Więzienie w Strzelcach Opolskich. Tu trafiają największe kanalie

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Cela dla szczególnie niebezpiecznych przestępców, wymagających szczególnej izolacji. Okno na świat to TV.
Cela dla szczególnie niebezpiecznych przestępców, wymagających szczególnej izolacji. Okno na świat to TV. Archiwum
"Saszłyk", "Potwór z Piotrkowa", "Gumiś" - niegdyś siali postrach i byli na ustach całej Polski: mordowali, grabili, wymykali się policji. Trzeba było ich zamknąć w miejscu, z którego nie ma ucieczki. Tym miejscem jest Zakład Karny nr 2 w Strzelcach Opolskich.

Zdzisiu Najmrodzki (ps. "Saszłyk") był chyba najpilniej strzeżonym więźniem w historii naszej jednostki... - wspomina Stanisław Krawiec, były wieloletni dyrektor strzeleckiej "Dwójki".

- To nie był byle bandzior, a piekielnie inteligentny gość. Do tego miał zmysł wymykania się z opresji.

Gdy przywieźli go do nas, uznaliśmy, że nie możemy pozwolić, żeby stąd uciekł, bo innym funkcjonariuszom nie udało się go upilnować.

Mistrz ucieczek

Najmrodzki rozpoczął kryminalną karierę jeszcze w PRL-u. Z początkiem lat 80. "opatentował" okradanie peweksów na tzw. plakat. "Saszłyk" (koledzy nazywali go w ten sposób, bo uwielbiał jeść szaszłyki) działał zawsze nocą. Wycinał w wystawowej szybie otwór, wchodził przez niego do środka, a dziurę zaklejał kolorowym plakatem. Nawet jeżeli ktoś widział rabusiów i zgłaszał sprawę na milicję, to funkcjonariusze po przeprowadzeniu oględzin z zewnątrz stwierdzali, że jest to fałszywy alarm.

Najmrodzki mógł natomiast bezkarnie okradać sklep. Interesowała go przede wszystkim elektronika, jeansy, alkohol, czyli rzeczy, które mógł później łatwo odsprzedać. Okradł w ten sposób 71 peweksów, w tym kilka sklepów na Opolszczyźnie.

Gdy "Saszłyk" wyrobił sobie markę w półświatku, zmontował szajkę, która trudniła się ponadto kradzieżami najnowszych modeli poloneza - włamywali się do aut przez wyciągnięcie tylnej szyby. Choć trudno w to uwierzyć, to grupa Najmrodzkiego zwinęła w ten sposób ponad 100 samochodów. Jeszcze trudniej uwierzyć jednak w to, że milicja zastawiła na niego ok. 30 zasadzek, a "Saszłyk" za każdym razem się wymykał.

W końcu wpadł. Milicjanci zatrzymali wszystkich członków jego gangu. Najmrodzki miał odpowiedzieć za dokonane przestępstwa przed sądem w Gliwicach. Na rozprawę czekał w ciasnej celi w gmachu sądu. Gdy milicjanci otworzyli ją, żeby zaprowadzić "Saszłyka" na salę sądową, już go tam nie było. Okazało się, że jego kompani przecięli wcześniej kraty w oknie, a dla niepoznaki przykleili je taśmą. Najmrodzki po wypchnięciu krat zszedł po ścianie na cienkiej lince. W ten sam sposób przygotowane było miejsce ucieczki w toalecie w sądzie, gdzie kraty także trzymały się na taśmie.

Kilka lat później milicjanci zatrzymali Najmrodzkiego drugi raz. Trafił na komendę milicji w Warszawie, skąd... znowu uciekł. Wykorzystał moment, kiedy funkcjonariusz prowadził go w kajdankach na przesłuchanie. Silnym ciosem obezwładnił go, przebrał się w jego mundur i jako "milicjant" opuścił budynek, nie wzbudzając żadnych podejrzeń.

"Saszłyk" zapada się pod ziemię

Najbardziej spektakularną ucieczkę "Saszłyk" zorganizował jednak z aresztu w Gliwicach, po tym, jak został złapany po raz trzeci. Był wrzesień 1989 r. Najmrodzki wyszedł na spacerniak razem z grupą innych więźniów. W pewnym momencie odszedł nieco na bok, w kierunku chodnika biegnącego w pobliżu więziennego muru. Skoczył kilkakrotnie na jedną z chodnikowych płytek i dosłownie zapadł się pod ziemię. Strażnicy, którzy pobiegli w tamto miejsce, ujrzeli potężną dziurę.

Okazało się, że szajka Najmrodzkiego wykopała podziemny tunel, który prowadził do piwnicy budynku stojącego w sąsiedztwie. Przy nim czekał już zaparkowany samochód z kierowcą, który zabrał Najmrodzkiego i odjechał.

"Saszłyk" wpadł zalewie rok później, przez nieostrożność. Pędził autem pijany po ulicach Krakowa. Policja próbowała zatrzymać pirata w pościgu, ale ten uciekał.

- Przejechał kilkaset metrów, a za skrzyżowaniem zobaczyłem samochód rozbity na słupie - relacjonował Zenon Trzciński, jeden z krakowskich policjantów.

Mundurowi szybko rozpoznali Najmrodzkiego, mimo że posługiwał się wtedy fałszywymi dokumentami na nazwisko Ryszard Berezowski. W rzeczywistości nigdy nie miał prawdziwego prawa jazdy, bo nawet nie próbował zdawać egzaminu.

Krakowski sąd skazał wtedy Najmrodzkiego za wszystkie przestępstwa na 20 lat więzienia. Trafił do Strzelec Opolskich, gdzie funkcjonariusze mieli zrobić wszystko, żeby znów nie uciekł. Tutaj miał siedzieć aż do 2010 roku.

Prezydent łaskawy

Najmrodzki trafił do celi "N", czyli dla więźniów niebezpiecznych. To jednoosobowe ciasne pomieszczenie, w którym łóżko, stolik i taboret przytwierdzone są na stałe do podłogi. Cela ma podwójne kraty, a w środku znajdują się kamery, które śledzą każdy ruch więźnia. Taki skazany zawsze prowadzony jest w kajdanach i w asyście kilku strażników. Ubrany jest w jaskrawe, czerwone, ubranie, żeby nikt nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z niebezpiecznym więźniem.

- W jego przypadku wzmocniliśmy dozór maksymalnie - wspomina Andrzej Tesarewicz, obecny dyrektor zakładu karnego nr 2, a wcześniej jeden z wychowawców Najmrodzkiego. - W Strzelcach Opolskich Najmrodzki się uspokoił. Nigdy nie używał przekleństw, za to często mówił: "przepraszam", "dziękuję". Był grzeczny. Zaczął dużo czytać i pisał wiersze. Wydał nawet tomik poezji.

Najmrodzki starał się nie wyróżniać na tle innych więźniów, choć ze względu na swoje "osiągnięcia" miał wśród nich duży autorytet. Nie sprawiał problemów. Kłopot pojawił się jednak, gdy do zakładu karnego przyszła informacja o śmierci ojca Najmrodzkiego i trzeba było umożliwić mu udział w pogrzebie.

- Nikt nie chciał się podpisać pod przepustką dla niego, obawiając się, że ucieknie - dodaje Tesarewicz. - W końcu zapadła decyzja, że pojedzie, ale w konwoju.
Strażnicy żartują dziś, że Najmrodzki był w dniu pogrzebu ojca chroniony niczym prezydent. Sama uroczystość była także chroniona, bo wzięło w niej udział wielu policjantów po cywilnemu.

Najmrodzkiemu nie udało się uciec ze strzeleckiego więzienia. Obmyślił jednak plan, jak opuścić jego mury zupełnie legalnie. W latach 90. zaczął pisać do różnych instytucji - w tym prezydenta, kreując się na więźnia politycznego, który poprzez kradzieże próbował walczyć z PRL-owskim systemem. W jego walkę uwierzył sam Lech Wałęsa, który w listopadzie 1994 r. ułaskawił "Saszłyka".

Niespełna rok później Najmrodzki zginął w wypadku samochodowym w kradzionym BMW. Policjanci odkryli prz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska