Morrison/Śmiercisyn. Fascynująca podróż na granicę życia i śmierci

Redakcja
Sambor Dudziński daje  Morrisonowi swoją twarz i swoje emocje.
Sambor Dudziński daje Morrisonowi swoją twarz i swoje emocje. Sławomir Mielnik
Sambor Dudziński, aktor, lalkarz, multiinstrumentalista, daje Morrisonowi swoją twarz i swoje emocje. Na naszych oczach staje się Jimem.

Paweł Passini, jeden z najwybitniejszych współczesnych reżyserów teatralnych, opolanom znany ze znakomitych inscenizacji w teatrze dramatycznym (m.in. nominowanego do Złotej Maski "Słownika chazarskiego"), wrócił do Opola, by po raz pierwszy w swojej zawodowej karierze zrealizować spektakl na scenie lalkowej.

Korzystając z instrumentarium teatru lalek, postanowił zmierzyć się z mrocznym mitem Jima Morrisona, ikony popkultury, charyzmatycznego lidera legendy rocka, powstałej w 1965 r. grupy The Doors.

Passiniego bardziej jednak od burzliwego, obfitującego w skandale, zakotwiczonego w czasach "dzieci kwiatów" życia artysty fascynuje jego śmierć. Do dziś osnuta tajemnicą, a przez to wciąż intrygująca i bardzo teatralna.

Czerwone światło, czerwona przezroczysta tkanina oddzielająca widownię od sceny tworzą ową cienką czerwoną linię, wyznaczającą delikatną granicę między metafizyką a rzeczywistością, między tym, co znane i nieznane, między jawą i snem, życiem i śmiercią.
Centralne miejsce na scenie zajmuje wanna.

W tle majaczy ruchomy obrazek z cmentarza Pere Lachaise, grób Morrisona. W wannie Pamela Courson, partnerka Jima, znajduje go martwego. To koniec, The End z piosenki Doorsów. I od niego wszystko się zaczyna.

Przedstawienie wciąga nas w oniryczną, mistyczną podróż, w odmienne stany świadomości, mroki psychodelicznych wizji odurzonego narkotykami Jima. A w nich zawsze czai się i wabi rytualnym tańcem naga kobieta - Śmierć.

W tym śnie rodzice (ojcomatka) wyrzucają synowi, że zbuntował się przeciw nim, nie spełnił ich oczekiwań. Był ich marionetką i nagle zerwał się ze sznurków, wybrał wolność. Absolutną, nie poddającą się żadnym rygorom.

Chciał otwierać kolejne drzwi. Przejść na drugą stronę amerykańskiego snu, którego przecież był ucieleśnieniem. Zdobył sławę, wdrapał się na sam szczyt, uwielbiały go miliony, a on na scenie spalał się dla nich, powoli staczał w otchłań, ale też dzięki nim istniał.

I tu znów w spektaklu Passiniego wraca pytanie o Morrisona-marionetkę, którą ktoś pociąga za sznurki. O tę postać rodem z teatru lalek, która ożywa, by zabawiać widzów. Morrison jest wciąż żywy - mówią nam twórcy opolskiego przedstawienia - bo ma wszystko, co determinuje bycie artystą.

W spektaklu producent początkującym muzykom mówi: bądźcie jak Morrison, talent nie wystarczy, musicie być buntownikami. Bo prawdziwym artystą jest tylko marionetka, która zrywa się ze sznurków w teatrze życia.

Żywy plan, lalki, projekcje u Passiniego składają się na senne obrazy, które intrygują, fascynują. Ten sen zawieszony między życiem i śmiercią jest piękny, nawet bajkowy, gdy pojawiają się w nim postaci z "Czarnoksiężnika z krainy Oz", uosabiające rozum, serce i odwagę.

A siłę rażenia tego snu wzmacnia muzyka, ona wyznacza rytm, wprowadza w trans. To oryginalne nagrania The Doors, poetyckie teksty Jima, w których porażająco szczerze wadził się z życiem, z Bogiem ten romantyczny bohater naszych czasów. Muzyka grana na żywo wita widzów już w foyer.

Sambor Dudziński, aktor, lalkarz, multiinstrumentalista, daje Morrisonowi swoją twarz i swoje emocje. Na naszych oczach staje się Jimem.

"Morrison/Śmiercisyn". Tekst Artur Pałyga. Reżyseria Paweł Passini. Scenografia Zuzanna Srebrna. Opolski Teatr Lalki i Aktora im. A. Smolki. Prapremiera 23 lutego 2013.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska