Młody oleśnianin pyta: "Dokąd zmierzasz, Olesno?"

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Damian Pietruska
Damian Pietruska Mirosław Dragon
Damian Pietruska opublikował dramatyczny artykuł z pytaniami o przyszłość swojego rodzinnego miasta, z którego ucieka młodzież, bo nie znajduje tutaj pracy.

Damian Pietruska ma 23 lata. Rok temu skończył studia dziennikarskie Na swojej stronie internetowej opublikował dramatyczny artykuł pt. "Dokąd zmierzasz, oleska ziemio?"

- Widzę, co się dzieje w Oleśnie, w jakim zastraszającym tempie miasto się wyludnia - mówi Damian Pietruska. - Wiem oczywiście, że niż demograficzny jest problemem w całej Polsce, ale skala problemu w Oleśnie jest przerażająca. Na 27 osób z mojej klasy w gminie zostały dwie, wliczając mnie!

Według jego obserwacji społeczność Olesna składa się głównie z dwóch grup: emerytów oraz osób, które od początku pracują w jednym miejscu (zazwyczaj w jednostkach budżetowych) i do emerytury będą w tym miejscu pracować.

- Mówi się, że bez znajomości w Oleśnie trudno znaleźć pracę. Że nawet jeśli ktoś odchodzi na emeryturę, to na jego miejsce wchodzi ktoś z rodziny lub bliskich znajomych - mówi 23-latek z Olesna.
Damian Pietruska zauważył też, że w domach w powiecie oleskim bardzo często mieszkają sami emeryci.


- Damian Pietruska polemizuje z tezą, że rodzi się mniej dzieci, dlatego w Oleśnie jest tylko garstka młodych ludzi
- W Oleśnie w ogóle jest mało jakichkolwiek ofert pracy
- Damian Pietruska radzi starszym mieszkańcom Olesna, żeby nie narzekali tak często na hałasującą młodzież
Czytaj więcej dzisiaj (piątek) w tygodniku "NTO Olesno-Kluczbork" - bezpłatnym dodatku do papierowego wydania "Nowej Trybuny Opolskiej" - lub kup e-wydanie NTO.

Dokąd zmierzasz, oleska ziemio?

Niemal dwa i pół tysiąca bezrobotnych, pogłębiający się niż demograficzny, starzejące się społeczeństwo, opuszczone domy w miastach i wioskach, młodzi za granicą lub w większych aglomeracjach miejskich. Co z nami będzie za pięć, piętnaście, dwadzieścia lat?

Niż demograficzny to złożony problem nie tylko nasz, a całej Europy. Można nawet powiedzieć, że nie dotyka nas tak mocno, szczególnie na wsiach, jak na zachodzie kontynentu. Problemem jest jednak masowy wyjazd młodych.

Na studia, za pracą, lepszym życiem.

Tego się nie da policzyć, ale prawda jest taka, że ogromny procent naszych dwudziestolatków przebywa obecnie w Londynie, Berlinie, Amsterdamie, Warszawie, Krakowie, Wrocławiu czy Opolu. Jasne, są zameldowani w Oleśnie, Praszce, Dobrodzieniu czy Gorzowie, ale w domu, tym rodzinnym, są na święta, weekendy, czy podczas wakacji i urlopu.

Cieszy, że w ogóle wracają.

Oczywiście, część z nich być może wróci na stałe. Po skończeniu studiów, wystarczającym napchaniu kieszeni za granicą czy po prostu z powodu nieudanej próby wyjazdu,

Co tu jednak zastaną? Jakie są perspektywy dla nowo upieczonego pedagoga, politologa, specjalisty od zarządzania i marketingu, czy turystyki i rekreacji?

Tu pojawia się problem młodych. Nie tylko nasz problem. W Hiszpanii bezrobocie wśród osób w wieku od 18 do 24 lat wynosi ponad pięćdziesiąt procent. To po części wina młodych, a po części systemu.

Młody człowiek wyjeżdżający na studia na wyżej wymienione kierunki, marząc o pracy w swoim zawodzie, już wtedy prawdopodobnie zakłada, że będzie musiał przenieść się do większego miasta. Ile jest w stanie nawet tamtejszy rynek pracy wchłonąć kolejnych absolwentów? Tylko tych najlepszych. Reszta wraca z podkulonym ogonem, obdarta z marzeń i po omacku poszukuje nowej drogi w szarej rzeczywistości. Ta droga najczęściej prowadzi do łatwego, zagranicznego chleba. A u nas po młodym znowu pozostaje jedynie wolny pokój.

Dlaczego nikt nie tłumaczy, że potrzebni są ludzie z fachem w ręku?

Jak to jest, że kiedy dzwoni się do hydraulika, mechanika, elektryka, murarza czy malarza w "kolejce" czeka się tygodniami, jeśli nie miesiącami? Jak to możliwe, przy tak sporej liczbie bezrobotnych?

Ktoś powie, że jeśli chcemy zatrzymać młodych u nas, powinniśmy zapewnić im tu miejsca pracy - ściągnąć potężnych inwestorów. Zastanówcie się jednak. Czy jako potężny przedsiębiorca otworzylibyście kolejny zakład w Oleśnie, Praszce, Zębowicach czy Rudnikach, czy może jednak w Opolu, Wrocławiu, czy pod Warszawą, gdzie wszędzie macie bliżej, wygodniej i korzystniej.

Nasze władze mogą się gimnastykować, aby ściągnąć do siebie inwestorów, ale szansa jest niewielka. Oczywiście powinny być zapewnione jak najlepsze warunki i najcieplejszy z możliwych klimatów do inwestowania. Potrzeba jednak ogromnego szczęścia, aby wygrać z kilkutysięczną konkurencją miast z całej Polski, aby to właśnie u nas zainwestował prężny przedsiębiorca.

Co więc możemy zrobić?

Wspierać lokalnych przedsiębiorców. A być może kiedyś powstanie u nas nowy Kler, który nie będzie wyobrażał sobie, aby przenieść swój kapitał w inny rejon. Pokazywać młodym prawidłowe ścieżki i szanse rozwoju. Zrobić wszystko, aby jadąc studiować czy dorabiać się za granicą marzyli o tym, aby rozwinąć skrzydła w naszych wsiach i miastach.

Nie da się cofnąć kijem Wisły. Trend rozwija się w całej Europie. Trzeba jednak zrobić wszystko, aby chociaż część fali pokierować w stronę lokalnego rozwoju. Jeśli to się nie uda, za kilkanaście lat w miastach i wsiach, zostaną tylko domy spokojnej starości.

Tylko kto je będzie utrzymywać?

Damian Pietruska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska