Nowy system ratownictwa na Opolszczyźnie nie sprawdza się

Mario/ratownictwo.opole.pl
Nowa organizacja systemu ratunkowego budzi emocje. Również z tego powodu, że zwolniono wielu dotychczasowych dyspozytorów, którzy nie widzą sensu, by dojeżdżać do pracy w Opolu.
Nowa organizacja systemu ratunkowego budzi emocje. Również z tego powodu, że zwolniono wielu dotychczasowych dyspozytorów, którzy nie widzą sensu, by dojeżdżać do pracy w Opolu. Mario/ratownictwo.opole.pl
Karetki miały docierać do chorych szybciej.Ten system się nie sprawdza - mówią nie tylko nyscy lekarze. Ostatnie zdarzenia, do których doszło na Opolszczyźnie, potwierdzają ich obawy.

22 stycznia 32-letnia mieszkanka Goświnowic, będąca w szóstym miesiącu ciąży, zasłabła. Rodzina wezwała pogotowie.

Dyspozytor wysłał do niej karetkę podstawową, bez lekarza. Zanim dotarła na miejsce, stan ciężarnej się pogorszył. Gdy karetka już prawie dojeżdżała do szpitala w Nysie, u pacjentki doszło do zatrzymania krążenia. Była reanimowana na oddziale ratunkowym przez godzinę. Nie udało się jej uratować.

Śmierć ciężarnej kobiety w Nysie. Sprawa w prokuraturze

Dyrektor ZOZ-u w Nysie uznał, że sprawą śmierci ciężarnej powinna się zająć prokuratura.

- Złożyłem do niej zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez dyspozytora Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego - mówi dr Norbert Krajczy. - Nie rozumiem, dlaczego do pacjentki nie wysłano karetki specjalistycznej, z lekarzem. Przecież w przypadku ciężarnej to powinno być oczywiste. Poza tym bardzo źle się stało, że z powodu zmian w systemie ratownictwa zrezygnowano z dyspozytorów powiatowych, którzy doskonale znali topografię terenu (w Zakopanem dyspozytor z Krakowa błędnie skierował karetkę, bo nie znał okolic, i pacjent zmarł), wiedzieli, w jakim czasie pomoc dojedzie do chorego. Zamiast nich dyżurują tylko dyspozytorzy w pogotowiu ratunkowym w Opolu. A to niestety nie jest to samo.

W Nysie pracowało wcześniej 6 dyspozytorów, którzy dysponowali karetkami na terenie powiatu nyskiego, prudnickiego i gminy Paczków.

- A teraz nie mają pracy - dodaje dyrektor Krajczy. - Zostali na lodzie, choć można było wykorzystać ich doświadczenie.

O śmierci 32-letniej kobiety huczą już media w całej Polsce. - Nie czujemy się winni, jestem spokojny o wynik dochodzenia - twierdzi Ireneusz Sołek, dyrektor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego. - Niech prokuratura sprawdza, dokumenty są przygotowane. System się sprawdza, dzięki GPS my dokładnie widzimy, gdzie jest każda karetka. Jeśli natomiast chodzi o dyspozytorów z Nysy, to faktycznie ich nie zatrudniamy, bo sami nie chcieli. Mogą przyjść do nas do pracy w każdej chwili.

Oburzony jest Szymon Ogłaza, dyrektor gabinetu wojewody opolskiego. Jego szefowi podlega system ratownictwa medycznego.

- Ta pacjentka zmarła z powodu krwotoku wewnętrznego. Jedyne, co mogło ją uratować, to natychmiastowa transfuzja, a tej w karetce przeprowadzić się nie da - podkreśla dyrektor Ogłaza.- Absolutnie nie miało to znaczenia, skąd dyspozytor wysłał karetkę. Pomoc została wezwana z Goświnowic, połączenie do Opola czy do Nysy trwa tyle samo. Nie byłoby szybciej. Niegodziwością ze strony dyrektora Krajczego jest wykorzystywanie tej tragedii do własnych rozgrywek.

Prof. Juliusz Jakubaszko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej, stwierdza krótko: - Do kobiety w ciąży powinna była pojechać karetka specjalistyczna z lekarzem, bez dwóch zdań.

Kolejny incydent wydarzył się w miniony poniedziałek. Po godz. 20 dziewczyna, która przebywała w Policyjnej Izbie Dziecka w Opolu, dostała nagle bólów brzucha, wymiotowała.
- Przed przyjęciem do izby nastolatka została zbadana przez lekarza, dostała silne leki, które zażywała, więc policjanci obawiali się, że coś się jej mogło stać - relacjonuje podinspektor Piotr Królikowski, naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Opolu. - Zareagowali słusznie, zadzwonili na pogotowie, ale dowiedzieli się, że karetka nie przyjedzie. Poradzono im skontaktowanie się z przychodnią całodobową.

Policjanci zabrali więc nastolatkę do radiowozu i zawieźli do przychodni, gdzie otrzymała zastrzyk.

- Nie chcemy wojować z pogotowiem, na co dzień musimy współpracować, ale nie rozumiem odmowy z ich strony - dodaje podinspektor Królikowski. - Przecież wydarzyło się to w miejscu szczególnym, a radiowóz nie może wyręczać karetki, nie do tego służy.

Dyrektor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego twierdzi, że to nie był przypadek nagły, dyspozytor dobrze ocenił sytuację. - Nie możemy jeździć do wszystkich - twierdzi Ireneusz Sołek. - Jak się zdarzy wypadek, to skąd wtedy weźmiemy karetkę?

Początkowo zmiany w systemie ratownictwa polegały na wycofaniu z karetek podstawowych lekarzy i zastąpienie ich ratownikami medycznymi. 20 grudnia 2012 przestały działać centra powiatowe.

- Wcześniej było ich w Polsce powyżej 300, za dużo - mówi prof. Juliusz Jakubaszko. - Poszliśmy więc wzorem innych krajów: Belgii, Holandii, Anglii, Francji i je zredukowaliśmy. Od lat wiadomo, że optymalnym modelem jest centrum powiadamiania ratunkowego obsługujące pół miliona ludzi. W przypadku Opolszczyzny powinny więc być dwa takie centra. Jeśli chodzi natomiast o obsadę ambulansów, to ustawa o ratownictwie nie zabrania, aby w karetce podstawowej jeździł lekarz. To byłaby korzyść dla zespołu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska