicz
Roman Chmielewski
Roman Chmielewski Beata Szczerbaniewicz
Przewodniczący rady powiatu, właściciel i redaktor naczelny powiatowego tygodnika, beneficjent dotacji z powiatowego urzędu pracy na utworzenie tejże gazety. Dostał na to 20 tys. zł z pieniędzy podatników. - W Krapkowicach degenerują demokrację - uważa Andrzej Skworz, ekspert rynku mediów.

Roman Chmielewski (PO) sięgnął po pieniądze z powiatowego urzędu pracy, które pośredniak zarezerwował dla bezrobotnych chcących otworzyć własną działalność gospodarczą.

Przewodniczący nie musiał długo czekać na dotację - urząd przyznał mu ją w zaledwie kilka dni roboczych.

W tym czasie Chmielewski zdążył zarejestrować się w urzędzie jako bezrobotny i złożyć wniosek o dotację, a komisja, która oceniała pomysł, zdążyła się z nim zapoznać i wydać decyzję, którą zaakceptowała dyrektor urzędu pracy Danuta Wieszala.

W ten sposób pośredniak wyłożył 20 tys. złotych na to, by przewodniczący rady mógł założyć prywatną gazetę pod tytułem "Nowiny Krapkowickie", w której opisuje teraz losy powiatu.

Chmielewski zgarnął prawie maksimum, jakie urząd mógł mu przyznać w ramach funduszu pracy. Co ciekawe, to rekordowa dotacja, jaką pośredniak przyznał w ostatnim czasie na otwarcie nowej firmy.

Chmielewski jest dobrze znaną osobą na Opolszczyźnie, nie tylko z racji pełnienia funkcji przewodniczącego. To wpływowa postać. Przez lata był liderem kontrowersyjnej wspólnoty religijnej, którą biskup opolski Andrzej Czaja wykluczył w 2009 r. z Kościoła katolickiego.

Równolegle od 1998 roku przez ponad 13 lat Chmielewski pełnił funkcję redaktora naczelnego w konkurencyjnym "Tygodniku Krapkowickim", a od 2002 r. sprawował jednocześnie mandat radnego. Gdy w kwietniu 2011 r. dostał posadę przewodniczącego rady powiatu, Joanna Bassek - szefowa "Tygodnika Krapkowickiego" - przeszeregowała go ze stanowiska redaktora naczelnego na zwykłego dziennikarza.

W marcu tego roku Chmielewski rozstał się z redakcją i zarejestrował jako bezrobotny. Joanna Bassek nie chce dzisiaj oceniać decyzji byłego pracownika. Mówi, że czuje się niezręcznie.

Kierownictwu urzędu pracy bardzo zależało, by informacja o tym, kto dostał dotację, nie wydostała się na zewnątrz.

Gdy dziennikarz nto zaczął pytać urzędników o pieniądze dla Chmielewskiego, w pośredniaku zapanował popłoch.

Zastępca dyrektora Brygida Piosek nie chciała słyszeć o sprawie, odsyłając do dyrektor Danuty Wieszali. Ta nie chciała natomiast rozmawiać, zasłaniając się tajemnicą, która rzekomo miała ją obowiązywać.

- Nic panu nie powiem. Nas obowiązuje ochrona danych osobowych - ucinała rozmowę, mimo że dziennikarz pytał o dotację, podając nazwę firmy i numer NIP (te nie są tajne i nie chroni ich ustawa o ochronie danych osobowych).

Redakcja musiała zagrozić urzędowi pracy sądem za utajnianie informacji publicznej i napisać oficjalne pismo, domagając się dostępu do wykazu firm, którym przyznano pieniądze.

Dopiero wtedy urząd przekazał dokumenty, z których wynika, że Chmielewski otrzymał 20 tysięcy złotych dotacji.

Starosta mówi, że nie wiedział o dotacji

Przewodniczący rady rozkręcił własną gazetę w kwietniu br. Wiadomo, że nie będzie musiał oddać pieniędzy, bo dotacja, którą dostał, jest bezzwrotna. Chyba że zrezygnuje z prowadzenia działalności w ciągu roku.

Albert Macha (Mniejszość Niemiecka), były starosta krapkowicki, jest sprawą oburzony.

- Wielu młodych ludzi, którzy są bezrobotni i nie mają z czego żyć, całymi latami proszą się w urzędzie o dotację i nie mogą jej dostać - mówi Macha. - A przewodniczący rady nie dość, że regularnie dostaje diety, to jeszcze sięgnął po tak ogromną sumę.

Radni opozycji uważają, że to skandal. Ich zdaniem Roman Chmielewski w ogóle nie powinien wnioskować o pieniądze. Postawił dyrektorkę Danutę Wieszalę w bardzo kłopotliwej sytuacji. Musiała ona złożyć podpis pod dotacją dla przewodniczącego, wiedząc jednocześnie, że przyznaje pieniądze osobie, od której urząd pracy, którym kieruje, jest uzależniony (rada powiatu ustala m.in. budżet powiatu i PUP).

Roman Chmielewski unika rozmowy na ten temat.

- Jako przewodniczący Rady Powiatu Krapkowickiego nie otrzymałem żadnej dotacji z powiatowego urzędu pracy, natomiast jako osoba prywatna nie chcę na ten temat rozmawiać - ucina Chmielewski.
Jacek Suski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Opolu, uważa, że przyznanie dotacji Chmielewskiemu budzi poważne wątpliwości od strony etycznej.

- Tak nie powinno być, że osoba, która reprezentuje samorząd, sięga jednocześnie po pieniądze z tego samorządu - tłumaczy. - Sprawa jest dwuznaczna i może budzić niesmak.

Maciej Sonik (PO), starosta krapkowicki, wie, że Chmielewski prowadzi od pewnego czasu własną gazetę. Ale nie wiedział, że dostał na nią dotację z urzędu pracy, choć ta instytucja mu podlega.

- To dlatego, że przydzielanie dotacji jest wyłączną kompetencją dyrektora PUP i nie konsultuje on ze mną tego, komu przyznaje dotacje - przekonuje Sonik.

Starosta przyznaje, że w tym przypadku mogły pojawić się podejrzenia o konflikt interesów. Ale z drugiej strony zauważa, że nie mógł zabronić Chmielewskiemu wnioskować o pieniądze z pośredniaka.

Doszło do kuriozalnej sytuacji

Andrzej Skworz, Ekspert rynku mediów, wydawca miesięcznika "Press":

- Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, by urząd pracy wykładał publiczne pieniądze na prywatną gazetę przewodniczącego rady. To nieetyczne, a ponadto występuje tutaj konflikt interesów. Już sam pomysł, by szef rady był dziennikarzem, jest chory, bo przecież tych dwóch stanowisk nie da się pogodzić, bez posądzania przez innych o stronniczość.

Jak dziennikarz ma patrzeć władzy na ręce, skoro sam zasiada w szeregach tej władzy? Kolejne pytanie, które się nasuwa, to jak taka gazeta ma zachować niezależność, skoro jest bezpośrednio związana z władzą? W tym przypadku wychodzi na to, że w Krapkowicach mamy do czynienia z kompletną degeneracją demokracji.

A po co władzy prywatna gazeta? Samorządowcy lubią być pokazywani w mediach, bo to zwiększa ich szanse na wygraną w kolejnych wyborach. W przypadku gdy pojawiają się w nich zbyt rzadko, często zakładają własne media, w których się pokazują. Im bliżej wyborów, tym większą siłę oddziaływania na elektorat ma taka gazeta.

Radni w powiecie zastanawiają się natomiast nad jeszcze jedną kwestią: jak Chmielewski zachowuje w gazecie obiektywizm w przypadku, gdy przychodzi mu pisać o sprawach związanych ze starostwem.

- Doszło do kuriozalnej sytuacji - uważa Krystian Komander (MN). - Wysokie stanowisko przewodniczącego w radzie mocno kłóci się z dziennikarską pracą. My zwracaliśmy już na to uwagę na sesji, ale pan Chmielewski uważa, że wszystko jest w porządku.

- Żeby nie być posądzonym o stronniczość, unikam w gazecie pisania tekstów dotyczących bezpośrednio funkcjonowania rady - tłumaczy Chmielewski. - A jeżeli trzeba już taki temat poruszyć, to robi to dziennikarz zatrudniony w mojej gazecie. Dzięki temu udaje się zachować pełny obiektywizm.

Profesor Wiesław Godzic, medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, uważa jednak, że łączenie funkcji radnego z pracą w gazecie to łamanie etyki dziennikarskiej.

- Nie można mówić, że będąc na sesji, jest się radnym, a wyszedłszy z urzędu, jest się dziennikarzem, który potrafi krytycznie spojrzeć na lokalną rzeczywistość - mówi Godzic. - Przecież to niedorzeczne tłumaczenie.

Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego, która działa m.in. na rzecz przejrzystości życia publicznego, zwraca natomiast uwagę na inny problem.

- Niepokojące jest to, że urząd pracy robił tajemnicę z tego, komu przyznał publiczne pieniądze - mówi Kopińska. - Ta informacja powinna być jawna, by bez przeszkód mogli korzystać z niej nie tylko dziennikarze, ale także mieszkańcy.

Radni opozycji w powiecie krapkowickim zapowiadają, że na najbliższej sesji będą żądać wyjaśnień od przewodniczącego w sprawie dotacji, jaką wziął z urzędu pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska