Ksiądz dostał 2,5 mln zł. Nie chce powiedzieć od kogo, więc musi zapłacić gigantyczny podatek

sxc.hu
Urzędnicy uznali, że ksiądz powinien zapłacić karę za zatajenie przed fiskusem 2,5 mln złotych. To zgodnie z prawem aż 75 procent nieujawnionej kwoty.
Urzędnicy uznali, że ksiądz powinien zapłacić karę za zatajenie przed fiskusem 2,5 mln złotych. To zgodnie z prawem aż 75 procent nieujawnionej kwoty. sxc.hu
Proboszcz jednej z podgłubczyckich parafii musi zapłacić urzędowi skarbowemu ponad 1,8 mln zł kary za zatajone przed fiskusem dochody. Decyzję fiskusa podtrzymał dzisiaj Wojewódzki Sąd Administracyjny.

Taki nieprawomocny wyrok zapadł dziś przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Opolu. Na wniosek księdza oraz przedstawiciela Urzędu Kontroli Skarbowej rozprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami.

Sąd uzasadnił to ważnym interesem prywatnym księdza. W związku z tym również uzasadnienie wyroku jest tajne.

Czytaj także: Ile zarabiają opolscy księża?

- Bardzo dziękuję, nie mam nic do powiedzenia - odparł dziennikarzowi nto ksiądz, który opuszczał salę rozpraw.

Sprawę do sądu wniósł proboszcz jednej z podgłubczyckich parafii, któremu urząd skarbowy nakazał zapłacić 1,88 mln zł kary od przychodów nieznajdujących pokrycia w tym, co duchowny mógł zarobić.

A chodzi o 2,5 mln złotych.

Na sprawę urzędnicy skarbowi trafili podczas kontroli dokumentacji finansowej Huberta W., jednego z biznesmenów z województwa śląskiego. Przedsiębiorca powiedział urzędnikom, że pieniądze na rozpoczęcie działalności gospodarczej dostał od księdza spod Głubczyc.

W związku z tym przedstawiciele fiskusa przyjechali na parafię.

Czytaj także: Chrzest, ślub, pogrzeb. Co łaska... Cennik w opolskich parafiach

Duchowny nie ukrywał, że zna przedsiębiorcę z województwa śląskiego.

Powiedział, że poznali się, gdy biznesmen pomagał mu kiedyś wyciągnąć auto z rowu. To dlatego proboszcz zdecydował się dać mu 2,5 mln zł.

Jak wynika z akt sprawy, nie chciał nic w zamian od Huberta W. Biznesmen zwrócił całą kwotę trzy lata później. Fiskus wziął więc pod lupę dochody księdza.

Szybko okazało się, że 2,5 mln zł to kwota znacznie przekraczająca tą, jaką mógł zarobić.

Duchowny twierdzi, że utrzymuje się z pracy jako katecheta, datków mieszkańców wsi, ślubów pogrzebów czy chrzcin.

Urzędnicy skarbowi, których nie przekonały tłumaczenia księdza uznali, że powinien on zapłacić karę za zatajenie przed fiskusem 2,5 mln zł. To zgodnie z prawem aż 75 procent nieujawnionej kwoty.

Proboszcz próbował dalej tłumaczyć się przed urzędnikami skarbówki. Mówił, że pieniądze dostał na przechowanie od innego biznesmena. Nie ma jednak na to dowodów. Problem w tym, że biznesmen już nie żyje.

Na koniec duchowny poinformował urzędników, że nic więcej nie powie, bo obowiązuje go tajemnica spowiedzi.

Nic nie pomogło, urząd został przy swoim i nakazał zapłacić karę.

Ksiądz zaskarżył decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

Nieprawomocny wyrok zapadł dziś. Sąd oddalił skargę duchownego. Teraz przysługuje mu odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska