Anna Pabiś. Miss z sąsiedztwa

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Anna Pabiś
Anna Pabiś !beyond studio
Opolska "dziewczyna z Alabamy", która spełnia swoje marzenia. Pracowita, odważna, konsekwentna. I piękna. Ania Pabiś - od niedawna II wicemiss Polski.

Jest mnóstwo pięknych dziewcząt, ale brakuje im odwagi, żeby się zmierzyć z takim wyzwaniem, jak udział w wyborach miss - podsumowuje córkę Wiesława Pabiś, mama II wicemiss. - Ja podziwiam moją Anię za hart ducha i odwagę.

Upór pokazała nawet wobec organizatorów konkursu Miss Polski. Do finału trafiła jako I wicemiss Wrocławia, po tamtejszych finałach regionalnych. Nie wiedziała, że będą organizowane finały regionalne w Opolu, zresztą związana już była z wrocławską agencją modelek i łatwiej jej było zgłosić się do konkursu w stolicy Dolnego Śląska. Zgodnie z regulaminem powinna więc reprezentować Wrocław. Wyprosiła jednak u organizatorów, żeby zaprezentowali ją w czasie transmisji telewizyjnej jako reprezentantkę Głuchołaz i Opolszczyzny.

- Nigdy nie wyparłam się swojego miasta. Utożsamiam się z Głuchołazami - wyznaje Ania Pabiś. - Tu ukształtowałam swoją osobowość. Organizatorka konkursu z Wrocławia pomogła mi przekonać szefów finału. Wstawiła się za mną, zgodziła się na taką zmianę. Prosiła tylko, żebym podkreślała, że jestem I wicemiss Wrocławia.

Przygotowując krótką autoprezentację, która miała być pokazana w czasie telewizyjnej transmisji z gali, odważnie opowiedziała o swoim problemie zdrowotnym. Złamała niepisaną regułę, że kandydatki na miss opowiadają tylko banały o swoich pasjach i zainteresowaniach.

- W ostatnich miesiącach miałam problemy onkologiczne. Zlekceważyłam pewne objawy i potem u mnie było ciężko. Musiałam mocno powalczyć przez kilka miesięcy - opowiada. - Teraz jestem już na dobrej drodze, ale jeszcze nie mogę odetchnąć z ulgą.

Jej wyznanie przed kamerą zobaczyły miliony telewidzów, ale nie jurorzy konkursu. Nie miały wpływu na ich werdykt. To intymny problem. Nie chciała o tym mówić przed wyborami, żeby nikt jej nie zarzucił działania "pod publikę". Nawet jej mama długo nie wiedziała o leczeniu.

- Chciałam przestrzec innych, bo bez dobrego zdrowia nie możemy myśleć o realizacji własnych zamierzeń - mówi Ania Pabiś. - To, że zostałam wicemiss Wrocławia, dało mi pewną siłę przebicia. Dlatego zdecydowałam się razem z władzami Opolskiego Centrum Onkologii i Uniwersytetu Opolskiego zainicjować kampanię społeczną namawiającą do badania piersi. Wielu ludzi nie wierzy, że zachorować można także w młodym czy nawet dziecięcym wieku. Że chorują na to także mężczyźni. Nakręciliśmy fajny spot reklamowy, który zachęca do samokontroli. Bo nowotwór wcześnie wykryty jest uleczalny, tylko nie należy lekceważyć pierwszych objawów.

Konsekwencję pokazała na uczelni, godząc uczestnictwo w konkursie piękności z przygotowaniem i obroną pracy magisterskiej na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego. Pisała o odwróconej hipotece pod względem prawnym i finansowym. Ciekawy temat o kontrowersyjnym rozwiązaniu, które ma pomagać emerytom w zdobyciu dodatkowych pieniędzy.

- Kiedy pisałam pracę magisterską, akurat wypadły ćwierćfinały i półfinały w Kozienicach. Z Kozienic musiałam przyjechać na jeden egzamin i z powrotem wracałam na wybory - opowiada. - Dwa dni przed półfinałem miałam bronić pracę magisterską. Nie zdążyłam, musiałam prosić o przełożenie terminu na wrzesień. Na szczęście władze uczelni poszły mi na rękę.

Ania też nie odmówiła, kiedy uczelnia poprosiła ją o współpracę. W ostatniej kampanii promocyjnej Ania została twarzą reklamowych spotów Uniwersytetu Opolskiego.

Dziecięce marzenia

- Już jako 7-8-letnia dziewczynka z moich apaszek robiła sobie sukienki, ubierała moje pantofle na wysokich obcasach, stawała przed lustrem, puszczała muzykę i tańczyła - opowiada pani Wiesława, mama Ani. - Robiła to w tajemnicy przede mną. Potem te chustki elegancko składała i chowała na miejsce, ale ja zorientowałam się, bo były pozaciągane od butów.

Ania Pabiś urodziła się w Strzelcach Opolskich, choć jej rodzice pochodzą spod Głuchołaz. Mama dostała pracę i mieszkanie w przedszkolu w Kadłubie koło Strzelec. Zabrała ze sobą męża i dzieci - Anię i starszego o trzy lata brata Grzegorza, który na stałe mieszka w Holandii. Tata też oglądał wybory Miss Polski w Szwecji, gdzie pracuje. Specjalnie jechał do kolegi, ponad sto kilometrów do innego miasta, żeby obejrzeć program Polsatu.

- Jako dziecko Ania była małym i sprytnym łobuziakiem - wspomina mama. - Jej najlepszą koleżanką była Klaudia. Uwielbiały razem robić pocieszne psikusy. Kiedyś pozrywały malinki z sąsiedniej działki przez siatkę. Sąsiadka zawołała: Ja wam zaraz dam! W żartach, bo bardzo dobrze znała nasze dzieci. A dziewczynki schowały się w trawie tak, że tylko główki czasem wystawiały, aby zobaczyć, czy nic im już nie grozi.

Mieszkali w budynku przedszkola, więc mama pozwalała 3-4-letniej Ani wyspać się do woli. Potem jednak musiała sama wstać, ubrać się i przyjść w papciach do mamy przedszkolanki.
- Szykowałam jej ubranka, ale ona zawsze ubierała się po swojemu. I zawsze ładnie - śmieje się pani Wiesława. - Jako małe dziecko bardzo dbała o swój wygląd. Przeszkadzało jej, kiedy z podwórka wracała pobrudzona. Zaraz się przebierała w czyste rzeczy.

- Od dziecka marzyłam, żeby zostać modelką - zdradza miss. - Szybko zaczęłam uczestniczyć w różnych konkursach piękności. Traktowałam to jako przygodę, doświadczenie, wyzwanie.

W klasie maturalnej zgłosiła się do konkursu Miss Ziemi Prudnickiej. Mama była przeciwna, bo tuż przed maturą wyjeżdżała na całe popołudnia na zajęcia przygotowawcze do Prudnika.

- Byłam przekonana, że to za duże obciążenie dla niej, że nie pogodzi nauki do matury i tych przygotowań. Bałam się o Anię - opowiada mama. - Tymczasem ona zdała i wygrała. Została wicemiss Prudnika.
- Poznałyśmy się, kiedy Ania przeprowadziła się do Opola - opowiada Mariola Krawczyńska, przyjaciółka. - Ania zaczęła pracować w pubie "Maska", gdzie ja już wcześniej pracowałam. Choć mamy trochę przeciwstawne charaktery, od razu bardzo sobie przypadłyśmy do gustu. Potem przez dłuższy czas mieszkałyśmy razem. Regularnie dwa razy w tygodniu jeździłyśmy razem na squasha. Ania ma ogromne poczucie humoru. Zawsze ma pod ręką jakiś żarcik. Potrafi rozbawić każde towarzystwo.

Nasza menedżerka specjalnie tak układała grafik, żebyśmy nie pracowały na tej samej zmianie, bo za dużo czasu spędzałyśmy na śmiechu. Ja cenię ją jednak najbardziej za to, że zawsze można na nią liczyć. Kiedy zadzwonię z jakimś problemem, sprawą, zawsze ma czas, pomoże, podpowie. Nigdy nie jest obojętna wobec problemów innych.

- Kiedy zaczęłam chorować, Ania bardzo mnie wspierała - opowiada Wiesława Pabiś. - Leżałam w szpitalu w Kluczborku, a ona codziennie przyjeżdżała do mnie z Opola z odwiedzinami. Jestem jej bardzo wdzięczna.

W blasku fleszów

Trzy lata temu Ania zaczęła swoją przygodę modelki.
- Nie wiedziałam, jaki prezent zrobić swojemu chłopakowi. Wymyśliłam, że zrobię sobie profesjonalną sesję zdjęciową, na podstawie której powstanie seria zdjęć w prezencie dla niego - wspomina Ania Pabiś.
Fotograf i wizażystka pracowali dla wrocławskiej agencji i namówili Anię, żeby wysłała jej szefowi swoje zdjęcia. Najpierw gruntownie sprawdziła agencję w internecie, a potem wysłała zgłoszenie.

- Doszłam do wniosku, że w wieku 21 lat jestem prawie emerytką, a nie początkującą modelką - śmieje się dziś. - W tym zawodzie zaczyna się już, mając 14 lat, a w wieku 21 lat osiąga się największe sukcesy. Ale kiedy dostałam zaproszenie na rozmowę do agencji, pojechałam. Była sesja fotograficzna. Trzeba się było przebrać w strój kąpielowy, żeby zobaczyli, w jakiej kondycji jest ciało. Dziś zdjęcia są powszechnie przerabiane na komputerze. Szef mojej agencji był miło zaskoczony moim wyglądem.

- Praca Ani w agencji modelek początkowo wcale mi się nie podobała - przyznaje pani Wiesława. - Mieszkam w małej miejscowości, gdzie prawie wszyscy się znają. Po każdej informacji na temat sukcesów córki w internecie pojawiało się mnóstwo komentarzy, niestety często bardzo krzywdzących, złośliwych. Ania mi zawsze mówi, żebym się nie przejmowała, bo ona się nie przejmuje. Ale mi jest po prostu przykro.

Po niedzielnej gali Finałów Miss Polski Ania już dostała dwie nowe propozycje sesji reklamowych. Wszystkich odsyła do agencji, z którą jest związana. O swojej przyszłej karierze wypowiada się ostrożnie.
- Dopiero zobaczę, czy tytuł miss pomoże mi w karierze - mówi. - Przez 2-3 lata chciałabym się sprawdzić w modelingu. Później czas pokaże, co będzie się działo w moim życiu. Różne rzeczy mogą się dziać.
Pytana o minusy bycia modelką, mówi o nieodłącznym braku czasu na życie prywatne. Na wyjazdach nie ma nawet chwili, żeby porozmawiać z mamą przez telefon.

Powszechnie się sądzi, że ludziom ładnym jest w życiu łatwiej. Ja myślę, że sympatię ludzi zdobywam przez to, jak się zachowuję, a nie jak wyglądam. Jestem przekonana, że osobowość jest najważniejsza.
Przykra wiadomość dla mężczyzn, serce Ani jest zajęte:
- Mam bardzo mądrego partnera, nie jest zazdrosny. Wie, że jestem mu oddana. A przez to, że ja jestem szczęśliwa, że się realizuję, to on też jest szczęśliwy - opowiada Ania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska