Awantura o przewozy niepełnosprawnych dzieci w Opolu

Artur Janowski
Naczelniczka wydziału oświaty w urzędzie miasta, przyznaje, że zamieszanie ma związek z przetargiem
Naczelniczka wydziału oświaty w urzędzie miasta, przyznaje, że zamieszanie ma związek z przetargiem
Rodzice dzieci niepełnosprawnych twierdzą, że transport dzieci do szkół w Opolu jest źle zorganizowany. Niektórzy uczniowie spędzają w busach jeżdżących po mieście ponad godzinę!

Problemy zaczęły się w poniedziałek, gdy za dowóz zaczęła odpowiadać nowa firma. - Nagle się okazało, że moje dziecko jeździ po mieście półtorej godziny, zanim trafia do szkoły - opowiada jedna z mam.

Jak to możliwe? Otóż busy przewoźnika zaczynają kursy już o 6.10, po to, aby zdążyć dowieźć do szkół wszystkie dzieci, których jest ponad 30.

- Tyle że przy poprzednim przewoźniku też była taka liczba dzieci, mimo to bus zaczynał objazd tuż przed godziną 7.00 - opowiada kolejny z rodziców.

Rodzice poskarżyli się nie tylko mediom, ale także radnemu Adamowi Pieszczukowi, który od lat walczy o większe prawa dla niepełnosprawnych.

- To nie wina przewoźnika, ale urzędu miasta, który za późno i na złych zasadach zorganizował przetarg na transport osób niepełnosprawnych - twierdzi Adam Pieszczuk. - Przetarg wciąż nie jest zakończony, mimo że wygasła umowa z poprzednim przewoźnikiem. Dlatego w tempie ekspresowym, tylko na jakiś czas, zlecono przewozy innej firmie. Szkoda dzieci i ich opiekunów.

Irena Koszyk, naczelniczka wydziału oświaty w urzędzie miasta, przyznaje, że zamieszanie ma związek z przetargiem. Zwycięzca postępowania nie potrafił udowodnić urzędnikom, że dysponuje samochodami, które mogą przewozić niepełnosprawnych.

- Dlatego musieliśmy doraźnie zatrudnić inną firmę, a zwycięzca dostał tydzień na dostarczenie odpowiednich dokumentów; jeśli tego nie zrobi, trzeba będzie unieważnić przetarg - przyznaje Irena Koszyk.

- Jeśli rodzice są niezadowoleni z usług obecnego przewoźnika, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zorganizowali sobie transport samodzielnie. Zgodnie z prawem my mamy obowiązek zwrócić im za to pieniądze. Uwagi i zastrzeżenia rodziców przeanalizujemy, będzie też spotkanie, na które zaprosimy docelowego przewoźnika.

Naczelniczka nie daje nadziei na szybką zmianę sytuacji. Podobnie jak Beata Majda, przedstawicielka firmy prowadzącej obecnie transport niepełnosprawnych dzieci.

- Uczniów jest tylu, że aby dowieźć wszystkich na czas, pierwszych musimy odbierać o godzinie 6.10. Na pewno dzieci nie jeżdżą półtorej godziny po mieście, ale są przywożone do szkolnej świetlicy - twierdzi Beata Majda.

Poprzedni wykonawca dowozów odbierał jednak pierwsze dzieci później, bo o godzinie 6.50. Pytany o szczegóły odpowiada, że to jego "słodka tajemnica".

- Po prostu po cichu używał nie trzech busów, jak zapisano w specyfikacji, ale czterech - ocenia radny Adam Pieszczuk i dodaje: - Ratusz powinien wziąć to pod uwagę w nowym przetargu i zapewnić pieniądze na co najmniej cztery busy.

Na to się jednak nie zanosi. Naczelniczka Irena Koszyk powiedziała nto, że jeśli problemy z transportem będą się przedłużały, to urząd może zrezygnować całkowicie z przewoźników. - Sami kupimy busy, tak będzie taniej i wygodniej - ocenia naczelniczka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska