Moje Kresy. Opolscy stryjanie

Z archiuwm autora
Józefa i Adam Stawiarzowie z siostrzeńcem Ryszardem Moedlerem na ulicy w Stryju, rok 1938. Wszyscy osiedli po wojnie w Opolu. Ryszard - długoletni pracownik Stacji Krwiodawstwa w Opolu i prezes Klubu Pilotów Wycieczek Zagranicznych, zbieracz pamiątek o rodzinnym mieście.
Józefa i Adam Stawiarzowie z siostrzeńcem Ryszardem Moedlerem na ulicy w Stryju, rok 1938. Wszyscy osiedli po wojnie w Opolu. Ryszard - długoletni pracownik Stacji Krwiodawstwa w Opolu i prezes Klubu Pilotów Wycieczek Zagranicznych, zbieracz pamiątek o rodzinnym mieście. Z archiuwm autora
Na Śląsku Opolskim osiadło po wojnie wielu stryjan, wzbogacając nasz region swoimi osobowościami, talentami i częstokroć barwnymi biografiami. Ci najstarsi już odeszli, ale pamięć o nich żyje nie tylko w pokoleniach ich dzieci i wnuków już tutaj urodzonych. Przywołajmy ich nazwiska.

Cukiernia Markefki

Gdy szuka się związków Śląska ze Stryjem, pojawia się rodzina Markefków bądź Markiefków. To rzadkie śląskie nazwisko, etymologicznie będące zniekształconą formą pochodzącą od nazwy popularnego warzywa - marchewki, występuje w spisach dawnych mieszkańców Górnego Śląska i Stryja. Najwięcej Markefków mieszka w Tarnowskich Górach i Piekarach Śląskich (po około 30 osób).

Ostatnio dzięki uprzejmości kustosza Muzeum Wsi Opolskiej w Bierkowicach Bogdana Jasińskiego uzyskałem zdjęcia opolskich Markefków - Antona i nieznanej z imienia siostry zakonnej z ulicy Szpitalnej w Opolu, noszącej to nazwisko.

Czy istnieje jakikolwiek związek między opolskimi i stryjskimi Markefkami? - brak na razie dostatecznie mocnego dowodu. W każdym razie nazwisko Markefka było powszechnie znane w przedwojennym Stryju. Działo się to za sprawą słynnej cukierni, której właścicielem był zmarły w 1932 roku Kazimierz Markefka. Warto przypomnieć tę osnutą legendami i znaną z anegdot cukiernię. W przedwojennym Stryju miała ona wśród turystów odwiedzających tamte strony sławę podobną do warszawskiej cukierni Bliklego i krakowskiej Jamy Michalika.

Początki cukierni Markefki sięgają lat 1902-1904. Jej twórcą był Kazimierz Markefka, który po praktyce u lwowskiego cukiernika Kazimierza Zalewskiego osiadł w Stryju, zakładając, że łatwiej mu będzie prowadzić "słodki interes" bez takiej konkurencji, jaką miałby we Lwowie bądź w Krakowie.

Kazimierz Markefka zaczynał bardzo skromnie, za pożyczone pieniądze. Otworzył lokal i pracownię cukierniczą w wynajętym budynku Halpernów. Cechowała go jednak wielka pracowitość, intuicja i smykałka kupiecka. Szybko więc dorobił się własnego lokalu. Jego wnętrze znamy z zachowanych fotografii.

W sali głównej stał imponujący wielkością, z bogatą snycerką kredens z licznymi półkami, niszami, wnękami, na których umieszczano bogaty asortyment napojów, głównie lemoniad i wód mineralnych. Na szczycie kredensu umieszczono rzeźbę strzelającego z łuku amora. W rogu lokalu stał piękny secesyjny piec kaflowy, a przed kredensem równie bogato rzeźbiona szeroka lada, na której prezentowano duży wybór tortów, ciast drożdżowych i kremów.

Dwie duże sale, oddzielone drzwiami przesłoniętymi kotarą, wyposażono według wiedeńskich wzorców w dobrej klasy stoliki i krzesła Tonneta. Na ścianach wisiały obrazy olejne. Były wśród nich dzieła Kazimierza Sichulskiego o tematyce huculskiej oraz Fryderyka Pautscha (1877-1950), urodzonego w pobliskim Delatynie.

Lepsze towarzystwo ściągające do cukierni Markefki gromadziło się z reguły w sali bocznej, która miała charakter intymnej kawiarni. Oprócz kawy i herbaty podawano tam markowe trunki, grano w brydża, dyskutowano. Można było tam spotkać miejscowych lekarzy, notariuszy, profesorów gimnazjalnych, pracowników starostwa i magistratu, ale też czasem literatów.

Cukiernia Markefki dobrze zapisała się w pamięci Makuszyńskiego i Wasylewskiego, którzy nie kryli, że uwielbiali słodycze. Mieszkając później we Lwowie, przyjeżdżali do Stryja owiani już sławą najczęściej w listopadzie na groby swych rodziców. Widywano tam również Marylę i Wacława Wolskich - poetkę i jej męża, potentata naftowego, którzy wpadali tu z pobliskiego Skolego na szczególnie przypadający im do gustu "tort truskawkowy i wyśmienicie parzoną kawę".

Kazimierz Markefka prowadził cukiernię wspólnie z matką i rodziną mieszkającą w Stryju. Pochodził z rodziny, która kiedyś nosiła nazwisko czysto polskie Marchewka, ale jak głosiła legenda rodzinna, jakiś urzędnik austriacki nie znający języka polskiego zapisał w wydziale meldunkowym magistratu jego przodka jako Markefkę i tak już zostało.

Kazimierz Markefka ożenił się z Eugenią Lewandowską i w tym małżeństwie urodził się jedynak, który otrzymał imię Władysław (1909-1977). Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości w 1927 r. w przez pewien czas studiował na Politechnice Lwowskiej, ale wrócił do Stryja i postanowił włączyć się do prac w cukierni ojca. Tam uczył się cukiernictwa i nabywał praktyki. Cukiernik uchodził wówczas za zawód wyjątkowo elitarny.

U Markefków wypiekano różne rodzaje ciast: drożdżowe, orzechowe, czekoladowe, makowe, marcepanki, biszkopty, sucharki. Wytwarzano czekoladki wielosmakowe, wiśnie w lukrze i czekoladzie. Można było nie tylko kupić te produkty, ale spożyć je również na miejscu, bo kelner podawał czarną i białą kawę, herbatę, również alkohole, w tym słynne likiery Baczewskiego.

Oferowano też lody, cukierki ślazowe, pomadki, papierosy, wypiekano pierniki w kształcie Mikołajów. Na święta Bożego Narodzenia wyrabiano ozdoby choinkowe cukrowe, lukrowane, czekoladowe, a w czasie świąt wielkanocnych sprzedawano baranki z cukru. Przyjmowano też zamówienia na torty, babki i różne ciasta.

Kazimierz Markefka uchodził za mistrza w zdobieniu tortów. W 1931 roku poważnie zaniemógł i wtedy obowiązki jego przejął syn Władysław. Rok później Kazimierz Markefka zmarł, a Władysław ożenił się z Heleną z domu Czech (1906-2002). Od tej pory oboje prowadzili cukiernię.

Po zajęciu Lwowa przez Sowietów do cukierni wtargnęli enkawudziści i przeprowadzili gruntowną rewizję. Rozpruli nawet materace w łóżkach dziecięcych. Kilka dni później cukiernię zamknięto. Zaplombowano piwnicę z opałem, strych i zarekwirowano cały zgromadzony tam towar. Zburzono główny piec cukierniczy i w niewiadomym kierunku wywieziono potężne lustro, które przez trzydzieści pięć lat stanowiło wielką atrakcję lokalu. 8 stycznia 1940 r. zajechał samochód ciężarowy i z kamienicy Markefków wykradziono wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Taki był koniec legendarnej stryjskiej cukierni.

Helena i Władysław Markefkowie przeżyli wojnę w maleńkim mieszkanku przy ulicy Kopernika 16. O dziwo, nie wywieziono ich na Sybir. Może uznano, że dość spotkało ich krzywdy i upokorzeń. W tym czasie Władysław ciężko zaniemógł. Gdy nastąpiła okupacja niemiecka, Helena Markefkowa zaczęła domowym sposobem produkować cukierki i pomadki. Dorabiała też zamiataniem ulic.

24 czerwca 1945 roku Helena i Władysław Markefkowie w otwartym wagonie kolejowym na zawsze opuścili Stryj. Po trzech tygodniach dotarli do Zabrza i tam żyli z produkowania cukierków ślazowych, pomadek, cukrowych ozdób choinkowych i baranków wielkanocnych, które roznosili po sklepach.

W grudniu 1947 roku Helena Markefkowa została kierowniczką kancelarii w Szkole Przemysłowej w Zabrzu, a kilka lat później wspólnie z chorym mężem wyjechała do Zakopanego, gdzie pracowała do emerytury w 1961 roku jako główna księgowa w Zespole Szkół Hotelarsko-Turystycznych.

Władysław Markefka po osiedleniu się w Zabrzu zajął się również fotografią i malarstwem i zaczął odnosić w tych dziedzinach sukcesy artystyczne, zdobywając nagrody w konkursach i podczas plenerów malarskich. Jego obrazy można dzisiaj spotkać w Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem oraz w Muzeum Orkana w Rabce, gdzie zmarł w 1977 roku.

Zdzisław Kocurkiewicz

Jednym z najbardziej znanych osiadłych w Opolu stryjan był Zdzisław Kocurkiewicz (1932-2009). Pochodził z rodziny krawieckiej.

Jego dziadek, Izydor Kocurkiewicz, szanowany właściciel zakładu krawieckiego w Stryju, przeszedł do historii miasta dzięki powiedzonku, które lubił często powtarzać: "Krawiec to sługa Boży, jednemu weźmie, innemu dołoży".

Mimo że Zdzisław Kocurkiewicz przeżył w Stryju tylko 13 lat, nabawił się wiecznej nostalgii za tym miastem i dawał tego przez dziesiątki lat liczne dowody. W Stryju kolegował się ze Zbigniewem Messnerem - późniejszym ekonomistą, rektorem Akademii Ekonomicznej w Katowicach i premierem rządu polskiego. Jako chłopcy trenowali boks, wykazując w tym spore talenty.

Do Opola Zdzisław Kocurkiewicz trafił z rodzicami jednym z pierwszych transportów. Ukończył tu liceum handlowe, a później uzyskał dyplom inżyniera technologii żywienia na Politechnice Częstochowskiej.

Był człowiekiem niespożytej energii. Pracę zawodową rozpoczął w 1956 roku w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu, a po roku został mianowany kierownikiem Oddziału Higieny Żywienia.

Funkcję tę sprawował do przejścia na emeryturę w 1999 roku. Jego następczyni, Maria Jeznach, żegnając go, powiedziała: "Jedną z pasji Kocurkiewicza była higiena żywienia. W tym zakresie nie było dla niego tajemnic. Był człowiekiem niezwykle uczynnym i dzielił się swą wiedzą i doświadczeniem, gdy tylko ktoś zgłaszał taką potrzebę".

Jednocześnie był bardzo aktywnym wychowawcą. Uczył przedmiotów zawodowych w opolskich technikach ekonomicznym i mechanicznym oraz bardzo blisko współpracował z Opolską Izbą Rzemieślniczą, prowadząc tam liczne kursy. Był za to wysoko ceniony w województwie.

Drugą jego pasją był rodzinny Stryj i działalność w Towarzystwie Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Był założycielem Opolskiego Oddziału Koła Stryjan i jednym z najpłodniejszych autorów publikujących na łamach "Strzechy Stryjskiej" i "Z Nurtem Stryja".

Często gościł na antenie Polskiego Radia w Opolu jako znakomity gawędziarz i entuzjasta wyjazdów na kresy. Zgromadził ogromne archiwum poświęcone rodzinnemu miastu. Poza książkami, obrazami zbierał znaczki ze stemplem stryjskiej poczty, pocztówki, druki ulotne i niemal każdą zdobycz prezentował zainteresowanym.

Zorganizował kilkanaście wyjazdów swoich krajan na ziemię stryjską. Z każdej z tych podróży pisał obszerne reportaże. Zaraził swoją fascynacją synów, z których jeden mieszka w Kanadzie, a drugi w Niemczech.

Zorganizował w Opolu "Bractwo Kresowe" i co miesiąc na spotkaniach w kościele św. św. Piotra i Pawła jako dusza towarzystwa zachwycał pięknym głosem. Był świetnym wykonawcą dawnych pieśni. Wzruszał i edukował. Był niezrównany w śpiewaniu ballad Bułata Okudżawy przy swoim akompaniamencie na gitarze. Alarmował opinię publiczną o wszystkich znanych mu próbach zacierania polskości na kresach.

Wielokrotnie gościł w rektoracie Uniwersytetu Opolskiego i zasypywał mnie różnymi pomysłami i było tak do 26 października 2009 roku, kiedy nagle, niespodziewanie dla wszystkich ten niezwykle żywotny człowiek zniknął bezpowrotnie z pejzażu miasta i zabrał ze sobą tyle wiedzy i miłości do swego Stryja.

Ciągle namawiał mnie, abym pisał o Stryju. Nie miałem wówczas czasu. I tak nagle odszedł. Dobrze, że zdążył mi zostawić trochę fotografii rodzinnych, które zamieszczę w kolejnym tomie kresowej Atlantydy, aby pamięć o nim nie zniknęła.

Drugą piewczynią Stryja, która osiadła po wojnie w Opolu, była poetka Eugenia Hołuj (1915-2005). Przybyła tu w 1945 roku. Dojeżdżała z wypalonego Opola do Budkowic, gdzie organizowała szkołę i prowadziła kursy repolonizacyjne.

Później przeniosła się do Nysy i Głuchołaz. Na początku lat pięćdziesiątych wyjechała do Gdyni, bo tam dostał nakaz pracy jej mąż. Pracowała w tamtejszych szkołach i w gdańskim Teatrze Miniatura. Pisała scenariusze, opowiadania i nostalgiczne wiersze o swym mieście rodzinnym. Zyskała przydomek "płaczki stryjskiej", bo swymi wierszami żegnała odchodzących na zawsze stryjskich wygnańców. W jej wierszu "Odchodzimy" czytamy:

Czas coraz szybciej zrywa kartki z kalendarza,
a piasek w klepsydrze spada, znacząc kres podróży.
Świat stawia na młodych, cóż, to nic nowego -
a my wstecz zapatrzeni -
Gdzie droga niczyja
prowadzi nasze myśli i nasze wspomnienia? -
Dokąd? Nie pytaj! Wiadomo - do Stryja!

Ograniczoność miejsca, jakim dysponuję, ale też brak dokumentacji, która powoli spływa do mego archiwum domowego, nie pozwala mi pisać szerzej o innych stryjanach osiadłych na Śląsku Opolskim. Jest ich naprawdę dużo. Pozwolę sobie przynajmniej niektórych z nich pokrótce przypomnieć.

Znana w Opolu była dr Aurelia Podkówka z domu Smolana, zm. w 1998 r., córka profesora gimnazjalnego w Stryju Apolinarego Smolany. W opolskich szpitalach przepracowała 34 lata.

Była ordynatorką oddziału wewnętrznego w Szpitalu Wojewódzkim, lekarzem o rozległych zainteresowaniach, rzetelnym, szanowanym przez pacjentów. Miała duże osiągnięcia w kardiologii i diabetologii. Była matką trojga dzieci oraz znakomitym lekarzem specjalistą chorób wewnętrznych, wyróżniała się urodą i wielką uczynnością. Niszczona przez ciężką chorobę nowotworową, nie okazywała bólu i do końca ofiarnie działała w opolskim Kole Stryjan.

Ze Stryja pochodził doc. Zbigniew Romanowicz (1932-2010) - matematyk specjalizujący się w analizie matematycznej, prorektor opolskiej WSP, a później związany z Politechniką Wrocławską. Miał opinię wybitnego dydaktyka. Przez 10 lat był przewodniczącym jury Międzynarodowego Konkursu Gier Matematycznych z siedzibą w Paryżu.

Stryjskie korzenie ma również znany opolski architekt Andrzej Hamada, który ma swoich przodków wśród stryjskich kolejarzy. Jego pradziadek, Węgier z pochodzenia, Walery Krokay, był technikiem kolejowym - wynalazcą.

Za usprawnienie schodków do wagonu, które wystawił na Powszechnej Wystawie Krajowej we Lwowie w 1894 roku, otrzymał medal w brązie autorstwa wybitnego polskiego rzeźbiarza Cypriana Godebskiego. Medal ten cudem przetrwał zawieruchę wojenną i jest ozdobą opolskiego mieszkania jego prawnuka.

Ofiarnym działaczem Koła Stryjan w Opolu był Zdzisław Holiński - inżynier geodeta w Biurze Projektów Przemysłu Cementowo-Wapienniczego i Cementowego, człowiek wielkiej energii i namiętny kolekcjoner, który był spowinowacony ze stryjsko-opolską rodziną Natkańców, jego brat Zenon był dyrektorem Przedsiębiorstwa OPB2, a jego żona, Irena Natkaniec-Holińska, farmaceutka, była córką Eugeniusza Natkańca (1913-1978) - prawnika, ojca Zbigniewa Natkańca, znanego i cenionego opolskiego malarza, ucznia prof. Jacka Waltosia.

W Stryju urodził się Ryszard Mödler - absolwent AWF, długoletni pracownik Stacji Krwiodawstwa w Opolu i zbieracz pamiątek o rodzinnym mieście. W Prudniku osiadł Andrzej Kuczera - inżynier mechanik-elektronik, kolega szkolny dra Tadeusza Kukiza i Jana Kędzierskiego - inżyniera budownictwa przemysłowego, długoletniego kierownika zespołu projektantów w OPB 2.

Ze Stryja pochodził również znany bramkarz Odry Opole Jan Paszkiewicz oraz sędzia piłkarski o międzynarodowej renomie Cyprys, który przed wojną grywał w Pogoni Stryj. W Opolu osiadł również stryjanin Tadeusz Muszyński, były kurier Armii Krajowej na Zakarpacie, a także inż. Zygmunt Sajdak, przed wojną oficer 53 pułku piechoty w Stryju, później kwatermistrz okręgu wileńskiego AK, za co dziesięć lat spędził w łagrach rosyjskich. Po wojnie osiadł w Opolu i pisał wiersze o swoim rodzinnym mieście.

Ze Stryja pochodził również Ignacy Doliński (1908-1987) - zawodowy kierowca. Jego syn, Romuald Doliński (ur. 1937), znany opolski prawnik, wspólnie z żoną Romaną Dolińską (z Podhajec) są aktywnymi działaczami Związku Sybiraków.

W Stryju spędził również lata dziecinne prof. Wojciech Dindorf - fizyk, znakomity dydaktyk, wiele lat pracujący na uniwersytecie w Wiedniu, ale najdłużej związany z opolską WSP, a obecnie Uniwersytetem Opolskim, gdzie nadal pracuje i pisze interesujące wspomnienia.

Nie sposób pominąć nieżyjących już kilku nauczycieli, absolwentów Studium Nauczycielskiego w Stryju, którzy po wojnie na Opolszczyźnie wychowali kilka pokoleń młodzieży. Była nią Maria Flach (1910-1996) - po wojnie kierowniczka szkoły w Krzyżowej Dolinie, Maria Olewicz (1917-?) - nauczycielka w szkołach w Szczedrzyku i Opolu i długoletnia pracownica opolskiego kuratorium, Władysław Porczak (1910-?) - nauczyciel liceum w Prudniku - i Maria Kawalerowicz (1914-?) - nauczycielka w szkołach w Izbicku i w Strzelcach Opolskich oraz komendantka tamtejszego hufca ZHP.

Ze Starym Samborem i Stryjem związana jest też biografia Kazimierza Bielańskiego - powstańca styczniowego i posła na Sejm Krajowy, pradziadka obecnego senatora Ziemi Opolskiej Aleksandra Świeykowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska