Jak Wygonić Polaka z wanny, czyli stereotyp Polaka w Niemczech

Zbigniew Górniak
Stawiając takie znaki jak ten, sami wzmacniamy stereotyp Polaka – złodzieja samochodów.
Stawiając takie znaki jak ten, sami wzmacniamy stereotyp Polaka – złodzieja samochodów.
Rozmowa z prof. Andrzejem Saksonem, specjalistą od stereotypu Polaka w Niemczech.

- Czy nieśmiertelna polska furmanka nadal wyskakuje na ekrany niemieckich telewizorów, ilekroć w ich wiadomościach jest mowa o naszym kraju?
- Nie, jej już tam nie ma. Odeszła w niebyt. Też mam na to wyczulone swoje polskie i naukowe radary, oglądam ich telewizję, wyławiam programy o nas i muszę uczciwie powiedzieć, że nie opisują już nas za pomocą owej nieszczęsnej furmanki.

- To jak nas opisują?
- Na przykład za pomocą kawałów. To tak zwane Polenwitze. Chce pan posłuchać?

- Jakżeby nie? Ale będę kontrował.
- Wie pan, czym się różni polskie wesele od polskiego pogrzebu? Bo na tym ostatnim przynajmniej jeden jest mniej pijany... Albo, dlaczego Polacy nie korzystają z książek kucharskich? Bo każdy przepis zaczyna się od polecenia: "Weź czysty garnek...". Albo dlaczego nie robią lodu w kostkach? Bo nie znają przepisu... Albo jak wygonić Polaka z wanny? Wrzucić do niej mydło.

- Ja bym tu odpowiedział, że Polak wyskakuje z wanny, bo się boi, że mu tam Niemiec wrzuci mydło, które zrobił z ludzi.
- No i by się zrobiła jeszcze cięższa atmosfera.

- Mogli nie zaczynać. Ale, ale... tak sobie próbuję przypomnieć jakiś typowy kawał o Niemcach i nie potrafię. Nie mam na podorędziu nic równie mocnego na naszych sąsiadów zza Odry.
- W podobnej sytuacji znalazła się wasza opolska profesor Dorota Simonides, która swego czasu zaproszona przez telewizję ARD do dyskusji na temat stosunków polsko-niemieckich została zaatakowana przez prowadzącego pytaniem, czy potrafi wyrazić 4 kłamstwa w 8 słowach. Te słowa to: "Uczciwy Polak jedzie trzeźwy do pracy własnym samochodem". Wie pan, jak wybrnęła pani profesor?

- Po profesorsku? Z sercem na dłoni?
- Otóż nie. Ona powiedziała, że wy tu na Śląsku macie taki zwyczaj, że jak zabijacie karpie, to prosicie o to swoich niemieckich sąsiadów, bo im zabijanie najlepiej wychodzi.

- Mocne. Brawo Dorota Simonides! Ciekawe, czy to jest na YouTube? No, ale to nadal nie dowcip, tylko próba odgryzienia się. Ja wciąż nie potrafię sobie przypomnieć konkretnego kawału wyśmiewającego Niemców.
- Dziękuję za tę autorefleksję, bo w niej się kryje głębszy sens, głębsza obserwacja. To prawda, nie potrafi pan przytoczyć antyniemieckich kawałów, bo takowe w naszym społeczeństwie nie funkcjonują albo funkcjonują w stopniu znikomym. Dlaczego? Bo nasz ogląd Niemców urealnia się. Widzimy ich takimi, jakimi są, nie przypisujemy im negatywnych cech, coraz mocniej ocieplamy ich wizerunek w swoich oczach, przestajemy się ich w końcu bać. A skoro tak, to niepotrzebne nam są wymierzone w nich dowcipy.

- To dlaczego oni wciąż bawią się antypolskimi kawałami? I to mimo panującej tam politycznej poprawności, która zabrania urażać jakiekolwiek rasy, narody, grupy społeczne?
- Dlatego, że u nich analogiczny proces urealniania się wizerunku Polaka nie następuje tak szybko jak u nas.
- Na razie zrezygnowali z pokazywania furmanek w TV, ale nadal mają o nas kiepskie zdanie?
- Tak, można powiedzieć, że Niemcy oceniają nas bardziej negatywnie niż my ich. A wspomniana przez pana polityczna poprawność jest ukierunkowana specyficznie. Z Żydów im się nie wypada śmiać, bo im urządzili Holocaust. Wyśmiewanie innych ras jest passé, a Rosjan najnormalniej w świecie się boją i są nimi zafascynowani. Pozostają Polacy. Choć, podkreślam, jest dużo lepiej niż kiedyś.

- A mogłoby być nagle gorzej?
- Oczywiście, gdybyśmy to na przykład my byli dziś na miejscu Grecji, która przejadła europejskie, niemieckie w lwiej części fundusze. Wtedy wszystkie te stereotypy Polaka w Niemczech odgrzałyby się z dużą mocą.

- Spróbujmy je poukładać jakoś.
- Zacznijmy od stereotypów tak zwanego długiego trwania. Pierwszy bazuje na przekonaniu Niemców o swej wyższości cywilizacyjnej nad Słowianami, w tym Polakami. Kolejny stereotyp to pojęcie "polnische Wirtschaft", przypisujące nam wrodzoną życiową nieudolność.

- Ale butelki piwa na pustyni nie otworzą, jak my. Bez otwieracza umrą z pragnienia. A my: butelka o butelkę, o zapalniczkę, o ząb, a nawet o oczodół, sam widziałem.
- (Śmiech) Ale oni to interpretują jako odmianę życiowego cwaniactwa, a nie geniusz polskiej myśli technicznej. Bo u nich otwieracze są zawsze. Chociaż jako jedną z ważniejszych cech Polaków wymieniają kreatywność. Ale dopiero po cechach negatywnych.,

- Jakie są jeszcze te mity długiego trwania?
- Że Polak jest leń, cwaniak, brudas, złodziej, handlarz, przemytnik i pracuje na czarno. A na to wszystko nakłada się wyniesiony jeszcze z okresu zimnej wojny strach. Przecież my, oprócz wszystkiego, byliśmy także ich przeciwnikiem ideologicznym, ba, militarnym. To blok wschodni miał przynieść na bagnetach komunizm, który tylko utrwalał negatywne słowiańskie cechy.

- Ale komunizm się skończył. Czy Niemcy nie dostrzegają naszych sukcesów, jakie od 1989 roku miały miejsce w Polsce? Duch zstąpił i naprawdę odmienił oblicze tej ziemi.
- O, i jeszcze mają nas za dewotów, religiantów. Niemcy oczywiście dostrzegają nasze sukcesy, mają świadomość tego, że jesteśmy takimi samymi jak oni członkami Unii, że jesteśmy też ich sojusznikiem wojskowym. Tak nas postrzegają główne media mainstreamu i jest to obraz pozytywny. Ale wciąż gdzieś z tyłu głowy kołacze się im ten stereotyp złodzieja samochodów, który czasem bywa podtrzymywany przez wyczyny naszych bandytów. Weźmy choćby tę ostatnią głośną kradzież busa z 16 niemieckimi trumnami jadącymi do kremacji. Auto znalazło się pod Jarocinem, trumny pod Koninem. To ponownie odgrzało pewien stereotyp. Proszę sobie zresztą wyobrazić, co by się działo, gdyby to tak nam te trumny buchnęli na przykład rosyjscy przestępcy z Kalinin-gradu. Albo ten wyczyn polskich złotych rączek, które wprost z ulicy w Dreźnie, mimo obstawy, ukradły auto szefa niemieckiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Złapano ich na A4.

- Ale przecież te kradzieże to sprawka międzynarodowych gangów. Polak kradnie, ale zamówienie składa Niemiec. To są transgraniczne syndykaty zbrodni.
- Ale skojarzenia są typowo polskie, niestety. Nierzadko podsycają je także doniesienia z polskiej sceny politycznej. Te wszystkie strachy na temat kondominium niemieckiego na ziemiach polskich, te obawy przed nowym kolonializmem.

- A Niemcy tak łatwo zapomnieli o swoich wschodnich landach? O Śląsku? O Pomorzu? O Mazurach?
- Nie zapomnieli i to jest kolejny cień, jaki kładzie się na stereotypowe postrzeganie Polaków przez Niemców. Dla wielu jesteśmy tymi, którzy im te ziemie, te gospodarstwa, te młyny, te budynki ukradli. Po prostu. I co z tego, że była jakaś tam Jałta! Że to mocarstwa dzieliły. Stereotyp nie karmi się faktami, lecz przesądami i uczuciami. Na przykład wielu Niemców za warunek pojednania podaje uznanie przez Polaków krzywd, jakich doznali Niemcy w czasie II wojny światowej.

Sylwetka

Sylwetka


Prof. Andrzej Sakson, socjolog, pracownik naukowy Instytutu Zachodniego w Poznaniu, Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu oraz Instytutu Socjologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Specjalizuje się w badaniach mniejszości narodowych i etnicznych, ze szczególnym uwzględnieniem mniejszości niemieckiej w Polsce oraz społeczności Mazurów i Warmiaków. Przez wiele lat dyrektor Instytutu Zachodniego w Poznaniu.
W Opolu gościł z wykładem na zaproszenie Instytutu Socjologii Uniwersytetu Opolskiego.



- A to nie do przyjęcia.
- Tak, nie do przyjęcia. I trudno się dziwić. Ale też nie popadajmy w popłoch, bo to nie jest tak, że my za Odrą mamy nieprzychylnych sąsiadów, którzy nic, tylko knują, jak tu nam dokuczyć. Badania wykazały, że 50 procent Niemców nie ma do Polski żadnego stosunku. W ogóle sobie nie zaprzątają nami głowy.

- Jak my Finami albo Macedończykami?
- Mniej więcej.

- A może to wynik ignorancji?
- A niby dlaczego? Czy każdy musi się interesować Polską? To się przekłada też w innych badaniach: Niemcy najbardziej lubią Szwajcarów i Austriaków, 43 i 42 procent badanych, najmniej zaś Polaków, bo tylko 2 procent badanych. Od lat jesteśmy na szarym końcu ich listy 26 najsympatyczniejszych krajów Europy. Inna rzecz, że ta lista nie była odświeżana od 12 lat.

- Czy na wszystkich obszarach Niemiec stereotypy działają tak samo?
- Nie. Najmocniejsze są przy samej granicy i to dla mnie jest największą zagadką. Na przykład tak zwany dystans społeczny między Niemcami a Polakami jest o wiele większy w Goerlitz niż w Bonn. Mimo że ci ludzie na granicy współpracują, handlują, spotykają się, ocierają o siebie. Tylko 1/3 Niemców z landów przygranicznych chciałaby współpracować z Polakami, podczas gdy w głębi kraju - aż 2/3. Tylko 42 procent dopuszcza tu do świadomości sąsiada Polaka, podczas gdy im dalej od granicy, liczba ta rośnie, osiągając nawet 82 procent. Albo kwestie rodzinne. Przy granicy tylko 21 procent dopuszcza Polaka w rodzinie, w głębi Niemiec - aż 57 procent. Mieszkaniec Goerlitz, który kilka razy w miesiącu jeździ na zakupy do Polski, mówi, że nie zna w Polsce osobiście nikogo. Gdy pojawił się pomysł, by tramwaj z Frankfurtu nad Odrą dojeżdżał do Słubic, aż 72 proc. mieszkańców Frankfurtu nie zgodziło się na to w referendum. Mimo że były na to unijne pieniądze. Dziwne.

- Czym pan to tłumaczy jako naukowiec?
- Sam byłem zaskoczony, a interpretacji jest kilka. Najmocniej przemawia do mnie ta, że tam granica jest wodna. Polaków i Niemców dzielą rzeki: Odra, Nysa. I ta woda wyżłobiła też rowy mentalne. Bo nie ma sąsiedztwa bezpośredniego, drzwi w drzwi, okno w okno. No i sympatia siadła też, gdy siadły wszystkie te sztucznie podtrzymywane przez urzędników euroregiony. To się nie przełożyło na przyjaźnie przygraniczne. Paliwo europejskie, mimo że obficie pompowane, nie spowodowało zassania, stosunki międzyludzkie nie wskoczyły na drugi i trzeci bieg.

- Ostatnio prezydent Niemiec Joachim Gauck mocno przeciwstawił się stereotypom Polaka, mówiąc na jakimś zjeździe prezydentów w Neapolu, że Polacy są bardziej pracowici niż Niemcy. Ponoć pracujemy w roku 1939 godzin, a oni tylko 1419.
- To bardzo pozytywny przykład idący z samej góry. Wsadził tym kij w mrowisko, ale nie bał się. To odważny człowiek.

- Niemiecki internet zjadł go żywcem. Wolimy 8 godzin niemieckiej roboty niż 12 godzin polskiej fuszerki. To jeden z najłagodniejszych głosów.
- Sam pan widzi, jak silne są stereotypy i ich obrońcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska