Już kilka razy byłam w dramatycznej sytuacji, bo insuliny starczało mi na styk, i miałam nadzieję, że już się to więcej nie powtórzy - mówi Maryla Kobiałka z Opola, która stosuje humalog od 6 lat. - Choruję na cukrzycę od dawna, wystąpiły już u mnie poważne objawy uboczne, m.in. zaburzenia wzroku. A gdy zaczęłam stosować humalog, choroba wyhamowała.
Pani Maryla ma jeszcze zapas leku, ale on też się powoli kończy. - Jedno opakowanie liczy pięć ampułek, a ja muszę sobie wstrzykiwać insulinę cztery razy dziennie - zaznacza opolanka. - Właśnie wybieram się na wędrówkę po aptekach, może gdzieś jakieś opakowanie dostanę.
Humalogu brakuje w aptekach i hurtowniach nie tylko na Opolszczyźnie, w całym kraju. Już nie po raz pierwszy.
- Dochodzi do dramatycznych sytuacji, ponieważ hurtownie tę insulinę limitują - podkreśla Marek Tomków z apteki "Na zdrowie" w Oleśnie. - Dostaję od nich np. tylko trzy opakowania leku, a czeka osiem recept pacjentów. Pięciu cukrzykom muszę więc odmówić, ale według jakiego kryterium mam to zrobić?
- Praktycznie, jak wynika z sygnałów, jakie otrzymujemy z aptek, taka dramatyczna sytuacja jest wszędzie - podkreśla Marek Brach, wojewódzki inspektor farmaceutyczny w Opolu. - Brakuje zarówno humalogu, jak i niektórych pasków do glukometrów. Widzę, że Ministerstwo Zdrowia sobie z tym problemem nie radzi. Już się wydawało, że opracowało skuteczny monitoring, żeby insulina nie "wypływała" za granicę. Ale nic z tego.
Humalog uchodzi za polski hit eksportowy. Jego cena detaliczna w Polsce wynosi 136 zł, na Zachodzie jest trzykrotnie droższy.
- To tzw. odwrócony łańcuch dystrybucji - tłumaczy Marek Tomków, farmaceuta. - Niektóre hurtownie sprzedają aptekom ogromne ilości pewnych leków, w tym właśnie insuliny, czy równie chodliwych preparatów przeciwzakrzepowych, np. clexane, a potem je odkupują i wysyłają za granicę. Część tych leków do aptek w ogóle nie trafia, bo transakcje są tylko na papierze.
Z informacji ujawnianych przez Główny Inspektorat Farmaceutyczny oraz firmy monitorujące rynek leków wynika, że w proceder ten są zamieszane setki aptek w Polsce. A zysk z takiego eksportu sięga nawet miliarda zł rocznie.
Okazuje się, że zamieszane w to mogą być też niektóre apteki na Opolszczyźnie.
- Właśnie wyjaśniamy te podejrzenia, tylko tyle mogę ujawnić - mówi wojewódzki inspektor farmaceutyczny w Opolu. - Nie jest łatwo to udowodnić, bo nikt nikogo nie złapał za rękę. Dlatego całe postępowanie trochę potrwa. Myśmy na to wpadli w trakcie rutynowej kontroli tych aptek.
Z faktur wynikało, że apteki te zamówiły duże ilości insuliny oraz innych chętnie kupowanych leków za granicą, tymczasem sprzedały ich pacjentom niewiele opakowań, a reszta zniknęła.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w kręgu podejrzenia są niektóre apteki w Brzegu i Kluczborku oraz jedna z hurtowni farmaceutycznych na Dolnym Śląsku.
Uczciwie pracujące apteki robią natomiast, co mogą, by zapewnić insulinę pacjentom.
- Wydzwaniamy do hurtowni po całej Polsce i pytamy, ile opakowań mogą nam dać - opowiada Maria Pająk, kierownik apteki "Na dobre i na złe" w Opolu. - Ostatnio prosiłam przynajmniej o sześć, ale przysłali tylko pięć. Jeszcze większy dramat jest z zaopatrzeniem w leki przeciwzakrzepowe. Dostałam tylko 10 ampułek poszukiwanego preparatu, a recepta tylko od jednego pacjenta opiewała na 30 sztuk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?