Złodzieje grasują w szpitalach. Kradną nawet... muszle klozetowe

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Kradzieże termostatów w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu to plaga.
Kradzieże termostatów w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu to plaga. Archiwum
Plagą w opolskich szpitalach stały się kradzieże termostatów do grzejników, baterii prysznicowych, a nawet desek sedesowych.

- Odkąd wymieniliśmy kaloryfery na nowe, kradzieże termostatów są niemal na porządku dziennym - przyznaje Renata Ruman-Dzido, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. - Jeśli złodziej wykręci urządzenie "elegancko", wymiana na nowe kosztuje nas 100 zł, jeżeli mniej się postara - 150 do 200 złotych, ale zdarza się i tak, że uszkodzony zostaje cały zawór. Wtedy usterkę musi usunąć fachowiec, a koszty wzrastają.

Przed sezonem grzewczym szpital uzupełnił braki (tylko na jednym oddziale brakowało 18 termostatów). Na niewiele się to jednak zdało, bo już kilka z nich zniknęło w tajemniczych okolicznościach. - Efekt jest taki, że pacjenci przez złodzieja marzną i denerwują się... na szpital. Jedna z naszych pacjentek poskarżyła się do NFZ na brak wieszaka pod prysznicem. Okazało się, że on był, ale został skradziony - opowiada dyrektor Ruman-Dzido.

Na liście złodziei są również baterie łazienkowe, zestawy prysznicowe (znikają m.in. słuchawki), a nawet deski sedesowe. - Któregoś razu złodziej wymontował całą muszę klozetową i tak po prostu próbował wynieść ją ze szpitala. Na szczęście wzbudziło to czujność ochroniarza i tylko dlatego kradzież została udaremniona - opowiada Renata Ruman-Dzido.

Za gustami, zwłaszcza tymi złodziejskimi, trudno nadążyć.

W krapkowickiej przychodni złodziej również wymontował muszlę klozetową, ale mocno nadszarpniętą zębem czasu. - Ona była tak stara i zniszczona, że aż trudno mi było uwierzyć, że ktoś się na nią połakomił - wspomina Marcin Misiewicz, prezes Krapkowickiego Centrum Zdrowia. - Może to ten sam kolekcjoner, który kradł w Opolu - żartuje.

Opuścić szpital z muszlą klozetową pod pachą, nie wzbudzając przy tym podejrzeń to nie lada wyzwanie. Łatwiej idzie z drobnymi urządzeniami i wyposażeniem, które znikają niepostrzeżenie.

- Najbardziej zastanawiające jest to, że czasami ludzie kradną drobiazgi: klamki od okien czy wywietrzniki, które zapewniają cyrkulację powietrza bez konieczności otwierania okna - wylicza Renata Ruman-Dzido. - Nie sądzę, aby padały one łupem osób z zewnątrz. Niewykluczone, że zabierają je pacjenci, albo osoby, które przychodzą do nich w odwiedziny - spekuluje.

W Krapkowickim Centrum Zdrowia złodziej był na tyle bezczelny, że z gabinetu prezesa, z którym się spotkał niepostrzeżenie wyniósł... ozdobną świeczkę. Z uzupełnianiem papieru toaletowego i ręczników pracownicy nie nadążają. W krapkowickim szpitalu to właśnie te “fanty" cieszą się największą popularnością.

W Brzegu z kolei zdarzało się, że znikały krany i metalowe rurki. - Mamy to wkalkulowane w ryzyko - przyznaje Mariusz Grochowski, dyrektor Brzeskiego Centrum Medycznego. - To jest cena, jaką płacimy za otwartość. Nie utrudniamy pacjentom kontaktów z bliskimi, ale przecież nie sprawdzimy z jakimi zamiarami przychodzi odwiedzający.

Dla opolan podkradanie wyposażenia stało się tak oczywiste, że część z nich nie tylko się do niego przyznaje. Oni są przekonani, że nie zrobili niczego złego.

Złodzieje wolą duże szpitale - więcej na ten temat w piątek w "Nowej Trybunie Opolskiej"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska