Auta rozjeżdżają opolską wyspę Bolko

Redakcja
- To nie jest normalna sytuacja, gdy rodziny spacerują z dziećmi parkowymi alejkami, a obok jeżdżą samochody - zapewnia wicekomendant Maślak
- To nie jest normalna sytuacja, gdy rodziny spacerują z dziećmi parkowymi alejkami, a obok jeżdżą samochody - zapewnia wicekomendant Maślak Paweł Stauffer
Straż miejska tłumaczy, że to przez wandali.

Na problem zwrócił uwagę Tomasz Wollny ze Stowarzyszenia Technologii Ekologicznych Silesia.

W liście do redakcji napisał: "Podczas spaceru na Bolko zauważyłem, że tylna część wyspy została zaadoptowana przez kierowców jako parking.

Kilkanaście samochodów osobowych (z województwa, ale również spoza niego - przyp. red.) parkowało bezpośrednio na głównej alejce (na odcinku zjazdu z parkingu na wale aż do nowo otwartej restauracji przy stawku), zajmując połowę szerokości alejki, oraz na trawniku przy alejkach poprzecznych na polanie (tam gdzie biegnie ścieżka zdrowia)".

Wollny zwraca uwagę na to, że ślady opon, które zauważył na trawniku, mogą sugerować, że nie był to jednorazowy najazd zmotoryzowanych na wyspę, ale regularna praktyka, dlatego wystosował w tej sprawie list do komendanta opolskiej straży miejskiej.

Pyta w nim m.in., z jakiego powodu w weekendy otwarty jest zjazd z parkingu na wale (przy moście od strony Winowa) bezpośrednio w główną alejkę oraz czy ktoś kontroluje ruch pojazdów na wyspie Bolko od tej strony (Wollny zauważył, że samochodami jeździli tam nie pracownicy zoo czy kawiarni, którzy mają prawo wjeżdżać na wyspę, ale rodziny z dziećmi, które wybrały się na wycieczkę). Zastanawia się również, jak spacerujący, widząc takie sytuacje, powinni się zachować.

- Może należałoby spisać numery rejestracyjne, sfilmować tych kierowców, zadzwonić po straż miejską lub policję albo naklejać na maskę nalepki z symbolem znaku zakazu ruchu - pyta ekolog.

Straż miejska twierdzi, że problem jest przejściowy i wyniknął wtedy, gdy wandale powyrywali słupki zagradzające wjazd na Bolko.

- To jest jedyna droga dojazdowa na wyspę i dopóki słupki były na swoim miejscu, problemu nie było - mówi Krzysztof Maślak, wicekomendant Straży Miejskiej w Opolu, i dodaje, że strażnicy widzieli, co się dzieje na wyspie w weekend, ale niewiele mogli zrobić.

- To byli głównie przyjezdni, którzy tłumaczyli, że wjechali tam, ponieważ nie było żadnego znaku, który by im tego zabraniał, i to niestety była prawda. Jedyne, co strażnicy mogli zrobić, to poprosić ich, aby wyjechali, ale dopóki nie ma znaku, nie możemy nikogo ukarać - wyjaśnia.

Strażnicy odnaleźli słupki zagradzające wjazd i poprosili już o ich ponowne zamontowanie. Starają się również o to, aby w tym miejscu stanął znak zakazu wjazdu.

- To nie jest normalna sytuacja, gdy rodziny spacerują z dziećmi parkowymi alejkami, a obok jeżdżą samochody. Mam nadzieję, że jeszcze przed weekendem problem uda się rozwiązać - zapewnia wicekomendant Maślak i dodaje, że gdy miejsce będzie właściwie oznakowane, kierowcy nie mogą liczyć na taryfę ulgową. - Tym razem na pouczeniach się nie skończy - ostrzega.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska