- Obecnie sprzedaję żywego karpia po 16 złotych za kilogram, czyli o złotówkę drożej niż rok temu - mówi Mateusz Kowalski ze sklepu rybnego "Tadeusz" w Namysłowie. - Karp sprawiony kosztuje u mnie 17,50 zł. Liczę, że przed świętami będzie jednak taniej, bo klient ma coraz mniej pieniędzy w portfelu i ogląda każdą złotówkę, także tę wydawaną na tradycyjną wigilijną rybkę.
Jej cena w sklepie zależy od ceny hurtowej w gospodarstwach specjalizujących się w hodowli ryb. Jesteśmy pod względem produkcji karpia potęgą. Jak wynika z danych Lokalnej Grupy Rybackiej Opolszczyzna - rocznie produkujemy około 1500 ton karpia, W tym roku - 1690 ton. Co dziesiąta wigilijna ryba w Polsce pochodzi właśnie z naszego województwa.
Szefowie dwóch czołowych gospodarstw rybackich - w Niemodlinie i w Krogulnej - zapewniają, że cen wigilijnego karpia nie będą podnosić. - Konkurencja jest ogromna, musimy też brać pod uwagę ceny dyktowane przez wielkie sieci supermarketów - mówi Marek Adamus, dyrektor gospodarstwa w Niemodlinie. - Cenę detaliczną mamy więc jak przed rokiem, 13 złotych za kilo. A przy zamówieniach hurtowych jej wysokość może spaść nawet o parę złotych.
Podobnie jest w Krogulnej. - Utrzymaliśmy ceny mimo o wiele wyższych niż rok temu kosztów produkcji - podkreśla Janusz Preuhs z gospodarstwa w Krogulnej. - Tylko pszenica, którą karmimy karpie, podrożała o 20 procent. Musieliśmy ograniczyć inne koszty produkcji, żeby cenę ryby utrzymać na ubiegłorocznym poziomie.
Ponoć opolskiego karpia rozpoznaje się po smaku mięsa, w którym nie czuć zapachu mułu. - Biorę rybę tylko z opolskich gospodarstw, bo ona klientom smakuje, innej nie chcą kupować - przyznaje Mateusz Kowalski, kierownik sklepu "Tadeusz" z Namysłowa.
Podczas świąt zjadamy ryby trzyletnie, najsmaczniejsze są te 1,5-kilogramowe. - W fazie wzrostu małych karpi dodajemy do karmy granulatów wysokobiałkowych - mówi Janusz Preuhs z gospodarstwa rybackiego w Krogulnej. - Potem karmimy je pszenicą, i to dobrą jakościowo. Ryba jest bardzo wrażliwa na złą paszę, jeśli dostanie np. zepsute zboże, natychmiast choruje, a smak jej mięsa się pogarsza.
Znawcy rozpoznają i chwalą smak karpia z opolskich gospodarstw. Wpływ na to ma także środowisko, w jakim ryby żyją.
- Monitorujemy czystość wody w stawach, nie schodzimy poniżej drugiej klasy - dodaje Marek Adamus, dyrektor gospodarstwa w Niemodlinie. - A teraz, kiedy karpie znalazły się w stawach magazynowych, zapewniamy naturalny przepływ wody ze strumieni.
Ryby, które za miesiąc wylądują na naszych stołach, zostały już wyłowione ze stawów i przebywają w tzw. stawach magazynowych. To także wpływa na ich smak.
- Ryba aktywnie żyje do września, października, potem jej metabolizm maleje, mniej je - wyjaśnia Janusz Preuhs. - W magazynach ryba oczyszcza się i w mięsie nie czuć mułu. Dlatego nie ma sensu wpuszczać przyniesionego ze sklepu karpia do wanny z wodą, aby go "odmulić".
Naszego karpia jedzą nie tylko Opolanie. Ryba trafia zarówno do polskich sklepów rybnych, jak i do sieci największych działających w Polsce supermarketów. Mimo to opolscy hodowcy boją się o przyszłość.
- Ekolodzy wciąż lobbują za wprowadzeniem zakazu sprzedaży w sklepach żywych ryb - tłumaczy Janusz Preuhs. - Wtedy Polskę zaleje mrożony, tańszy karp z Chin, gdzie nie ma już takiej kontroli nad środowiskiem i paszą. Ta ryba nie smakuje już tak jak tradycyjny polski karp...
Co roku opolskie gospodarstwa rybackie sprzedają karpie o wartości około 17 mln zł. - Ponad połowa z tych pieniędzy lokowana jest w środowisku naturalnym, bo odmulamy rzeczki i strumienie, konserwujemy urządzenia melioracyjne i hydrologiczne, dbamy, by stawy nie zarastały - dodaje Preuhs. - Więc w razie kłopotów finansowych gospodarstw rybackich straci też przyroda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?