Kobiety nie chcą rodzić w brzeskim szpitalu

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Małgorzata Czajkowska urodziła w brzeskim szpitalu już trzecie swoje dziecko. - I jestem zadowolona z opieki - zapewnia mama Dominika. - Wiem, że wiele osób narzeka na nasz szpital, ale najczęściej są to oceny oparte na jakichś zasłyszanych opiniach.
Małgorzata Czajkowska urodziła w brzeskim szpitalu już trzecie swoje dziecko. - I jestem zadowolona z opieki - zapewnia mama Dominika. - Wiem, że wiele osób narzeka na nasz szpital, ale najczęściej są to oceny oparte na jakichś zasłyszanych opiniach. Jarosław Staśkiewicz
Coraz mniej kobiet chce rodzić w brzeskim szpitalu - nie wybiera go nawet co trzecia mieszkanka powiatu. W Namysłowie, Krapkowicach, Strzelcach czy Głubczycach jest dużo lepiej.

Dane statystyczne z porodówki w Brzeskim Centrum Medycznym każą bić na alarm. W ciągu całego 2012 roku urodziło się tu zaledwie 285 dzieci. Tymczasem jeszcze dwa-trzy lata temu porodów było po 420-430. Co gorsza, spadku nie można wytłumaczyć tylko malejącą liczbą porodów w ogóle.

Zebraliśmy dane z urzędów gmin w całym powiecie i okazało się, że w 2012 r. rodzice zameldowali około 900 noworodków. To oznacza, że w brzeskim szpitalu na świat nie przychodzi nawet co trzeci mieszkaniec powiatu.

Tymczasem inne powiatowe szpitale na Opolszczyźnie mają się nie najgorzej. Brzeg nie może się porównywać ze Strzelcami Opolskimi, które ściągają pacjentki nawet z woj. śląskiego, ale i z Krapkowicami, gdzie liczba porodów zwiększyła się z 500 w 2011 r. do ponad 600 w 2012 r.

Nawet wniewielkim powiecie głubczyckim tamtejszy szpital zanotował wzrost urodzeń, z 290 na 332. Swój poziom - około 500 porodów - od kilku lat utrzymuje też Namysłowskie Centrum Zdrowia, gdzie rodzą pacjentki z okolicznych dolnośląskich i wielkopolskich gmin. Atakże sporo brzeżanek.

- Na dobrą opinię pracujemy od kilku lat - podkreśla Piotr Rogalski, prezes NCZ. - To kwestia przede wszystkim dobrej polityki kadrowej.

Brzeżanki równie chętnie wybierają też Opole, a przede wszystkim Oławę. - Mamy ponad 1100 porodów rocznie i to nie jest kwestia jakieś boomu demograficznego w Oławie - śmieje się dr Robert Owerkiewicz, ordynator ginekologii i położnictwa oławskiego szpitala.

- Też rodziłam w Oławie, a kierowałam się przede wszystkim opinią koleżanek - mówi pani Katarzyna, która ma dwuletnią córkę. - Chodziło głównie o personel i jego podejście do pacjentów.
Co brzeski szpital zamierza z tym zrobić?

- Na razie ogłosiliśmy konkurs na ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego - mówi Mariusz Grochowski, dyrektor BCM. - A potem będziemy podejmowali dalsze kroki. Na pewno trzeba poprawić pewne sprawy, choćby te związane z porodami rodzinnymi.

Obowiązki ordynatora od trzech lat pełni dr Andrzej Wilczyński, ginekolog z Wrocławia. W tym czasie spadła zarówno liczba skarg na położników, śmiertelność noworodków jest zerowa, znacznie zmniejszyła się też liczba powikłań i cesarskich cięć.

- A personel z położnictwa i noworodków, jak i pediatrzy są naprawdę na wysokim poziomie - przekonuje dr Wilczyński. - Gdybym jednak był kobietą i nie znał się na medycynie, też wybrałbym szpital w Opolu czy Wrocławiu. Bo ludzie kierują się takimi kryteriami jak wygląd sali porodów rodzinnych, czekającej u nas na przebudowę, czy wyposażenie oddziału noworodkowego.

A jak podkreśla ordynator, np. z powodu braku respiratora oddział noworodków ma najniższy stopień referencyjności:

- Zakup tego urządzenia, za 200-300 tysięcy zł, pozwoliłby to zmienić i szpital co miesiąc - nawet bez zwiększenia liczby porodów - miałby 100 tysięcy więcej przychodów. Apacjentki miałyby do nas większe zaufanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska