Ekspertami od wychowania dzieci są... dzieci

Redakcja
Życzliwe rady bliższych i znajomych, żeby nie brać zbyt często synka na ręce, bo się przyzwyczai, rodzice puszczali mimo uszu. - Dzięki temu Gabryś jest bardzo samodzielny i otwarty - ocenia mama Karolina.
Życzliwe rady bliższych i znajomych, żeby nie brać zbyt często synka na ręce, bo się przyzwyczai, rodzice puszczali mimo uszu. - Dzięki temu Gabryś jest bardzo samodzielny i otwarty - ocenia mama Karolina. Paweł Stauffer
Najlepszymi ekspertami od wychowania dzieci są w rodzinie one same, a rodzicom nie pozostaje nic innego, jak wsłuchiwać się w ich mądrość. Ta zachodnia teoria jest coraz bardziej popularna w Polsce, także wśród mam opolanek.

Agnieszka Stein, znana polska psycholog, propaguje tę metodę na portalach internetowych i w programach telewizyjnych: - Dzieci wysyłają nam jasne komunikaty - mówi. - Trzeba umieć je czytać.
Planujące macierzyństwo opolanki zwykle chcą dowiedzieć się jak najwięcej o tym, co zrobić, by być idealnym rodzicem. Jeszcze przed urodzeniem Gabrysia, Karolina Mysiura-Wojtuś przeczytała, że muzyka poważna znakomicie rozwija maluszka w brzuchu. Teorie wprowadziła w życie, ale koncerty Mozarta i Chopina bardziej ja drażniły, niż nastrajały pozytywnie. Rzuciła płyty w kąt i wróciła do ulubionego Moby'ego. I maleństwo w brzuszku - też się zrelaksowało.

Ono wie najlepiej
- Cudowny, niezastąpiony, idealny, jedyny - mówi dziś o Gabrysiu z rozczuleniem w głosie Karolina. - Bardzo żywy, radosny, szczęśliwy, uparty - dopowiada tato Jarek. A dwulatek o kręconych jak u aniołka blond włosach nic sobie nie robi z tych rodzicielskich prób zamknięcia go w słowach. Właśnie realizuje ze szczerym uśmiechem plan rozjechania rowerkiem bez pedałów redakcyjnego fotoreportera.

- Wiadomo, że ojciec też zastanawia się, jak wychowuje swoje dziecko - mówi Jarosław Wojtuś, zapytany, czy nachodzą go wątpliwości co do słuszności własnego postępowania wobec synka w konkretnych sytuacjach. Na przykład przy reglamentowaniu smoczka-uspokajacza. - Karolina jest bardziej surowa i upomina mnie, żebym nie dawał go zbyt często Gabrysiowi - przyznaje Jarek. - Ja czasami pozwalam wchodzić synkowi sobie na głowę i dosłownie, i w przenośni - dodaje rozbrajająco.
Jednak w sprawach rodzicielsko zasadniczych Wojtusiowie stoją po jednej stronie barykady. Na przykład nie robią żadnego problemu z tego, że synek niewiele jeszcze mówi. "Mama, tata, dziadzia, daj, dzie (ze zjedzonym jeszcze 'g')" - to niemal cały repertuar "aniołeczka". - Ale Gabryś świetnie komunikuje się poza słowami - wyjaśnia Karolina, z wykształcenia pedagog i logopeda. Jarek podkreśla, że w tej kwestii jest spokojny, bo po pierwsze on sam zaczął mówić jako trzylatek, a po drugie polega na fachowej wiedzy żony. A żona zauważa, że organizm takiego małego człowieka nie jest w stanie rozwijać jednakowo wszystkich umiejętności. Więc jeśli malec jest bardzo sprawny fizycznie, to nie może równocześnie świetnie mówić.

- Podobnie jest z rozstawaniem się z pieluchami. Uznaliśmy, że nic na siłę. Efekt jest taki, że teraz Gabryś sam pokazuje, że pampers mu przeszkadza - mówi Jarek.
Rodzice Gabrysia nie mieli też pragnienia, żeby jak najszybciej nauczył się on chodzić i nie ponaglali go, na przykład prowadzając za rączki. Jarek (z wykształcenia fizjoterapeuta) miał świadomość, że im dłużej malec będzie raczkował, tym lepiej dla jego rozwoju motorycznego.

Nie karm za wszelką cenę
Kochane, uśmiechnięte, otwarte, towarzyskie - Małgorzata Migurska-Sztangret zaczyna od wymieniania wspólnych cech bliźniaków. Ale zaraz dodaje, że wyglądem i charakterami różnią się. - Franio jest spokojny i wrażliwy, Jula żywiołowa i bardziej odporna na krytykę - kontynuuje ich mama.
Jak wszyscy rodzice, musi sobie z mężem wciąż odpowiadać na kolejne pytania: jak zareagować, kiedy dzieci w sklepie wykrzykują na przemian, że czegoś chcą, czy zapisywać przedszkolaki na dodatkowe zajęcia popołudniowe, w jakim wieku posłać je do szkoły, jak reagować, kiedy się buntują i tak dalej, i tak dalej.

Zdaniem Sztangretów: "awanturę" w sklepie trzeba cierpliwie przeczekać, próbując przenieść uwagę na inną sprawę, choć nie zawsze to działa; dodatkowe zajęcia są OK, jeśli dzieci je lubią (chodzą na zajęcia plastyczne i angielski dla przedszkolaków); po badaniach gotowości szkolnej w poradni lepiej, żeby bliźniaki rozpoczęły naukę jako 7-latki, bunt jest czymś naturalnym, trzeba o nim rozmawiać.
Naczelną zasadą, którą wyznają Małgorzata z mężem, jest "dobro dziecka" i jeszcze, że "dzieci powinny być z mamą i tatą". Ona była niemal non stop z bliźniakami przez dwa lata. Dziś po ich wcześniactwie śladu nie widać, ale Jula i Franio urodzili się z zaskoczenia, w 29. tygodniu ciąży. Chłopczyk był mniejszy, ważył nieco ponad 1,3 kg, siostrzyczka była od niego o 200 gramów cięższa. - Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym takie maluszki zostawić pod czyjąś opieką, choć mój urlop wychowawczy był dla naszej rodziny trudnym finansowo okresem - przyznaje Małgorzata, nauczycielka angielskiego.

Za to po czterech miesiącach karmienia piersią uznała, że już wystarczy i bez wyrzutów sumienia przestawiła oseski na mleko modyfikowane. - Byłam bardzo zmęczona. Nie dawałam już fizycznie rady karmić - wspomina mama Julii i Franka.

Przed narodzinami dzieci Małgorzata sądziła, że można przygotować się do wychowania, czytając odpowiednie książki. Dziś zdaje się głównie na rodzicielską intuicję i wsłuchuje się w potrzeby bliźniaków.

Zaśnie samo
Złotych myśli i stuprocentowych rad, jak przetrwać ciążę, Karolina Mysiura-Wojtuś usłyszała przynajmniej kilka. Żadna z wskazywanych jako pewniaki metod w jej przypadku się nie sprawdziła. Potem gdzieś przeczytała, że nic tak dobrze nie wpływa na maluszka w brzuchu jak odpowiednio dobrana muzyka poważna. Tyle że ją akurat większość z tych utworów drażniła. W końcu rzuciła płyty w kąt i wróciła do ulubionego Moby'ego i Marillionu.

- Uznałam, że najważniejszy wpływ na rozwijające się dziecko ma moje samopoczucie, a nie rodzaj słuchanej przeze mnie muzyki - wspomina. To przekonanie, żeby nic nie robić na siłę, wbrew swej woli i woli dziecka przeniosła także z mężem na wychowanie Gabrysia.
Dlatego życzliwe rady bliższych i znajomych w stylu, żeby nie brała zbyt często synka na ręce, bo się przyzwyczai, zaczęła puszczać mimo uszu. Podobnie potraktowała uwagi o usypianiu go na rękach czy wspólnym spaniu z dzieckiem. - Zdecydowałam, że chcę być jak najbliżej Gabrysia, dopóki on tego potrzebuje. Pewnego wieczoru wziął mnie za rękę i zaprowadził do łóżeczka, w którym sam się położył. Dziś śpi w dostawianym obok naszego małżeńskiego łóżku, a rano przechodzi do nas - opowiada Karolina.

Choć zanim doszła do takiego wniosku, pojawiły się wyrzuty sumienia, że malec nie będzie umiał sam zasypiać. Wówczas pomógł jej właśnie artykuł Agnieszki Stein, w którym przeczytała, że dziecko umie samo zasypiać, bo jak radziłoby sobie bez tego przez dziewięć miesięcy w brzuchu mamy. - Tyle że po urodzeniu brakuje mu ciepła ciała mamy i stukającego serduszka - uzupełnia Karolina.

Ma prawo do własnego zdania
Gdyby Karolina myślała tak, jak setki Polaków, to powiedziałaby też, że jej synek jest niejadkiem. Za ziemniaczkami nie przepada, chleba jeszcze do niedawna nie ruszył, kilku innych potraw z listy ulubionych przez Polaków też nie ma w jego jadłospisie. Próby namawiania na zjedzenie choćby kawałeczka chlebka czy łyżeczki nielubianej zupki kończyły się płaczem. Ktoś podpowiedział mamie, żeby dzieciaka przegłodziła, a wtedy wsunie wszystko bez mrugnięcia okiem. Nie pomogło to, ale dało Karolinie do myślenia, że głupio robi. - Czy dorośli jedzą różnorodnie, czy raczej to, co lubią - pyta retorycznie Karolina. - A przecież dziecko to taki sam człowiek, tylko mały.

Więc jeśli mały człowiek w jej domu lubi kaszę jaglaną, to mama dodaje mu ją do zupy zamiast ziemniaczków, albo gotuje na świeżym soku z ananasa i podaje na deser z pieczonym jabłkiem. Dyktat jedzenia raz w tygodniu ryb - bo zdrowe - opolanka zamieniła na witaminę zawierającą kwasy Omega3 (te same co w rybach), którą dodaje do posiłku.

Rodzicielstwo bliskości
Model wychowania, który próbują wdrożyć opolanki, Agnieszka Stein, znana stołeczna psycholog, propaguje w Polsce pod hasłem "rodzicielstwa bliskości". Mama 8,5-latka często zapraszana jest w charakterze ekspertki, m.in. do TOK FM, "Dzień Dobry TVN" i "Pytania na śniadanie", jest także autorką książki "Dziecko z bliska".

"Rodzicielstwo bliskości - to rodzicielstwo oparte na przywiązaniu, znane pod angielską nazwą attachment parenting, oznaczającą - w bardzo dużym skrócie - taki sposób opieki nad dzieckiem, który skupia się na rozpoznawaniu i zaspokajaniu jego potrzeb" - czytamy na portalu "Dzikie dzieci", który Agnieszka Stein prowadzi razem z Małgorzatą Strzelecką.
Wybrały prowokującą nazwę portalu, żeby podkreślić, że dziecko, zanim wejdzie w świat kultury, żyje w świecie natury (czyli jest dzikie), ale jest to naturalne. Rolą rodzica nie jest zmienianie pociechy na siłę według własnych wizji.

- Najważniejsze jest budowanie relacji z dzieckiem, rozumiane jako obserwowanie go, interesowanie się tym, czego ono doświadcza i jak to przeżywa - wyjaśnia Agnieszka Stein.

Autorki portalu przekonują, że największym ekspertem od dzieci w rodzinie są … dzieci. "Rodzicielstwo wcale nie musi być trudne, dzieci dają nam naprawdę dużo podpowiedzi" - czytamy na portalu. - Trzeba słuchać, co dzieci mają do powiedzenia - podkreśla Agnieszka Stein. - Rolą rodzica jest takie wspieranie dziecka, żeby dobrze radziło sobie w życiu.

Przekonuje, że uczucia, potrzeby i problemy małego człowieka wcale nie są małe, a dziecko tak samo jak dorosły ma prawo do własnego zdania, pragnień i szacunku innych.

24 listopada Agnieszka Stein poprowadzi w Opolu w Centrum Kreatywności warsztat pt. "Co zamiast kar i nagród - jak wykorzystać narzędzia wychowawcze".
Centrum założyła Karolina, bo zainspirował ją do tego synek. - Chciałam zapewnić jemu i sobie jak najlepsze możliwości rozwoju - mówi opolanka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska