Postępowanie dotyczyło kawiarni o powierzchni blisko 190 metrów kwadratowych, która - mimo że basen uruchomiono na początku grudnia - do tej pory stoi pusta. Lokal wydawał się atrakcyjny, do konkursu stanęły jednak zaledwie dwie firmy.
Wygrała firma Massi Sport, która konkurenta pokonała o 3 grosze. Zaproponowała 15,13 zł miesięcznie za wynajęcie metra kwadratowego powierzchni, a konkurent - 15,10 zł.
Kłopot jednak w tym, że właścicielem zwycięskiej firmy jest Marcin Maślanka, pracujący w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji na stadionie lekkoatletycznym.
- I to jest pierwszy absurd, bo nie można być jednocześnie podwładnym dyrektora MOSiR, a potem negocjować z tą samą osobą umowę najmu - twierdzi osoba, która zna dobrze realia w MOSiR.
Ale to nie jedyna dziwna sytuacja, na jaką zwrócono nam uwagę. Firma pracownika MOSiR nigdy nie prowadziła działalności gastronomicznej, nie ma jej także wpisanej w profil firmy.
- W swojej ofercie konkursowej firma Massi Sport napisała, że na pływalni będzie świadczyć usługi cateringowe. I już za to powinna być wykluczona z postępowania - opowiada osoba, która dobrze zna realia przetargu.
Dlaczego? Bo MOSiR napisał w warunkach postępowania, że w kawiarni powinna być prowadzona działalność gastronomiczna.
- Catering to dowożenie posiłków, a nie ich przygotowywanie na miejscu - opowiada osoba z branży gastronomicznej. - W tej historii zastanawiające jest także to, po co zbudowano w tym lokalu kuchnię, skoro MOSiR zgadza się na firmę, która dowozić będzie kanapki z zewnątrz. I dlaczego tak ochoczo zgadza się na to, mimo że w warunkach konkursu było świadczenie usług gastronomicznych?
Czytaj**Wodna Nuta otwarta. Show prezydenta Zembaczyńskiego [wideo]**
Zapytaliśmy w MOSiR. Poproszono nas o przysłanie pytań mailem. Na pytanie, czy dyrekcja nie widzi nic niestosownego w tym, że jej pracownik startuje i wygrywa przetarg na lokal, który jest w dyspozycji jednostki, nie dostaliśmy odpowiedzi.
Gdy zapytaliśmy, dlaczego wygrywa firma, która nie ma żadnego doświadczenia w gastronomii, odpowiedziano, że jedynym kryterium była cena.
Nieoficjalnie wiemy, że do dyrekcji MOSiR wpłynął protest firmy, która startowała w konkursie. Wnosi o odrzucenie nie tylko oferty rywala, ale także o unieważnienie całego konkursu. Protest nie został jednak rozpatrzony.
- Skarga jest w trybie kodeksu postępowania administracyjnego i dlatego przekazaliśmy ją do rozpatrzenia przez ratusz - wyjaśnia Radosław Mielec, rzecznik MOSiR.
Marcin Maślanka był wczoraj zaskoczony zamieszaniem wokół niego.
- To, że moja firma nie ma doświadczenia w branży gastronomicznej, o niczym nie świadczy, będę współpracować z bardzo dobrą menedżerką - przekonuje Marcin Maślanka. - Prawo pozwala mi pracować w MOSiR, a także startować w otwartych przetargach. Wygrałem uczciwie, dzięki wyższej stawce. Czekam ma podpisanie umowy.
Ale radny Dariusz Smagała, wiceprzewodniczący komisji rewizyjnej (PO), uważa, że pracownik powinien wybrać: albo praca w MOSiR, albo prowadzenie firmy świadczącej usługi dla tej jednostki.
- Ktoś w MOSiR ewidentnie stracił czujność - ocenia Smagała. - Co z tego, że prawo na to pozwala? A gdzie etyka, czy ktoś o niej jeszcze myśli?
Wiceprezydent Krzysztof Kawałko powiedział nam w poniedziałek, że sprawa przetargu będzie niezwłocznie wyjaśniona. Na razie skarga na wynik konkursu do ratusza nie trafiła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?