Rzeczy znalezione w Nysie pójdą na sprzedaż

Archiwum Starostwa Powiatowego w Nysie
W magazynie starostwa znajdują się głównie rowery. Jest ich aż 36.
W magazynie starostwa znajdują się głównie rowery. Jest ich aż 36. Archiwum Starostwa Powiatowego w Nysie
Można będzie kupić rowery, parasolki czy telefony. W biurze rzeczy znalezionych nyskiego starostwa są nawet zwoje kabli. Nikt się po nie od lat nie zgłosił.

- Od czasu do czasu właściciele kierowani do nas przez policję odnajdują i zabierają do domu swoje zguby. Najczęściej jednak po rzeczy znalezione nikt się nie zgłasza i zalegają u nas latami. Najstarszy rower mam tu z 2004 roku, mimo, że przecież od czasu do czasu robimy licytację i część rzeczy znalezionych udaje się sprzedać - mówi Agnieszka Lewicka, inspektor z wydziału organizacyjno-prawnego nyskiego starostwa.

W pomieszczeniach nyskiego starostwa najwięcej jest rowerów, bo aż 36 sztuk. Jedne lepsze, inne gorsze, czasem niekompletne, zdezelowane. Wśród zgub można znaleźć m.in. pęk kluczy, reklamówkę wypełnioną po brzegi zwojem kabli aluminiowych czy telefony komórkowe lub damskie torebki.

- Staramy się przyjmować tutaj tylko i wyłącznie rzeczy, które przedstawiają jakąkolwiek wartość, śmieci nie gromadzimy. W innym wypadku byśmy tego wszystkiego tutaj nie pomieścili, bo miejsca coraz mniej - dodaje pani Agnieszka.

Stąd też co jakiś czas organizowana jest przez urząd skarbowy licytacja owych rzeczy znalezionych. O terminie kolejnej starostwo poinformuje niebawem. - Zostanie ustalona cena wywoławcza rzeczy znalezionych i w zasadzie każdy będzie mógł przystąpić do licytacji, a tym samym kupić sobie na przykład rower po niskiej ceny - tłumaczy Edyta Bednarska-Kolbiarz, rzecznik prasowy nyskiego starostwa. - Lepsze to, niż by miały zalegać w magazynach, niszczeć i tracić na wartości.

Rzecznik zaznacza przy tym, że istotnym jest również fakt, by mieszkańcy powiatu zdawali sobie sprawę z tego, że dla prawowitego właściciela nierzadko odzyskanie zguby wiąże się z dodatkowymi kosztami. Wprawdzie z magazynu starostwa można swoja zgubę odebrać bezpłatnie, ale w innych przypadkach trzeba czasem słono zapłacić.

- Tak bywa na przykład z porzuconymi gdzieś samochodami, które holowane są następnie na parkingi strzeżone - wyjaśnia pani Edyta. - Po kilku tygodniach, a nawet miesiącach nierzadko okazuje się, że za odzyskanie auta trzeba zapłacić więcej, niż ono same jest warte.

Innym przykładem jest tu pewien nysanin, któremu policja zabrała rower, podejrzewając iż może on pochodzić z kradzieży. Mężczyzna wyjechał w tym czasie za granicę i o swoim jednośladzie zapomniał na jakiś czas. A kiedy chciał go odzyskać z powrotem okazało się, że za jego przechowywanie trzeba zapłacić - bagatela - 1500 złotych.

- Apelujemy więc, by możliwie szybko odbierać swoje zguby - mówi rzecznik. - Niezależnie od tego zdajemy sobie sprawę, że zdarzają się również sytuacje wyjątkowe, kiedy natychmiast tego uczynić się nie da. Dlatego właśnie w starostwie nyskim trwają prace nad przygotowaniem projektu uchwały umożliwiającej nienaliczanie opłat bądź odstąpienie od nich w uzasadnionych przypadkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska