Arturo Mari. Papież w moich oczach

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Arturo Mari
Arturo Mari Mirosław Dragon
Wywiad z Arturo Marim, fotografem watykańskim, osobistym fotografem Jana Pawła II.

- Jak się czuje fotograf, któremu teraz mnóstwo fotoreporterów robi zdjęcia?
- Czuję się bardzo dziwnie i proszę mi wierzyć, że wolałbym być na pana miejscu i fotografować, a nie być fotografowanym.

- Był pan fotografem watykańskim przez 53 lata. Zaczynał pan, kiedy na tronie papieskim zasiadał jeszcze Pius XII. Później fotografował pan Pawła VI, Jana XXIII, Jana Pawła I, Jana Pawła II oraz Benedykta XVI. Jacy byli ci papieże na co dzień, jakie mieli charaktery?
- Bardzo ciężko jest ich porównywać, ponieważ żyli w zupełnie innych czasach. Pius XII był papieżem czasu wojny, czasów Hitlera, świata, w którym nie było wolności. W tamtych czasach papież nie opuszczał murów Watykanu. Jan XXIII to zupełnie nowa epoka papiestwa, Kościół się otworzył i wyszedł do ludzi. Papież zaczął podróżować po Włoszech, odwiedził szpital i więzienie. To był pierwszy papież, który powiedział: "Nie bójcie się". Rozpoczął Sobór Watykański II. Paweł VI jako pierwszy zaczął jeździć na pielgrzymki zagraniczne, odwiedził Ziemię Świętą. Rozpoczął działalność ekumeniczną, spotykając się z patriarchą Konstantynopola Atenagorasem i zdejmując z niego ekskomunikę. Jan Paweł I był pięknym i dobrym człowiekiem, nazywano go uśmiechniętym papieżem, ale jego pontyfikat trwał zaledwie 33 dni. Jan Paweł II to święty za życia. Benedykt XVI to człowiek niezwykle kulturalny, wykształcony, bardzo mądry teolog. Wziął jednak na siebie ciężar całego Kościoła w wieku 78 lat. Pontyfikat Franciszka to nowa era w papiestwie, ale jest jeszcze za wcześnie, żeby coś powiedzieć.

- Jest pan zapraszany na wiele spotkań w Polsce, ponieważ razem z kardynałem Stanisławem Dziwiszem był pan najbliżej Jana Pawła II. Robił mu pan zdjęcia codziennie, zarówno na pielgrzymkach papieskich, jak i w prywatnych apartamentach. Czy nie było to trochę krępujące - fotografować papieża także w intymnych sytuacjach?
- To nie były relacje zawodowe, że on był papieżem, a ja jego fotografem. Ja byłem dla niego Arturo, a on był dla mnie ojcem. To prawda, że widywałem go w różnych nieoficjalnych sytuacjach. Widziałem go podczas modlitw przed przepięknym krzyżem w prywatnej kaplicy. Na początku nie znałem języka polskiego, ale później zaczynałem coraz więcej rozumieć. Jan Paweł II modlił się w kaplicy na głos: "Boże, daj mi siłę. Daj mi siłę".

- Przez cały blisko 27-letni pontyfikat wziął pan tylko 5 dni urlopu. O takim pracowniku marzą pewnie wszyscy pracodawcy...
- Ja nie czułem się tam jak w pracy. Żyliśmy jak w rodzinie. Nie odczuwałem tego, że ja jestem tam na etacie. Byłem szczęśliwy, będąc codziennie z papieżem.

- Jaki był Karol Wojtyła we współpracy?
- U Jana Pawła II nie było czegoś takiego jak oficjalny protokół. Jego gesty i zachowania były nieprzewidywalne. Widziałem go podczas wszystkich spotkań z wielkimi tego świata, z politykami, przywódcami. Zawsze był bardzo bezpośredni, to była jego ogromna siła. Ściskał dłoń i patrzył w oczy. Mówił: "Kiedy z kimś rozmawiasz, patrz mu w oczy, w nich zobaczysz prawdę".

- Utrwalił pan na fotografii zamach na Jana Pawła z 13 maja 1981 roku. Nie zadrżała panu ręka?
- Mówiono mi potem, że zachowałem zimną krew. Zrobiłem to, co do mnie należało - udokumentowałem to wydarzenie. Ale nawet nie pamiętam, jak zrobiłem te zdjęcia. W momencie zamachu byłem bardzo blisko papamobile. Kiedy usłyszałem strzały i zobaczyłem upadającego papieża, w jednej chwili zawalił mi się świat. Myślałem, że na moich oczach umiera Ojciec Święty. Leżał w kałuży krwi, nie krzyczał ani nie jęczał z bólu. Mówił tylko: "Matko Boża, pomóż mi".

- Na szczęście przeżył ten zamach.
- Rozmawiałem w poliklinice Gemelli z profesorem Crucittim, który przeprowadził operację. Nie rozumiał, jakim cudem papież przeżył ten postrzał. Ali Agca był przecież profesjonalnym płatnym zabójcą, strzelał z bardzo bliska. Kula nie przeszła prosto, tylko ominęła o milimetry aortę. Jedna ręka wystrzeliła kulę, ale inna ją niosła. Kiedy odwiedziłem papieża w szpitalu, uśmiechnął się i powiedział: "Widzisz, synu, Matka Boska nas ocaliła".

- To nie był jedyny zamach na Jana Pawła II.
- Po roku, 12 maja 1982, papież pojechał do Fatimy, aby podziękować Matce Bożej Fatimskiej za ocalenie. Szedłem przy nim, niosłem ze sobą ważącą 15 kilogramów torbę ze sprzętem fotograficznym. Obróciłem się i moja torba uderzyła w stojącego obok człowieka. Okazało się, że uderzyła w zamachowca, który chciał pchnąć papieża bagnetem. Był to były ksiądz lefebrysta Juan María Fernández y Krohn. Uderzony ciężką torbą zamachowiec zdołał tylko lekko pchnąć papieża bagnetem. Ostrze rozerwało sutannę i spodnie, Jan Paweł II krwawił, ale rana nie była głęboka.

- Był pan świadkiem także wesołych momentów w życiu polskiego papieża. Który był najzabawniejszy?
- 18 maja Karol Wojtyła obchodził urodziny. Kiedyś w dniu swoich urodzin był w jednym z kościołów w Rzymie. Podszedł do niego 10-letni chłopak z ręką w kieszeni i powiedział głośno: "Ciao, jak się masz?". "Dziękuję, dobrze - odpowiedział rozbawiony papież. - A co u ciebie?". "Uciekłem z domu" - odpowiada chłopak. "Jak to uciekłeś? A co na to twoja mama?" - pyta papież. "Wiesz, kobiety są bardzo skomplikowane - wyjaśnił poważnym tonem chłopiec. - Moja mama od dwóch godzin maluje się przed lustrem i potrwa to pewnie jeszcze z godzinę, więc sam przyszedłem złożyć ci życzenia, bo wiem, że masz urodziny. Jestem biedny, nie mam pieniędzy, ale przyniosłem dla ciebie prezent". Wyjął z kieszeni cukierka i wręczył go papieżowi. Jan Paweł II odrzekł wzruszony: "Nie zasłużyłem na to". Był bardzo pokornym człowiekiem.

- Napisał pan książkę o Janie Pawle II pod tytułem "Do zobaczenia w raju". Jeszcze przed beatyfikacją pisał pan o polskim papieżu jak o świętym.
- Jan Paweł II to człowiek, który zmienił oblicze tej ziemi - to jest najlepsze określenie. Dawał świadectwo, że człowiek jest najważniejszy, że jest drogą Kościoła. Jego pokora i miłość do bliźniego była ogromna. W Kinszasie w Zairze [od 1997 roku państwo nazywa się Demokratyczna Republika Konga] Jan Paweł odwiedził szpital, w którym leżały dzieci chore na AIDS. Chodził między łóżkami, przytulał te dzieci. Wziął na ręce dwuletniego płaczącego chłopczyka, który był bardzo chory, w jego otwartych ranach zagnieździły się muchy. Papież zaczął kołysać tego chłopca, swoją chusteczką otarł mu buzię. Wtedy chłopczyk przestał płakać i uśmiechnął się. Na koniec wizyty papież podszedł do dwóch afrykańskich zakonnic, które były pielęgniarkami w tym szpitalu, uklęknął przed nimi, pocałował je w rękę i powiedział: "W imię Boga - dziękuję wam". To był cały Jan Paweł II.
Czy widział pan kiedyś trędowatego?

- Nie.
- Trudno rozpoznać człowieka w zniekształconym ciele osób dotkniętych trądem. Trędowaci nie mają nosów, uszu, ust. Oczy mają jakby wyjedzone. Gnije im całe ciało, jest to przerażający widok. Podczas pielgrzymki do Korei Południowej Jan Paweł II poleciał na wyspę trędowatych. Miał tam tylko udzielić krótkiego błogosławieństwa, ale ruszył w kierunku chorych. Kiedy arcybiskup Seulu chciał go zatrzymać, odtrącił jego rękę. Podszedł do nich i jednego po drugim obejmował, całował i błogosławił. 700 trędowatych, każdego osobno obejmował, bez żadnych zabezpieczeń, a trąd to przecież choroba zakaźna!

- Był pan świadkiem także takich sytuacji, kiedy Jan Paweł II był rozgniewany?
- W rozmowach z przywódcami państw zawsze upominał się o wolność i godność człowieka. Pamiętam spotkanie z przywódcą Sudanu Omarem el-Baszirem w stolicy kraju Chartumie. Sudan cierpiał przez wojnę między muzułmańską północą a chrześcijańskim południem. Sytuacja zrobiła się bardzo napięta, kiedy Jan Paweł II powiedział: "Pan nie jest prezydentem, pan jest kryminalistą! Przez pana w wojnie giną dzieci. Proszę pamiętać, że pan również pewnego dnia stanie przed Bogiem i odpowie za swoje czyny". Dzisiaj Omarem el-Baszir ścigany jest za zbrodnie wojenne.

- Podobno niezwykłe relacje łączyły Karola Wojtyłę z Michaiłem Gorbaczowem?
- Spotykali się i rozmawiali wiele razy. Podczas pierwszego spotkania papież stanowczo upominał się o wolność ludzi w Związku Radzieckim. Słyszałem, jak Gorbaczow odpowiada: "Toczą się wojny, ludzie umierają, musimy to zakończyć, ale jak to zrobić, Ojcze Święty?". Wierzę, że upadek muru berlińskiego był rezultatem tych rozmów.

- Gorbaczow z Janem Pawłem II kontaktowali się także po upadku komunizmu?
- W 1999 roku, trzy dni przed śmiercią swojej żony Raisy, Michaił Gorbaczow zadzwonił i poprosił o modlitwę za żonę. Po kilku dniach zadzwonił z wiadomością o śmierci Raisy i poprosił papieża o mszę świętą za jej duszę. Później przyjechał na audiencję prywatną. Zazwyczaj trwały one 20 minut. Spotkanie z Michałem Gorbaczowem i jego córką Iriną trwało godzinę i 40 minut. Irina Gorbaczowa wyznała, że jej matka była oczarowana dobrocią Jana Pawła II i codziennie modliły się za papieża. Również sam Michaił Gorbaczow nawrócił się. Ateista, komunista, przywódca Związku Radzieckiego nawrócił się na chrześcijaństwo! Dla mnie to jest cud. Jeden z cudów Jana Pawła II.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska