Mieszkańcy Nysy pomagają zwierzakom

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Magdalena Kucfir, prezes "Łapy”, na spacerze z adoptowanym psem Kazanem.
Magdalena Kucfir, prezes "Łapy”, na spacerze z adoptowanym psem Kazanem. Agata Skotnicka/stowarzyszenie Łapa
W 2013 roku Nyskie Pogotowie Opiekuńczo-Adopcyjne dla Zwierząt "Łapa" znalazło dom i rodzinę dla 40 psów i kotów.

Luna to czarna kotka. Razem z całym miotem ktoś włożył ją do worka i zostawił pod bramą płatnego hotelu dla zwierząt w Nysie. Właściciel hotelu zadzwonił do dziewczyn z Nyskiego Pogotowia Opiekuńczo-Adopcyjnego dla Zwierząt "Łapa".

- Dla kociąt szybko udało się znaleźć nowych właścicieli - opowiadają Magdalena Kucfir i Angelika Wiśniewska. - A Lunę przygarnął nasz kolega.

Innym razem przypadkowy kierowca zadzwonił, że w przydrożnym rowie leży torba z dwoma szczeniakami. Też trafiły do adopcji.

- W ubiegłym roku, choć jeszcze nie byliśmy zarejestrowani jako stowarzyszenie, udało nam się znaleźć nowe rodziny dla 40 psów i kotów - opowiada Magdalena Kucfir, prezes nyskiego stowarzyszenia. - Trafiły nawet do Poznania, Katowic i Warszawy. Jeden z naszych podopiecznych jest teraz w Wiedniu.

Kilkunastu młodych mieszkańców Nysy skrzyknęło się przed rokiem. Początkowo chcieli jako wolontariusze pomagać w opiece nad psami w miejscowym schronisku dla zwierząt. Potem ktoś przypadkowo poprosił ich o opiekę nad pierwszym znalezionym bezdomnym zwierzęciem. Rozeszła się wieść, że pomagają. Sami ogłosili się w internecie i na Facebooku. Zwierząt do adopcji trafiało coraz więcej. Jednego dnia aż trzy.

- Najpierw szukamy dla nich domu tymczasowego, a potem przez ogłoszenia znajdujemy nowych właścicieli - opowiadają działaczki nyskiej "Łapy". - W odróżnieniu od schroniska zawsze składamy wizytę nowym właścicielom, przed adopcją i po adopcji. Sprawdzamy, czy mają warunki do trzymania zwierząt. I podpisujemy z nimi umowę, że zapewnią odpowiednią opiekę. Zdarzyło nam się parę razy, że odmówiliśmy przekazania psa czy kota do adopcji, bo chętni nie chcieli albo nie mogli zastosować się do naszych zaleceń.

Domy tymczasowe tworzą sami. Chore, porzucone, zaniedbane zwierzęta przygarniają do swoich mieszkań, karmią, leczą, czasem zawożą na niezbędną operację do gabinetu weterynaryjnego. Wszystko za własne pieniądze. Zwierzęta rasowe, dobrze utrzymane znajdują dom bez problemu.

- Do adopcji psa husky zgłosiło się aż 11 chętnych - opowiada Magdalena Kucfir. - Kotka Śmieszka, która do nas trafiła z połamaną łapką i chorym ogonem, czekała najdłużej, bo aż cztery miesiące w tymczasowej rodzinie.

Założyli stowarzyszenie, żeby zbierać datki na pomoc dla zwierząt i współpracować z władzami miasta. Marzy im się własna siedziba i miejsce na kilka boksów, gdzie mogliby tymczasowo przetrzymać zwierzęta znalezione w nocy, czasem agresywne czy zakaźnie chore.

- To pracochłonne i czasochłonne zajęcie, ale daje dużo satysfakcji tym, co kochają zwierzęta - mówią dziewczyny z "Łapy". - Chętnych zapraszamy do współpracy. Nasz adres to facebook.com/lapaanysa.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska