Tak się kłócą emeryci w Namysłowie

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Rejonowy oddział związku emerytów został rozwiązany. - Bezprawnie - uważają działacze z Namysłowa: (od lewej) Franciszek Bednarek, Weronika Nawrot i Marian Dempniak.
Rejonowy oddział związku emerytów został rozwiązany. - Bezprawnie - uważają działacze z Namysłowa: (od lewej) Franciszek Bednarek, Weronika Nawrot i Marian Dempniak. Jarosław Staśkiewicz
Poszło o pieniądze ze składek członków Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Reakcja była zdecydowana: sąd koleżeński wyrzucił działaczy donoszących o nieprawidłowościach.

Na tym nie koniec. W piątek w nto ukazało się ogłoszenie, informujące, że prezydium Zarządu Oddziału Okręgowego Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Opolu rozwiązało oddział rejonowy Namysłów II.

- Rozrabiają między sobą, więc musieliśmy podjąć taką decyzję - mówi Alfred Dymowski, przewodniczący opolskiego oddziału. - Byłem za kompromisowym rozwiązaniem, ale skoro oni stają okoniem, to idziemy drogą prawną.

Stawanie okoniem zaczęło się rok temu. Działacze związku z Namysłowa mieli podejrzenia, że w finansach ich oddziału dochodzi do nieprawidłowości. Jak tłumaczą członkowie namysłowskiego zarządu: Weronika Nawrot i Marian Dempniak, na koncie miało brakować pieniędzy ze składek, a także pieniędzy z opłat, które emeryci uiszczali za dystrybucję paczek z darami.

To niemałe kwoty, bo oddział liczy ponad 2 tysiące członków, a roczna składka to 24 zł. Do tego dochodzi kolejne kilkadziesiąt tysięcy zbieranych podczas rozdzielania paczek.

- Zarząd w ogóle nie był informowany o stanie finansów, a skarbnik nie prowadzi działalności budżetowej przez konto bankowe - podnoszą działacze, a wtóruje im szef komisji rewizyjnej Franciszek Bednarek.

Dlatego już latem zaczęli pisać do swoich władz w Opolu, żądając wszczęcia postępowania w sprawie działalności przewodniczącego i skarbnika oddziału. Zamiast wyjaśnień Nawrot i Dempniak doczekali się... sądu koleżeńskiego.

- O posiedzeniu sądu w naszej sprawie dowiedzieliśmy się przypadkiem, przez telefon, w momencie, w którym to posiedzenie się odbywało! - mówi Dempniak. - Okazało się, że wezwanie dla nas przekazano 4 października panu skarbnikowi, a ten wysłał je nam pocztą dopiero 15 października, dwa dni przed posiedzeniem sądu. Oczywiście w tym czasie widywaliśmy się kilkakrotnie, ale pan skarbnik nawet słowem nie wspomniał, że ma takie wezwania.

Sąd koleżeński wyrzucił skarżących się działaczy z Namysłowa ze związku, choć o stawianych im zarzutach dowiedzieli się dopiero z pism dostarczonych po sprawie.
Dlaczego postępowanie toczyło się bez ich udziału? - Bo nie przyjechali - mówi przewodniczący Dydymski.

- Ale tłumaczą, że wezwania dostali po sprawie - próbujemy argumentować.
- To głupie tłumaczenie - ripostuje szef związku.

O sprawę zapytaliśmy też Jana Kluskę, dotychczasowego szefa namysłowskiego oddziału. - Idą wybory samorządowe, a za nami stoi ponad 2 tysiące ludzi. Polityka - to cała tajemnica tego sporu - uważa przewodniczący.

A zarzuty o braku rozliczeń finansowych? - To jest tylko ich alibi. Kadencja trwała pięć lat, przez 4,5 roku było cicho, a w ostatnim półroczu zaczynają coś wyciągać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska