Do pobitej kobiety w Lubszy nie przyjechała policja

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Bałam się jechać do szpitala, ale prosiłam policjanta, żeby przysłał radiowóz - mówi Katarzyna Karpińska.
- Bałam się jechać do szpitala, ale prosiłam policjanta, żeby przysłał radiowóz - mówi Katarzyna Karpińska. Jarosław Staśkiewicz
Mieszkańcy Lubszy skarżą się, że choć kilka razy dzwonili w sprawie pobitej kobiety, policjanci odmówili przyjazdu. - To sama poszkodowana odmówiła wezwania pogotowia i złożenia zawiadomienia - bronią się mundurowi.

Katarzyna Karpińska przyszła w poprzednią sobotę pod sklep w Lubszy, żeby dorobić sprzedawaniem truskawek. To sam środek wsi i również jedno z ulubionych miejsc amatorów piwa pod chmurką. Jeden z nich upatrzył sobie kobietę i zaczął jej dokuczać.

- To wyzywał, to rzucał chrupkami, w końcu klepnął mnie w tyłek - opowiada pani Katarzyna. - Był pijany, a wtedy zawsze robi się agresywny. Powiedziałam mu, że jeszcze raz to zrobi, to mu oddam.

I tak też się stało - mężczyzna znów ją uderzył, a pani Katarzyna dała mu w policzek. Wtedy na jej głowę posypał się grad ciosów pięścią. Kobieta próbowała się zasłaniać, ale kilka uderzeń dosięgło celu.

- Jak wchodziłam do sklepu, to widziałam jakieś przepychanki, a trzy minuty później, kiedy wychodziłam z zakupami, już ją lał - potwierdza mieszkająca w pobliżu Alina Galus. - Kaśka wybiegła za sklep, usiadła tam przy ścianie, miała rozbitą wargę, krew jej leciała z ust.

Pani Alina nie zastanawiała się długo - zadzwoniła na policję, opowiadając dyżurnemu, co się stało. Ten, słysząc, że pobita jest obok, poprosił żeby przekazać jej słuchawkę.

- Policjant powiedział, że najpierw przyślą pogotowie i będę musiała pojechać z nimi do szpitala zrobić badania czy prześwietlenie - opowiada pani Katarzyna. - Nie chciałam się na to zgodzić - mówiłam, że karetka może przyjechać, ale nigdzie z nimi nie pojadę. To powiedzieli, że jeśli nie chcę się zgodzić, to policja też nie przyjedzie...

- Dziewczyna wpadła w histerię, była roztrzęsiona, nie bardzo wiedziała, co robić, w dodatku nie potrafi się tak dobrze wysłowić i wiem też, że boi się szpitala - mówi pan Marek, znajomy pobitej kobiety. - Policja po pierwszym sygnale powinna przyjechać i ocenić, czy trzeba wzywać pogotowie i co dalej robić

Dlatego sam złapał za telefon i zaczął wydzwaniać - najpierw na policję, potem na pogotowie. Wszędzie słyszałem to samo - nie przyjedziemy, jeśli poszkodowana nie będzie chciała pojechać z nami do szpitala.

- Nie mogę tego popuścić, szczególnie że tego samego dnia policjanci byli już w Lubszy i wlepiali mandaty za picie czy usiłowanie picia alkoholu pod sklepem - oburza się pan Marek. - To pić nie można, a bić można bezkarnie?

Dlaczego policja nie przyjechała? - Zachowanie dyżurnego było prawidłowe - uważa asp. sztab. Mirosław Dziadek z Komendy Powiatowej Policji w Brzegu. - Słuchałem tego nagrania, pokrzywdzona najpierw odmówiła wezwania pogotowia, a potem na pytanie dyżurnego odpowiedziała, że nie złoży zawiadomienia o przestępstwie.

To było kluczowe, bo jak podkreśla policjant, naruszenie nietykalności jest przestępstwem ściganym wyłącznie na wniosek osoby pokrzywdzonej.

- Dyżurny pouczył też tę panią, że skoro nie chce jechać do szpitala, to może pójść do swojego lekarza, poprosić o wykonanie obdukcji i potem zgłosić się na komendę - dodaje Mirosław Dziadek.

Jak dodają policjanci, inna sytuacja byłaby, gdyby bójka trwała lub gdyby pokrzywdzona osoba nie była w stanie sama zgłosić przestępstwa. - A ze zgłoszenia wynikało, że sprawca nie był już agresywny. Jeżeli patrol przyjechałby do Lubszy, to i tak musiałby wezwać pogotowie, konieczna byłaby obdukcja, a potem złożenie zawiadomienia na komendzie - tłumaczy asp. sztab. Dziadek.

- Nawet jeśli zgłaszałam to jako świadek, to uważam, że policja ma obowiązek wysłać patrol, a nie pozostać obojętna - komentuje Alina Galus. - Przecież to pobicie równie dobrze mogło się dużo gorzej skończyć. Nie wiem, na jakich zasadach oni działają, ale to powinno wyglądać tak: jest sygnał i jest reakcja. Szczególnie że ten pan, który ją pobił, cały czas tu stał.

- Stał i się śmiał - dodaje pani Katarzyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska