Policja ściga nielegalnych poszukiwaczy skarbów z czasów II wojny światowej

Archiwum/KS
Co roku służby konserwatorskie wydają kilka pozwoleń na poszukiwania. Zazwyczaj występują o to stowarzyszenia i instytucje. Na zdjęciu: poszukiwania wojennych grobów we wsi Krzyżowice.
Co roku służby konserwatorskie wydają kilka pozwoleń na poszukiwania. Zazwyczaj występują o to stowarzyszenia i instytucje. Na zdjęciu: poszukiwania wojennych grobów we wsi Krzyżowice. Archiwum/KS
W Racławicach Śląskich odkopali oni i prawdopodobnie sprzedali poniemiecki sprzęt wojskowy.

Mieszkańcy ul. Batorego w Racławicach Śląskich na początku lutego obserwowali nietypową akcję poszukiwawczą. Kilku młodych ludzi rozkopało skwerek obok jednego z domów. Wyciągnęli spod ziemi jakieś znalezisko, posprzątali po sobie i zniknęli. Teraz szuka ich policja.

- Zawiadomiliśmy organy ścigania, że w Racławicach coś znaleziono podczas poszukiwań, których nikt nam nie zgłosił, a powinien. Prawdopodobnie znalezisko jest przygotowywane do wywiezienia z kraju - mówi Krzysztof Spychała, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków w Opolu.

Podobne zawiadomienie przesłał policji Wojciech Dominiak, dyrektor Muzeum ZiemiPrudnickiej, który chętnie przyjąłby do muzealnej kolekcji wykopane z ziemi "skarby".

- Prawdopodobnie mamy do czynienia z pojazdem z czasów II wojny światowej. Żeby cokolwiek więcej o nim powiedzieć, musielibyśmy go wyczyścić i obejrzeć. Zobaczymy, co ustali policja - tłumaczy.

W środowisku poszukiwaczy skarbów to miejsce w Racławicach było znane od lat. W 2007 roku w czasie budowy kanalizacji robotnicy przypadkowo odkryli w wykopie sprzęt z II wojny światowej. Nie wyciągnięto go jednak na powierzchnię, rów zasypano.

W kwietniu 2009 roku do Racławic przyjechała grupa poszukiwaczy z Głubczyc. Zaczęli kopać, ale właścicielka sąsiedniej działki wezwała policję i "wykopki" zostały przerwane.O ostatnich poszukiwaniach kobieta - jak twierdzi - nic nie wie, bo już nie mieszka w pobliżu.

Co więc wykopano, na razie nie wiadomo. Faktem jest natomiast, że w połowie lutego na portalu aukcyjnym pojawiła się oferta sprzedaży dla hobbistów prawdziwego rarytasu - tzw. wózka amunicyjnego, używanego przez niemiecką armię jako przyczepa do motocykli. Sprzedający zapewniał, że to sprzęt autentyczny, bez żadnych przeróbek, a jedynie opłukany wodą. Po zakończeniu licytacji niemiecki wózek amunicyjny If8 sprzedano za 1,2 tys. zł.

- Nie wiem, skąd pochodził ten sprzęt. Ja tylko grzecznościowo udostępniłem swoje konto koledze, który go sprzedawał - tłumaczy nam internetowy sprzedawca.

Poszukiwanie skarbów z czasów II wojny światowej i wcześniejszych stało się w Polsce popularnym hobby i często źródłem zarobku. Służby konserwatorskie szacują, że w naszym województwie zajmuje się tym kilkaset osób, właścicieli sprzętu do wykrywania metalu.

Poniemiecki bagnet można sprzedać za 150 zł, hełm za ok. 100 zł. Wojenne odznaki wojskowe idą nawet po kilkaset złotych. Tymczasem zgodnie z ustawą o ochronie zabytków prowadzenie poszukiwań porzuconych lub utraconych zabytkowych przedmiotów z użyciem sprzętu elektronicznego, bez pozwolenia wojewódzkiego konserwatora jest wykroczeniem karanym aresztem lub grzywną.

Zabytkiem jest każda rzecz o wartości historycznej czy kulturowej, której zachowanie leży w interesie społecznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska