Sto lat wyspy Bolko w Opolu [zdjęcia]

Zbiory autora
Przed II wojną światową obok wyspy przepływały liczne barki. Od 1930 r. na wyspę można się było dostać przez stalowy most. Już wówczas na Bolko ciągnęły tłumy.
Przed II wojną światową obok wyspy przepływały liczne barki. Od 1930 r. na wyspę można się było dostać przez stalowy most. Już wówczas na Bolko ciągnęły tłumy. Zbiory autora
Pierwszy szkic alejek powstał na podłodze biura miejskiego ogrodnika. Dla Andreasa Ulbricha park stał się dziełem życia.

Szkicował nocami jesienią 1910 roku, przy ówczesnej Ludwigstrasse 12 (dziś ulica Powstańców Śląskich), gdzie miał swoje biuro. W połowie września Ulbricha wezwał do siebie burmistrz Oppeln August Neugebauer i poinformował, że miasto zdecydowało się zakupić wyspę i stworzyć tam park rekreacyjny.

Ówczesny właściciel - budowniczy Pietrzik - zgodził się bez oporów na sprzedaż Bolko. Posiadanie wyspy, gdzie woda stale niszczyła liczne plony, przysparzało mu bowiem częstych zmartwień. Humor poprawiła mu suma około 114 tysięcy marek, dzięki której ród Pietrzików stworzył w Winowie tzw. wzgórze Luizy z piękną willą, zachowaną do naszych czasów.

- Ale niech pan sobie nie myśli, że Oppeln to jest bogate miasto - mówił nadburmistrz August Neugebauer do miejskiego ogrodnika. - Musieliśmy właśnie zawiesić kilka innych realizacji, więc proszę nie szaleć z pomysłami. Park na Bolko musi był jednocześnie ładny i skromny, ale też dobrze przemyślany.

Na wyspie brakowało drzew

Druga restauracja działała nad największym jeziorem na terenie wyspy, w którego budowie pomógł miastu graf Haugwitz z Gogolina. Dawniej nad stawkiem
Druga restauracja działała nad największym jeziorem na terenie wyspy, w którego budowie pomógł miastu graf Haugwitz z Gogolina. Dawniej nad stawkiem istniała także wypożyczalnia łódek.

Taras restauracji działającej tuż obok przedwojennego zoo.

Zaraz po tej rozmowie Ulbrich pomaszerował do sklepu słynnego opolskiego drukarza Gustawa Rabbe i tam zakupił papier oraz węglik. Przez kilka wieczorów absolwent Wyższej Szkoły Ogrodniczej w Proskau (Prószków) głowił się nad pierwszym szkicem parku Bolko. Miał przed sobą najtrudniejsze zadanie, jakie otrzymał od czasu objęcia stanowiska ogrodnika w lipcu 1910 roku. Wówczas wygrał konkursu i pokonał 34 kontrkandydatów, ale teraz miało być jeszcze trudniej.

Gotowy szkic trafił na biurko nadburmistrza Neugebauera po kilku dniach. Rządzący miastem szybko "kupił" pomysł dodatkowego zadrzewienia wyspy, dawniej zarośniętej lasem dębowym, sadzonym jeszcze przez franciszkanów, którzy wyspę otrzymali w XIV wieku jako dar od opolskiego księcia Bolesława.

Z czasem - jak opisuje Andreas Ulbrich - wiele drzew jednak wycięto, bo pozyskiwane w ten sposób drewno było dla właścicieli wyspy nie tylko niezłym źródłem dochodów, ale też umożliwiało tworzenie kolejnych pól uprawnych. Pozostały na wyspie drzewa miały ok. 150, a nawet 200 lat, ale było ich zbyt mało, aby myśleć o parku. Na ówczesnym Bolko miały być także widoczne pozostałości po kościele ewangelickim, wcześniej należącym do zakonu Franciszkanów - którego ojcowie - jak głosi jedna z legend - mieli przedostawać się na wyspę podziemnym tunelem.

Legendą nie była natomiast zbudowana już w 1895 roku śluza pomiędzy wyspami Bolko i Pasieką, a także odłączenie odcinka starego koryta Odry i nadanie mu nazwy Kanał Wiński. Te działania pomogły w decyzji o zagospodarowaniu Bolko i w znalezieniu pieniędzy na założenie parku.

Początkowo szacowano, że jego budowa może pochłonąć od 200 do 300 tysięcy marek. Ale Andreas Ulbrich nie miał dostać takich funduszy. Zapewniono mu około 63 tysiące marek, a nadburmistrz Neugebauer miał wówczas zażartować - że ogrodnik za wszystko, co kosztować będzie więcej, zapłaci już z własnej kieszeni.
Nigdy do tego nie doszło, bo miejski ogrodnik bardzo uważał na koszty. Trochę pomógł mu także niski stan wody w Odrze. Susza spowodowała bowiem, że w 1911 w Opolu na przymusowym postoju zatrzymało się wiele barek. Ich załogi chętnie i - co ważne - za niewielkie pieniądze pracowały przy budowie parku. W sumie było to od 80 do 100 osób, które łącznie posadziły około 12 tysięcy drzew i krzewów. Wytyczono też alejki oraz tarasy.

Wagon wapienia w prezencie

Lwy ze  zwierzyńca. Zwierzęta miał podarować miastu Hermann Göring, marszałek III Rzeszy.
Lwy ze zwierzyńca. Zwierzęta miał podarować miastu Hermann Göring, marszałek III Rzeszy.

Druga restauracja działała nad największym jeziorem na terenie wyspy, w którego budowie pomógł miastu graf Haugwitz z Gogolina. Dawniej nad stawkiem istniała także wypożyczalnia łódek.

Budowa parku - przeprowadzona w latach 1911-1912 - nie była łatwa. Warto pamiętać, że cały materiał i ludzi trzeba było codziennie przeprawiać przez Odrę. Prom należał do miasta, ale i tak każda przeprawa kosztowała, a za jedna osobę trzeba było płacić kilkanaście fenigów. Podczas wysokiego stanu wody wielokrotnie nie można było płynąć na drugą stronę, gdyż prąd rzeki był za silny.

Władze Opola kupiły wyspę Bolko od przedsiębiorcy Pietrzika za 114 tysięcy marek. Za te pieniądze biznesmen stworzył w Winowie tzw. wzgórze Luizy z piękną willą, która stoi do dziś

Czasem było i tak, że na stacji kolejowej stały wagony pełne roślin i nie mogły być rozładowane, bo roślin nie było jak przewieźć na wyspę. To powodowało niepotrzebne koszty. Przy sadzeniu pomagała miejskiemu ogrodnikowi i jego pracownikom maszyna parowa, której pracę częściowo zniweczyła powódź. Wielka woda uszkodziła bowiem sporo sadzonek dębów i na jakiś czas spowodowała też przerwanie prac.

Nie mogła jednak zmienić tego, że tydzień po tygodniu dzikie Bolko zaczęło coraz bardziej przypominać park.

Dzięki powstaniu systemu kanałów i śluz można było nie tylko osuszyć teren wyspy, ale także stworzyć dwa znane dziś jeziorka, które dawniej były wyrobiskami gliny. I tu ciekawostka: swoją rękę do jednego z nich przyłożył graf Haugwitz z Gogolina. Na osobistą prośbę miejskiego ogrodnika zafundował Opolu wagon wapienia i tak powstał południowy taras dużego jeziora na Bolko. Jezioro przyciągnęło dzikie ptaki, które były nie tylko podziwiane przez opolan, ale też... zjadane. W swoich wspomnieniach miejski ogrodnik opisuje, jak to dzięki ofiarnej służbie niejakiego strażnika parkowego Dlugosa, pilnującego jezior, co roku można było sprzedawać opolanom około 200 kaczek. Dochody czerpano również z hodowli karpi w jeziorach oraz ze 120 morg parkowych łąk.

Ukoronowaniem budowy parku było jego symboliczne podarowanie cesarzowi niemieckiemu Wilhelmowi II w czerwcu 1913 roku. Data nie była przypadkowa. W owym roku mijała 100. rocznica niemieckiej wojny wyzwoleńczej przeciwko Napoleonowi, a dodatkowo obchodzono ćwierćwiecze panowania cesarza Wilhelma II. Podczas uroczystości odsłonięto głaz, stojący wciąż na placyku na wprost wejścia do parku od strony wyspy Pasieka. Na obelisku nie ma już jednak od wielu lat informacji, że wchodzimy na teren "Kaiser-Wilhelm-Park". Nazwa zresztą się nie przyjęła dawniej i teraz opolanie mówią po prostu wyspa Bolko.

Obelisk, z ustawionymi wokół niego kamieniami, może jednak mówić o sporym szczęściu. Przetrwał 1945 rok, gdy Rosjanie zdobyli Opole, i nie został tak do końca zapomniany. Obecnie tylko nieliczni opolanie wiedzą, że na wyspie wciąż jest kamienna płyta upamiętniająca dr. Borna, a dawniej stał też kamień z podobizną opolanina Ericha Schmidta, który miał się zasłużyć dla powstania parku na Bolko.

Pierwszy zwierzyniec

Oprócz łabędzi na wyspę Bolko sprowadzono także dzikie kaczki. Co roku około 200 z nich sprzedawano opolanom.
Oprócz łabędzi na wyspę Bolko sprowadzono także dzikie kaczki. Co roku około 200 z nich sprzedawano opolanom.

Lwy ze zwierzyńca. Zwierzęta miał podarować miastu Hermann Göring, marszałek III Rzeszy.

Od chwili powstania park na wyspie kusił opolan nie tylko alejkami, drzewami, ale też zwierzętami. Pierwszy zwierzyniec - który stał się zaczątkiem późniejszego ogrodu zoologicznego - założono już w 1912, po to, żeby - jak to określił Andreas Ulbrich - ożywić Bolko.

Wprawdzie na wyspie pojawiało się sporo dzikich zwierząt, ale uciekały one przed zwiedzającymi park. Dlatego kilka morg łąki parkowej ogrodzono niemal niezauważalnym płotem i stworzono tam zwierzyniec dla saren, danieli, pawi, bażantów i innych zwierząt, których widok miał służyć uciesze spacerujących tam opolan. Szczególną radość sprawiał dzieciom, a dodatkową frajdę miały, gdy z zarośniętych nor wyskakiwały, sprowadzone specjalnie na wyspę zające. Było ich na tyle dużo, że część z nich każdej jesieni odstrzeliwali myśliwi.

Dalszy rozwój parku zahamowała I wojna światowa. Dopiero w latach 30. XX wieku zaczęła się era prywatnego minizoo, które stało się wielką atrakcją Bolko i to na tyle dużą, że Alfred Kynast, właściciel sąsiadującej ze zwierzyńcem gospody, zdecydował się na jej rozbudowę. Dzięki niej opolanie mogli latem dyskutować i pić kawę na pięknym tarasie oraz patrzeć na przepływające Odrą parowce czy barki.

Co ciekawe, na wyspie powstała także polana do kąpieli powietrznych, miejsce zalecane wszystkim chcącym oddychać świeżym i czystym powietrzem. Przed II wojną światową zbudowano także nową restaurację nad największym stawkiem, gdzie uruchomiono wypożyczalnię łódek. Ówcześni opolanie mogli też korzystać ze specjalnej trasy do jazdy konnej, a zimą z górki saneczkowej.

Na wyspie działało również spore schronisko młodzieżowe, ale także przytułek dla ubogich opolan, a w 1930 roku powstał stalowy most, łączący Bolko z Pasieką.

Nie mniej ważną datą był 1937 rok, gdy prywatny zwierzyniec przejęło miasto, a ogród zoologiczny choć miał powierzchnię zaledwie 1,5 hektara (obecnie zajmuje ponad 30 hektarów), to szczycił się m. in. takimi zwierzętami jak lwy, podarowane prawdopodobnie przez Hermana Goeringa, oraz małpami i wielbłądami. W przewodniku po ówczesnym mieście pisano wręcz z dumą, że "jest to drugi co do wielkości ogród na Śląsku za znaczną ilością zwierząt z całego świata".

Zapomniane stulecie

Oprócz łabędzi na wyspę Bolko sprowadzono także dzikie kaczki. Co roku około 200 z nich sprzedawano opolanom.

W chwili przejęcia zoo przez miasto ogrodnika Andreasa Ulbricha w Opolu już jednak nie było. W swoich wspomnieniach pisze, że jesienią 1933 roku - już po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech - poprosił o odejście na emeryturę. Nie wspomina z jakich powodów, pisze tylko, że wyjechał do Gliwic, skąd potem uciekał przed Rosjanami.

Park Bolko - dzieło jego życia - przetrwał II wojnę światową. W czasie działań wojennych zamknięto jednak ogród zoologiczny, a w 1945 roku doszło do zniszczenia wielu budynków na wyspie, których potem już nigdy nie odbudowano. Do ponownego uruchomienia zoo doszło dopiero w 1953 roku.

Trzeba było jednak kolejnych 7 lat, aby znalazły się pieniądze na nowy most pieszy, którym do tej pory wchodzimy na wyspę od strony centrum miasta. Potem na Bolko pojawiły się korty, asfaltowe alejki oraz ścieżka zdrowia. Dopiero jednak kilka dni temu zakończył się w parku największy remont od czasu jego powstania. Bolko wypiękniało i jego projektant byłby nim pewnie oczarowany. Niestety, ani o nim, ani o 100-letniej historii parku nie informuje obecnie nawet jedna niewielka tablica.

Za pomoc przy powstaniu tekstu dziękuję Magdalenie Annie Dudzie i Andrzejowi Hamadzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska