Moje Kresy. Kołomyjscy strażnicy pamięci

Ze zb. Ewy Brykowskiej-Linieckiej z Warszawy
Prof. Ryszard Brykowski - historyk sztuki, renowator kołomyjskich zabytków, autor książek o Kołomyi, ze swoją córką Ewą - graficzką, ilustratorką i projektantką książek. Rok 1965
Prof. Ryszard Brykowski - historyk sztuki, renowator kołomyjskich zabytków, autor książek o Kołomyi, ze swoją córką Ewą - graficzką, ilustratorką i projektantką książek. Rok 1965 Ze zb. Ewy Brykowskiej-Linieckiej z Warszawy
Kołomyja obrodziła wyjątkową liczbą piewców i strażników pamięci o jej przeszłości. Jeśli oceniać to zjawisko od strony ilościowej, pomijając Lwów i w mniejszym stopniu Wilno, które w tej materii nie mają konkurencji, to Kołomyja wybija się na plan pierwszy.

Oprócz pisarzy, uczonych, artystów związanych rodzinnie i biograficznie z Kołomyją, o których już pisałem, nie można pominąć tych o mniej znanych nazwiskach, ale dorównujących im żarem uczuć i głębią tęsknoty za utraconą ojcowizną.

To oni właśnie po przełomie politycznym w 1989 roku stworzyli niszowe pisma manifestujące miłość i tęsknotę do ziemi ojczystej: "Gazetę Kołomyjską" w Warszawie oraz "Gdzie szum Prutu", "Zeszyty Kołomyjskie" i "Wiadomości z Kołomyi i Pokucia" we Wrocławiu.

Gdyby tego nie uczynili, nasza wiedza o Atlantydzie kresowej byłaby o wiele uboższa, a tysiące faktów zawartych w poszczególnych numerach tych periodyków nie byłoby zapisanych, odnotowanych i zgromadzonych w bibliotekach uniwersyteckich.

Towarzystwo Miłośników Kołomyi

Wielki ruch powodujący tworzenie się ziomkostwa kołomyjan rozpoczął się jesienią 1987 roku, kiedy w Polsce wyraźnie zelżały kleszcze cenzury i słabł system politycznej kontroli nad nieformalnymi organizacjami społecznymi. Zainicjowali go dwaj przyjaciele z Wincentówki i z I Armii Wojska Polskiego - ks. Stanisław Jaremczuk i płk Mieczysław Rutowicz. Zaczęło się od odnalezienia obrazu Madonny Kołomyjskiej przez ks. Stanisława Jaremczuka w Skomielnej Czarnej.

Po tym odkryciu we Wrocławiu, na Ostrowie Tumskim, na mszę odprawianą w tamtejszym najstarszym kościółku przybyło kilkudziesięciu kołomyjan z okolic Wrocławia. Ks. Jaremczuk został ich kapelanem.

Po mszy odbyło się w prywatnym mieszkaniu płk. Mieczysława Rutowicza (1924-1993) - absolwenta szkoły oficerskiej w Łucku, później żołnierza walczącego z oddziałami UPA i ostatecznie osiadłego we Wrocławiu, pierwsze spotkanie, w którym wzięli udział: ks. Stanisław Jaremczuk, Stanisław Koryzma, Stanisław Krukowski, Michał Piskozub, Józef Sanojca, Jadwiga Tarkowska, Jan Tymoczko i Henryk Zaremba. Wkrótce do nich dołączyli Danuta i Bożena Krupskie, Eugeniusz Stadniczenko z Oleśnicy, Mieczysław Budzianowski z Kluczborka. Zaczęły się też tworzyć koła kołomyjan w Oławie, Oleśnicy, Bystrzycy Kłodzkiej, Opolu i Kluczborku.

26 września 1990 roku zwołano Nadzwyczajne Posiedzenie Kołomyjan i powołano Klub Miłośników Kołomyi "Pokucie", którego przewodniczącym został Mieczysław Rutowicz. Przystąpiono do organizacji pierwszych wycieczek i pielgrzymek do Kołomyi, bo rozpad Związku Radzieckiego spowodował, że można było już tam bez specjalnych formalności jeździć.

Ruszyły też wydawnictwa: wspomniana wyżej "Gazeta Kołomyjska", której głównym twórcą był historyk sztuki prof. Ryszard Brykowski i "Gdzie szum Prutu", którego spiritus movens była Bożena Krupska. W sumie w latach 1994-2001 wydała 22 zeszyty. Początkowo były to skromne, kserografowane zeszyciki, ale z czasem stało się to pismo wydawane profesjonalnie i gromadzące znakomity materiał dokumentacyjny zarówno archiwalny, wspomnieniowy, jak i fotograficzny.

Bożena Dobrosława Krupska (rocznik 1955), córka Leszka Krupskiego - prawnika, komendanta kłobuckiego zgrupowania Szarych Szeregów - i kołomyjanki Danuty z domu Mosur (1933-2002) - lekarza neurologa i wiceprzewodniczącej Zarządu Głównego Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, jest absolwentką Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej.

Należała do ostatnich roczników słuchaczy wykładów profesorów lwowskich, m.in Konrada Dyby i Ryszarda Natusiewicza. Pracę zawodową rozpoczęła w Biurze Projektów Miasto-Projekt Wrocław i tam nauczyła się zawodu, który kontynuowała później w spółce "Hexagon" i Pracowni architektonicznej "Archikon".

Jest współautorką licznych projektów, m.in. osiedla mieszkaniowego w Zgorzelcu, rekonstrukcji zespołu pałacowo-ogrodowego w Pilicy, rekonstrukcji synagogi "Pod Białym Bocianem" we Wrocławiu i kilku kompleksów budynków biurowych i handlowych.

Jej pasja kołomyjska zaczęła się dość niespodziewanie. Nigdy - wspomina - nie byłam społecznikiem, choć miałam w domu wspaniały przykład ojca. I nagle, pewnego dnia, coś się w człowieku budzi i zaczyna się pasja, która trwać będzie do końca. Dla mnie jest to ocalenie od zapomnienia miasta Kołomyi, z którego pochodzi moja rodzina po kądzieli, oraz wielu wybitnych ludzi urodzonych w powiatach: Kołomyja, Horodenka, Śniatyn, Kosów, Nadwórna i Tłumacz, nad czym sukcesywnie pracuję.

A zaczęło się w latach osiemdziesiątych, gdy uparłam się, że muszę zobaczyć Kołomyję, o której wciąż wspominała babunia i mama. Zaproszenie do nieznanych Ukraińców załatwiła Ewa Wójcik-Malicka - przyjaciółka mamy. Ale ja przed każdym wyjazdem muszę być przygotowana merytorycznie, w tym wypadku, by poznać miasto, konieczny jest plan miasta, to takie zawodowe zboczenie - architekci kochają wszystkie rzuty, czyli plany i mapy. Ewa powiedziała o spotkaniach kołomyjan na Ostrowie Tumskim.

Wiosną 1989 roku w Sali Domu Księży Emerytów dyskutowało kilkanaście osób, mama rozpoznała koleżankę po fachu (córkę prof. Antoniego Knota) i Ryśkę Koryzmę. Ja od razu uderzyłam do pana Mieczysława Rutowicza i przedstawiłam swoją sprawę. Okazał się niezwykle uczynnym człowiekiem, po tygodniu odebrałam odbitkę szkicu planu miasta.

Nasze pierwsze spotkanie i rozmowa o Kołomyi w gościnnym domu pana Rutowicza i jego żony, Marii, trwało i trwało. Wtedy zaczęła się moja wielka pasja kołomyjska, chociaż moja wiedza o tym mieście była wówczas zerowa. Na początek od kolegi mamy, Bogdana Kiczaka z Niemodlina, otrzymałam kopię "Rysu miasta Kołomyi" Leopolda Wajgla. I zaczęłam buszować po wrocławskich, a później wszystkich ważniejszych polskich bibliotekach i archiwach.

"Gdzie szum Prutu"

Zasług Bożeny Krupskiej w dziele przywracania pamięci o Kołomyi nie sposób przecenić. Przez kilkanaście lat udało jej się zebrać rozproszony, unikatowy materiał z różnych źródeł. Ale najwięcej wydobywała z domowych archiwów rozproszonych po kraju kołomyjan.

Pisała do nich listy, telefonowała i namawiała do wspomnień, które później opracowywała i redagowała, publikując w poszczególnych zeszytach "Gdzie szum Prutu". Przyczyniła się do powstania wielu książek wspomnieniowych, niszowych, niskonakładowych, ale będących dziś podstawą do poznawania przeszłości Pokucia i ludzi tam żyjących.

To Bożena Krupska doprowadziła m.in. do powstania dwóch monografii: Floriana Ciurusia "Wieś Święty Józef na Pokuciu" (Ząbkowice 1998) i Zygmunta Jana Jaworskiego "Łuk białej drogi. Wspomnienia znad Prutu i Dniestru" (Wrocław 2002).

Obaj ci autorzy, Florian Ciuruś (1926-2003) i Zygmunt Jan Jaworski (1923-po 2002), byli historykami amatorami. Pierwszy - księgowym, drugi - muzykiem, ale z wielką pasją dokumentowania dziejów swojej małej pokuckiej ojczyzny. Zgromadzili ogromny materiał, ale mieli problemy z jego redakcją. Nikt nie chciał im tego wydać, a więc zniechęcali się i byli nawet bliscy, w desperacji, zniszczenia swego dzieła, gdy natrafiali na mur obojętności i finansową barierę wydawniczą.

Florian Ciuruś w jednym z listów do Bożeny Krupskiej napisał nawet: Po co ja to napisałem, mam same kłopoty. Rodzina się ze mnie śmieje, wydawcy drwią. Wrzucę wszystko do pieca i będzie spokój. To dzięki przedsiębiorczości i pomysłowości Bożeny Krupskiej książki te ukazały się, zyskały czytelników, a nawet były dodrukowywane.

Wybitny pisarz, absolwent opolskiej WSP Stanisław Srokowski, recenzując książkę Floriana Ciurusia na łamach prasy wrocławskiej, napisał, że opis tej podkołomyjskiej rodzinnej wsi autora, z bujną, otaczającą ją przyrodą i pomnikami kultury, jest fascynujący. Książkę napisano z miłością i czułością, znawstwem i kunsztem. Niezwykli ludzie.

Cudowne huculskie krajobrazy. Dworki, kościoły, dzwony, kaplice, rzeźby. Opisy piękna i cierpienia, marzeń i wygnania. Miniaturka pełnego życia. Jeśli traficie na ten tytuł w księgarni, sięgnijcie po tę książkę. To mała szkatułka ducha.

Przywołałem dwa przykłady wydawnictw książkowych, aby pokazać, jak ważną rolę odgrywała redaktorka naczelna "Gdzie szum Prutu" przy inspirowaniu i promowaniu prac tworzonych przez amatorów historii.

Dziś, gdy przegląda się roczniki "Gdzie szum Prutu", to widać ileż ludzi, faktów, dramatów i różnorakich wydarzeń zostało uratowanych od kompletnego zapomnienia, ile fotografii, które mogłyby być wyrzucone przez niefrasobliwych wnuków do śmietnika, stało się ilustracjami w tym ważnym periodyku.

Wielkim wsparciem dla Bożeny Krupskiej była jej matka, Danuta z domu Mossur Krupska (1932-2002) - kołomyjanka z urodzenia, absolwentka tamtejszej Szkoły im. Królowej Jadwigi, a po wojnie, po uzyskaniu matury w Bystrzycy Kłodzkiej, ukończeniu szkoły muzycznej i studiach Medycznych we Wrocławiu, świetna wrocławska lekarka i społecznica.

Bożena Krupska była też inicjatorką ważnych imprez krzewiących wiedzę o Kołomyi. Jedną z nich była wystawa "Pokucie - ziemia Vincenza" zorganizowana w 1995 roku w auli ossolińskiej we Wrocławiu.

Starała się też współpracować z Ukraińcami przy wydawaniu tamtejszej "Encyklopedii kołomyjskiej", pragnąc, aby znalazły się w niej również hasła i biogramy poświęcone wybitnym Polakom. Ale gdy natrafiła na dużą niechęć i nie mogąc wpłynąć na praktyki zamazywania polskości na Pokuciu i tendencyjne oceny roli Polaków w tamtych okolicach, zrezygnowała z tej współpracy. Utrzymywała jednak ciągle kontakt z pasjonatami, amatorami historykami w Kołomyi, do których należeli m.in. Wołodymyr i Oksana Michalczukowie. Dużą pomoc uzyskiwała od ks. infułata Stanisława Turkowskiego - w czasie okupacji wikarego w Horodence, a później autora wielu znakomitych artykułów o jego mieście rodzinnym.

Aktywną działalność wśród kołomyjan przejawiali również Władysław Bohr w Gliwicach, prof. Antoni Żebracki w Olsztynie i Mieczysław Budzianowski - prezes Klubu "Pokucie" w Kluczborku.

Jednym z najbardziej aktywnych współpracowników "Zeszytów Kołomyjskich" był mieszkający w Poznaniu Eugeniusz Dmytrów (rocznik 1925), który lata młodzieńcze przeżył w rodzinnym mieście, uczęszczając do tamtejszych szkół, m.in. Gimnazjum im. Króla Kazimierza Jagiellończyka.

Po zajęciu Kołomyi przez Armię Czerwoną w 1944 roku został wcielony do I Armii Wojska Polskiego i doszedł z nią aż nad Łabę. Po zwolnieniu z wojska ukończył studia na Politechnice Wrocławskiej i pracował na stanowiskach kierowniczych w przedsiębiorstwach głównie na terenie Wielkopolski. Ostatecznie osiadł w Poznaniu, pracując w tamtejszym Instytucie Maszyn Rolniczych, gdzie uzyskał tytuł docenta. Po przejściu na emeryturę poświęcił się dokumentowaniu historii swego miasta rodzinnego.

Wyjątkową aktywność w zakresie gromadzenia różnorakiej dokumentacji przejawiał również Ignacy Seniuk (rocznik 1929) mieszkający w Bystrzycy Kłodzkiej, który zgromadził imponujący zbiór fotografii i widokówek z dawnej Kołomyi i wydał bogato ilustrowaną monografię swego miasta w 2005 roku, rozsyłaną przyjaciołom w formie powielaczowej.

Ignacy Seniuk opisał też dokładnie historię transportu, tzw. bystrzyckiego, który dotarł do Kotliny Kłodzkiej, wymieniając z imienia i nazwiska wszystkich jego uczestników, którzy później tworzyli historię powojennej Bystrzycy Kłodzkiej. A byli wśród nich przedstawiciele rodzin: Bazaków, Farbiszewskich, Fukszańskich, Hanajów, Piskozubów, Swaryczewskich, Kobyleckich, Ringów, Srolików-Sorskich i Turkiewiczów.

Ignacy Seniuk, z zawodu prawnik, przez lata pracujący w administracji samorządowej miasta, po przejściu na emeryturę oddał się - podobnie jak Eugeniusz Dmytrów - pasji dokumentowania dziejów Kołomyi.

Analogiczną rolę spełniał w Nysie płk Mieczysław Wróblewski (rocznik 1930) - syn Jana Wróblewskiego (1898-1981), pracownika przedsiębiorstw naftowych w Bitkowie, a później urzędnika administracji miejskiej w Kołomyi oraz Mysłakowicach na Śląsku, Morągu i Helu. Jego matka, Waleria Wróblewska (1907-1998), przed wojną pełniła funkcję sekretarza w Zarządzie Związku Szlachty Zagrodowej, któremu przewodniczył Roman Lewicki.

Mieczysław Wróblewski ukończył po wojnie Wojskową Akademię Techniczną w Warszawie ze specjalizacją eksploatacja pojazdów samochodowych i związał się na trwałe z wojskiem. Jako oficer przeszedł przez kilka garnizonów, poczynając od Stargardu, poprzez Wrocław, Siemianowice, by w końcu osiąść w Nysie i tam po przejściu na emeryturę poświęcić się pasji dokumentowania przeszłości Kołomyi, gromadząc bardzo rozległy materiał i uczestnicząc aktywnie w organizacji kołomyjan.

W Nysie osiadł też Janusz Ratyński (rocznik 1936) - pracownik Zakładu Urządzeń Przemysłowych, który przechował bogaty zbiór fotografii i dokumentów związanych z Seminarium Nauczycielskim w Kołomyi, z którym związana była jego matka Anna z Bisztygów i jej przyjaciółka, nauczycielka w tym seminarium, Wanda Rozwodówna.

Na początku XXI wieku krąg kołomyjan skupionych wokół dra Zbigniewa Berlinga (rocznik 1937) stworzył biuletyn informacyjny pt. "Wiadomości z Kołomyi i Pokucia". Dotychczas ukazało się 38 numerów tego pisma, które oprócz Zbigniewa Berlinga redagują: Bogumiła Orłowska, Edward Bień z Dzierżoniowa, Kazimierz Seniuk z Bystrzycy Kłodzkiej, Adam Skowroński, Janina Piotrowska, Edward Laskowski z Rakoniewic w Wielkopolsce, Mieczysław Wróblewski z Nysy, Czesław Żurakowski, Tadeusz Pańczyszyn z Twardogóry, Andrzej Łopaczak, Krzysztof Lazarowicz, Krzysztof Laszkiewicz, Zbigniew Abram, Alicja Stromich, Zygmunt Piskozub, Julian Steblecki.

Zbigniew Berling od kilku kadencji pełni funkcję prezesa Oddziału Miłośników Kołomyi "Pokucie" we Wrocławiu. Jego rodzina wywodzi się z okolic Kołomyi i pobliskiego Zabłotowa, a konkretnie z dwóch wsi - Debesławców i Trójcy.

Jego dziadek Mikołaj był znanym pszczelarzem w Trójcy, a ojciec Józef - kowalem i właścicielem dużej kuźni w Debesławcach. Berlingowie przeżyli mordy banderowskie, bo w odpowiednim czasie wyprowadzili się ze wsi do Kołomyi. W Trójcy banderowcy dopuścili się okrutnej zbrodni na tamtejszej ludności polskiej i spalili dwór, który należał do rodziny Dobków i Wartanowiczów.

Berlingowie po ekspatriacji z Kołomyi, po krótkim pobycie w Krasnymstawie osiedli w Miliczu na Dolnym Śląsku. Zbigniew Berling ukończył studia pedagogiczne w Krakowie i Warszawie. Doktoryzował się w 1980 roku i do emerytury pracował na stanowisku dyrektora Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej we Wrocławiu.

Po przejściu na emeryturę związał się mocno z ziomkostwem kołomyjan. W 1992 roku wybrano go na prezesa i pełni tę funkcję przez wiele lat wymiennie z Danutą Krupską. Zorganizował wiele wypraw do Kołomyi i na Pokucie. Kierował organizacją kolonii młodzieży z Kołomyi, która przyjeżdżała do Sulistrowiczek koło Sobótki i do Jelcza koło Laskowic.

W prężnie działającym Oddziale Miłośników Kołomyi "Pokucie" we Wrocławiu oprócz Zbigniewa Berlinga zarząd tworzą: Krzysztof Laszkiewicz i Adam Skowroński - wiceprezesi, Alicja Stromlich - sekretarz, Janina Nowak - skarbnik oraz Bogusław i Ryszard Patkowscy, Julian Steblecki, Alicja Maszkowska, Ewa Witek.

Obecnie w Kołomyi działa Towarzystwo Kultury Polskiej Pokucie, którego prezesem jest dr Stanisława Patkowska-Kołysenko - lekarka, organizatorka Polskiej Szkoły Sobotniej dla dzieci polskich w Kołomyi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska