Kto kogo podsłuchiwał w urzędzie miasta w Kędzierzynie-Koźlu

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Tomasz Wantuła
Tomasz Wantuła Daniel Polak
Kozielski magistrat wynajął specjalistyczną firmę do szukania aparatury podsłuchowej w gabinetach. A potem sam zakupił podobne urządzenie.

Tuż przed Nowym Rokiem Grzegorz Dysarz, zwolniony niedawno z kozielskiego magistratu kierownik biura informatyki, publicznie przyznał, że jest w posiadaniu dokumentacji potwierdzającej, iż prezydent zlecił zakup do swojego gabinetu aparatury mogącej służyć do podsłuchiwania.

O tym, że w magistracie dzieje się coś dziwnego, zaczęło się mówić jeszcze pod koniec 2011 roku. Wtedy to Biuro Informatyki i Ochrony Informacji UrzęduMiasta zamówiło usługę skanowania gabinetu prezydenta w celu wykrycia ewentualnej aparatury podsłuchowej, którą mogłyby założyć np. osoby szukające "haków" na prezydenta.

Zlecono ją specjalistycznej firmie z woj. śląskiego. Jednocześnie zakupiono u niej tzw. czujnik gsm, a pod zamówieniem podpisali się prezydent miasta Tomasz Wantuła i właśnie Grzegorz Dysarz.

To właśnie ów czujnik jest w całej sprawie najważniejszy. W praktyce to niewielka skrzyneczka, która - ustawiona na przykład na półce - nie zwraca niczyjej uwagi, bo wygląda jak ozdoba. Jest jednak naszpikowana elektroniką.

Dzięki temu umożliwia rejestrację głosu i obrazu w pomieszczeniu, w którym ją ustawiono. Urządzenie to wykorzystuje technologię GSM jako medium do przesyłu dźwięku i zdjęć.

Zakupiono do niego dedykowaną kartę SIM. Z informacji i dokumentów, do których dotarła nto, wynika, że urządzenie zostało na polecenie prezydenta miasta zsynchronizowane z jego telefonem oraz prywatnym adresem e-mail, gdzie przesyłane mogły być pliki graficzne.

Szum wokół tej aparatury zrobił się 18 listopada, tuż po nieudanym referendum, które miało odwołać prezydenta. Dziennikarz lokalnego portalu, zajmującego się głównie krytyką prezydenta, zapytał Wantułę o zakup aparatury podsłuchowej służącej do inwigilowania urzędników. Prezydent zaprzeczył, aby urząd cokolwiek takiego kupował. Sprawę zaczęli jednak drążyć radni, pytanie o taką aparaturę padło także na sesji rady miasta. Prezydent cały czas wszystkiemu zaprzeczał.

Wreszcie w grudniu zwolniony został szef wydziału informatyki Grzegorz Dysarz, oficjalnie za niestawienie się w pracy jednego dnia (zwolniony mówi, że wnioskował wcześniej o urlop).

Nie ukrywa, że ujawnienie informacji o podsłuchu ma związek z wyrzuceniem go z pracy. - Zostałem zwolniony przed świętami, to było dla mnie trudne przeżycie - tłumaczy. - Ale w tym momencie nie miałem już obowiązku być lojalnym wobec prezydenta. Jednocześnie chciałem, żeby opinia publiczna poznała szczegóły tej sprawy.

Samych dokumentów o podejrzanych zakupach urzędu miasta nie zaniósł jednak do prokuratury ani na policję. Zaznacza też, że on sam nigdy tego urządzenia nie używał i nie wie, czy mógł to robić ktoś inny.

Prokuratura prowadzi już tzw. postępowanie sprawdzające. - O sprawie powiadomił nas sam prezydent. Obecnie odpowiednie czynności wykonują policjanci, czekamy na efekty ich pracy i wówczas podejmiemy decyzję, co dalej - mówi Eugeniusz Węgrzyk, szef ProkuraturyRejonowej w Kędzierzynie-Koźlu.

Smaczku sprawie dodaje fakt, że gabinet prezydenta i sąsiadujące z nim pokoje były niekiedy wykorzystywane przez radnych opozycji do spotkań, na których ustalali oni swoje strategie.

Poprosiliśmy magistrat o wyjaśnienie, w jakim celu zakupiono czujnik GSM, czy to urządzenie było wykorzystywane, a jeśli tak, to w jakim celu.

Od Jarosława Jurkowskiego, rzecznika prezydenta, otrzymaliśmy taką od- powiedź: "Sprzęt ten, jak przekonywał kierownik Dysarz, miał służyć do monitorowania gabinetu prezydenta pod jego nieobecność, żeby sprawdzić, czy nie przebywają tam nieuprawnione osoby. Chodziło o ochronę tzw. wrażliwych danych mieszkańców. Prezydent Tomasz Wantuła nigdy nie wydał polecenia zakupu aparatury podsłuchowej".

A co było w ogóle powodem zlecenia skanowania najważniejszych gabinetów w urzędzie? Jurkowski mówi, że wypływały informacje ze spotkań w gabinecie prezydenta oraz z dokumentów znajdujących się w tym gabinecie. "Po konsultacji z panem Grzegorzem Dysarzem i za jego namową zdecydowano się na sprawdzenie gabinetu na ewentualność zainstalowania podsłuchu" - czytamy w piśmie.

- Jeśli okaże się, że urządzenie to było wykorzystywane do podsłuchiwania osób bez ich wiedzy, to będziemy mieli do czynienia z wielkim skandalem - mówi Andrzej Kopeć, radny PO. Radni nie wykluczają, że trzeba będzie powołać nadzwyczajną komisję do zbadania tej sprawy. Do tematu wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska